Fundacja to nie figloraj

Rozumiejąc potrzebę wolontariatu, chęci bycia użytecznym społecznie, znając kłopoty i bariery na jakie napotykały chcąc działać na jakimś polu osoby nieletnie, jako jedna z niewielu organizacji możemy pochwalić się prężnie działającymi wolontariuszami, za których deklarację solidnej i rzetelnej pracy złożyli Rodzice. Wolontariat wiąże się z odpowiedzialnością, umiejętnością pracy zespołowej, ale i realizacją powierzonych zadań w określonym czasie. Trudność polega na drobnym fakcie, że osoba nieletnia zawsze musi przebywać pod opieką dorosłej, zapewniającej jej bezpieczeństwo, ale nie zawsze może z przyczyn obiektywnych, być nią członek organizacji.

Z tego powodu właśnie na pierwsze spotkanie regulujące wspólną pracę, potencjalni wolontariusze muszą się stawić z Rodzicami, bowiem w tym przypadku to oni przejmują nasze obowiązki. Zawsze jasno określam granice, opowiadam o najważniejszych zasadach, o prawach i o obowiązkach. Kładę nacisk na priorytety, w ich przypadku szkoła zawsze jest na pierwszym miejscu. Z reguły nie zawiodłam się na tych młodych osobach, zaczynały od drobnych zadań wykonywanych pod czujnym okiem starszych koleżanek i kolegów, z czasem powierzałam zadania wyższej rangi, czas płynął i zanim się spostrzegłam kończyła im się beztroska przygoda z Kocią Mamą, a zaczęły otrzymywać bardzo ważne odpowiedzialne zadania.

Dolna granicę wieku nieletniego wolontariusza określam na lat 14. To już jest świadoma swoich decyzji i wyborów osoba. W takim wieku zaczęła bycie w Kociej Mamie Amelka, a potem jej siostra Nadia. Inaczej kwestia się ma w odniesieniu do dzieci wychowywanych przez wolontariuszy, one od pierwszego dnia swego życia już są wprowadzane w arkana kociego działania. Młodzi wolontariusze pomagają na kiermaszach, jarmarkach, weekendowych promocyjnych akcjach.

Czas pandemii wiele zmienił. Żyjemy jak w kalejdoskopie dostosowując się do codziennych komunikatów. Edukacja w sumie zawieszona na kołku od wiosny, my jednak dalej ratujemy koty.
Jedną z form pracy są domy tymczasowe. Od lat tłukę do głów, że koty mieszkając z nami są członkami rodzin do czasu, aż znajdzie się osoba, która przejmie za nas misję ich rozpieszczania. Każdy dom tymczasowy prowadzony jest inaczej, ma swój plan dnia i harmonogram w jakim działa, w te kwestie nie ingeruję nigdy, pozostawiam pełną dowolność, za jedyny najważniejszy wymóg stawiając dobre i odpowiedzialne zatroszczenie się o mruczącego podopiecznego.
Warunku tego niestety nie potrafią często spełnić dorosłe, na oko wyglądające sensownie, osoby.

Dom tymczasowy to szalona odpowiedzialność nie sprowadzająca się wyłącznie do postawienia miski czy sprzątnięcia kuwety. Trzeba non stop reagować na sygnały wysyłane przez kota, a są nimi jego zachowanie oraz reakcja na bodźce zewnętrzne.
Opiekunka musi wychwycić najdrobniejsze anomalie w zachowaniu i reagować natychmiast! To do jej najważniejszego obowiązku należy relacjonowanie o stanie zdrowia kota, o symptomach wzbudzających niepokój, nawet jeśli panika czy obawa okazałaby się fałszywym alarmem.
Dom jest enklawą, naszym zaciszem, przestrzenią do której zapraszamy osoby, które chcemy.
Doskonale rozumiem, że nie tylko Fundacja działa w nowych trudnych realiach, dotyczy to również innych dziedzin życia, a w konsekwencji nauki z pozycji domu, rodzice stanęli w obliczu nie lada zadania, nie dość, że pośrednio przejmują rolę nauczycieli, to jeszcze muszą zorganizować czas wolny przebywającym pod ich opieką dziećmi. Wypadkową zamknięcia szkół są zawieszone wszystkie zajęcia dodatkowe, spotkania zuchów, szkółki sportowe oraz kółka tematyczne.

Zamknięte są teatry, kina, sale zabaw. Doceniam zgłoszenia do przyłączenia do Kociej Mamy, ale uprzejmie informuję, że nie prowadzę ochronki dla dzieci ani nie jest moim marzeniem zabawianie rozmową ich rodziców.
Plagą ostatnich tygodni są zgłoszenia do wolontariatu dzieci w wieku 10 – 11 lat! To nie jest niestety sytuacja incydentalna. Od pewnego czasu wyjaśniam rodzicom dzieci, iż nie mam miejsca w grafiku na towarzyskie spotkania, a już tym bardziej na przejmowanie opieki nad ich pociechami. Stwierdzenie: “Moje dziecko kocha koty, może pani jakoś w opiece nad nimi pomoże.”, jest niegrzeczne, podszyte kompletnym brakiem wyobraźni, zmuszaniem mnie do aktywności, która jest dla mnie kłopotem.

Niejedna osoba oferuje, że przybędzie do siedziby, by pobawić się z moimi kotami! “Proszę się nie obawiać.” – uspokoił mnie ostatnio pewien tata – “Żona stawi się z córką!”. “I jak pan to sobie wyobraża, ja która żyję w morderczym tempie, stając na głowie by zadbać o sprawną pracę Fundacji, mam tracić czas na robienie herbatek, rozmowy o niczym i godzić się na wizyty obcych ludzi przeglądających mi kąty!”.
O wyobraźnię apeluję bardzo mocno! Nie zakładałam Fundacji by zapewniać znudzonym dzieciom atrakcje tudzież przejmować role przypisane rodzicom. Chcą państwo pomóc Fundacji jednocześnie spełnić dziecka kaprys, zapraszam do bycia domem tymczasowym, macie dzięki temu najlepszą sposobność poznać prawdę od kuchni o naszej pracy, sytuacja jest komfortowa, bo cały ciężar finansowy spoczywa na Kociej Mamie.