Danka za TM

Bure koty nigdy nie są takie same. Każdy ma kompletnie inne umaszczenie, ale ja kocham je najbardziej. Imię dostała po swojej pierwszej opiekunce Danucie, potem trafiła pod skrzydła Reni i w jej domu się zasiedziała. Czas płynął i nikt się po nią nie zgłaszał. Nie martwiłyśmy się tym faktem zbytnio. Znając charakter Renaty umiem określić upływ czasu, po którym za nic kota do adopcji nie odda.

Nie nalegałam na promowanie adopcyjne Danki, nie zachęcałam, by intensywnie szukać jej domu. W pracy na rzecz naszych braci mniejszych jest taka delikatna, dla wielu niewidoczna granica, której nie należy przekroczyć, by nie utracić sensu działania. Pozwalam, a mówiąc szczerze rozumiem i szalenie doceniam fakt, że pomimo tylu lat trwania w tym trudnym wolontariacie, dziewczyny nadal walczą z oddaniem o każde futro, a im bardziej chore i wycofane, tym więcej wkładają w opiekę i zrozumienia i serca.

Te lata, kiedy Danka mogła spokojnie żyć w domu Reni, były jej najpiękniejszymi. Choroba zawsze atakuje nagle. Walczyły obie, i Renia i Danka. Ale każda istota ma swój los zapisany w gwiazdach.

Mam nadzieję, że Danka odnalazła za tęczą inne nasze latające koty, że już nie cierpi, nic ją nie boli i tam z góry patrzy jak jej opiekunka teraz o inne walczy.