Interwencja sylwestrowa

Zgłoszenie typowe, jak setki innych o tej porze. Bura matka z podrostkiem błąka się gdzieś między blokami na Górnej, w kwartale ulic obok Renatki. Prośba też bardzo typowa, o przyjęcie. Opiekunowie kotki bardzo przejęci sytuacją, która w sumie na nich spadła, bowiem pewnego dnia podczas spaceru z psem, natknęli się na Miałczkę, kocicę tak wychudzoną, że przykro było na nią patrzeć. Skóra, kości, zapadłe boki czyli rozpaczliwy obraz wynędzniałego kota.
Skończyło się typowo, stali się karmicielami.

Po kilku dniach Miałczka przyprowadziła resztę rodziny, małą Sisi, starszą, około roczną kotkę i dwa małe dzikuski. Młodą i łagodną opiekunowie sami zabezpieczyli, znaleźli też dla niej stałą rodzinę, ale co do reszty stada brakło im już pomysłów. W obawie przed nadchodzącą zimą podjęli starania, by gdzieś koty przekazać i tak trafili na Kocią Mamę i Marylę, która niepomna moich nakazów odbiera telefon o każdej porze dnia i nocy.

Tej informacji, że i my mamy prawo do świąt i odpoczynku, mimo wielu lat pracy dziewczyna nie umie przyswoić i stosować. Jako usprawiedliwienie powtarza niezmiennie: „Wiem, jestem niereformowalna, ale odbieram z obawy, by czegoś istotnego nie przegapić, by krzywda nie zadziała się kotom.” W chwili gdy mija magiczna godzina 21, dzwonek w telefonie przezornie wyciszam, wówczas w razie potrzeby dostaję od niej sms!

Tradycyjnie prośby interwencyjne dokumentujemy dowodami, w tym konkretnym przypadku poprosiłam o zdjęcie delikwentów oraz informację o stopniu socjalizacji z człowiekiem.
Minęło kilka godzin i otrzymałam zdjęcia zrobione podczas rutynowego karmienia wraz z informacją, że oba koty bez problemu wtulają się w człowieka, ufne, gruchające jak małe motorki.

– Maryla, te koty są chore! Mają koci katar, matkę trzeba wysterylizować, małą raczej także, moim zdaniem ma pół roku. Zapytaj o wsparcie.
– Pan przystaje na twoje warunki, chętnie wesprze Fundację świadomy codziennych wydatków.

Z uwagi na fakt, że interwencja wypadła dzień przed sylwestrem, i że pan 2 stycznia udawał się w dłuższą delegację, świadoma czekających nas fajerwerków i petard, zaleciłam pośpiech. Koty przerażone wybuchami mogą się zaszyć w mysią dziurę, zatem trzeba było działać szybko!

Najwidoczniej pisane było mi te koty przyjąć, bo same,bez problemu zapakowały się do kontenerów i z wyprawką jedzeniową, ze ślicznymi kocykami w posagu, pojechały do domu tymczasowego.

Interwencja przykładna: karmiciele karni i kreatywni, żadnych przekłamań informacyjnych, miła, sympatyczna, konstruktywna współpraca.
Fakt, że trzy dziewczyny z Fundacji, Maryla, Dorota i ja, miałyśmy urwanie głowy pierwszego dnia w nowym roku nie wywołał u żadnej z nas złości. Z pokorą pełnimy służbę, gdy inni zamykają biurka i siedziby na czas Świat, my jesteśmy w razie konieczności dyspozycyjne.

Wszystko spięło się w czasie cudnie: Maryla nadzorowała łapanie, Dorota przygotowała dom tymczasowy, do mnie po drodze opiekunowie podjechali po leki. Szybko, sprawnie, bezkolizyjnie.

– Będziemy Was wspierać – padła deklaracja. -Jesteśmy pod wrażeniem, tylko do was można się było dodzwonić.
– Cóż – powiedziałam uśmiechając się tajemniczo – A jakże może być inaczej skoro Maryla działa w kontakcie?

Ta interwencja miała też w sobie element zupełnie zaskakujący. Miałczka okazała się około 2 letnim kocurem. Zwiódł nas jego wygląd, bo jeszcze nie wykształciły się pufy, które przeważnie mają dorosłe kocury. Drugi raz w przypadku historii Kociej Mamy spotkałam się z sytuacją, że to kocur matkował kociętom.

Koty ładnie reagują na leki, przykładnie korzystają z kuwety, moment i polecą na zbiegi, a potem poszukamy im nowych domów.