Dzień dziecka z Kocią Mamą!

Odkąd Iwona stała się fundacyjną menadżerką, muszę przyznać, że bardzo odpowiedzialnie traktuje swoje wolontariackie zdanie. Wyszukuje fajne, miejskie imprezy stając na głowie, by i Kocia Mama uzyskała nań zaproszenie. Jest stanowcza, sumienna, zawsze rzetelnie przygotowana do rozmów. Argumentuje solidnie podając wyniki naszej społecznej pracy.
Rzadko spotyka się z odmową. Coraz więcej ludzi zna termin Kocia Mama i co dla mnie najważniejsze, dobrze kojarzy.

Zbieramy żniwo stabilnej pracy ale według naszej wypracowanej konwencji. Konsekwencja decyzyjna i rozwój Fundacji wielu hejterom skutecznie zamknęło usta. Po prawie 20 latach obecności w kociej łódzkiej społeczności, hejterki zaczęły wreszcie myśleć i dociekać przyczyn sukcesu Kociej Mamy. Ich organizacje przechodzą kolejne metamorfozy, personalne, lokalne ale i co dość dziwne zmieniają dotychczasowe nazwy.

My natomiast trawmy w początkowych ustaleniach. Nie czynię zmian w Radzie, Zarządzie czy w ekipie koordynatorek. Od lat te same wolontariuszki pracują w kontakcie telefonicznym, ta sama dziewczyna zakłada cele pomocowe, nie ulega zmianie zespół wolontariuszek odpowiedzialnych za portale. Nuda, stagnacja – ktoś zapyta? Nie, wręcz przeciwnie, taka sytuacja jest motorem do rozwoju.

Nie musząc się kłopotać oganianiem starej ekipy, mogę się skupić na szkoleniu i prowadzeniu nowych, chętnych do wolontariatu. Powiem szczerze, zadziwiają mnie predyspozycje dołączających do Kociej Mamy dziewcząt. Teraz pojawiła się dziewczyna, która widząc u koleżanki nawet odrobinę dłuższe włosy, już plecie przecudne warkocze. Ta umiejętność w prosty sposób jest przekuwana na pomaganie kotom. Matki albo młode dziewczyny widząc bajecznie wyczesaną Natalkę za grosik do puszki też w kilka chwil mają misterne warkocze na swej głowie.

Miejski Dzień Dziecka zapowiadał się ładnie. Impreza była mocno reklamowana, przygotowano wiele atrakcji. Jednak w środku wydarzenia niebo pokryło się chmurami i nad Piotrkowską rozszalała się burza.

Po kilku minutach zaproponowałam:
– Dziewczyny, może pójdziemy do domu?
Popatrzyły na mnie z wyrzutem.
– Zaraz przestanie padać i zrobi się pięknie, czekamy.

No i maleńką pauzą na deszcz impreza wypadła świetnie. Kocia Mama była jedną z najdłużej obecnych ekip, ponieważ nieustannie mieliśmy odwiedzających. „Proszę pomalować synkowi buzię w mruczka, a mojej córci zrobi pani ładną fryzurkę? O jakie fajne przedmioty, kto produkuje wam te cuda?”

Nie sposób było odmówić dzieciom, tym bardziej zrezygnować z podchodzących klientów.
Hasło „Kocia Mama” wywołuje różne emocje, z reguły pozytywne. Uczestnicząc w tego rodzaju wydarzeniach, spotykając się bezpośrednio z ludźmi, budujemy wizerunek Fundacji. Stajemy się wiarygodne. To nasze zachowanie ma ogromną moc, o tysiąc razy większą niż najpiękniejszy artykuł w internecie czy post na forum.

Miejski Dzień Dziecka wpisany został w kalendarz kociomaminych imprez, które rzecz jasna pilotować będzie Iwona.

Nie wiem kto bardziej był szczęśliwy i radosny tego dnia: dzieciaki z oferowanych przez Fundację atrakcji czy nasze wyrosłe w wolontariacie pociechy, że wzorem swoich matek i one już są dojrzałe do społecznego działania. Julianka, Natalka, Tymon, Franek, Antoś, Kaja i Ola – rośnie nowa ekipa, rosną nowe talenty, a mnie tradycyjne pozostaje stworzyć im kolejną przestrzeń!