Kajtek

Kajtek, mały, dwumiesięczny, czarny.
Zgłoszenie sprzed kilku tygodni, kiedy to dzwoniła o pomoc kobieta, bo żal jej było tułającego się, płaczącego kociego dziecka.
Akcja szybka, dziecko musi być przecież natychmiast pod opieką, więc bez wahania wyznaczyłam lecznicę. Pani błyskawicznie przewiozła malca pod wskazany adres, jednak zapomniała tylko przekazać nam dość istotną w tym przypadku informację, o tym, że kolano jest okropnie spuchnięte i to może być powodem jego przeraźliwych wrzasków. Ludzie proszący o przyjęcie znalezionych kotów, albo ze strachu przed odmową, albo nieświadomi wagi, pomijają często dla nas i kotów ważne informacje.

By lepiej zwierzaka zdiagnozować, by udzielić mu najbardziej fachowej pomocy, potencjalny pacjent powinien od razu trafić do właściwej lecznicy, czyli w tym przypadku do weterynarza, który specjalizuje się w ortopedii.
A tak, wiedząc gdzie Pani mieszka, wybrałam najbliższą współpracującą z Fundacją lecznicę. Dobrą rzecz jasna, ale specjalizującą się w operacjach miękkich i laryngologii. Nijak się ich wiedza i predyspozycje mają do problemów kostnych!
Kajtek niestety musiał kilka dni czekać na konsultację właściwego lekarza, zabezpieczony rzecz jasna doraźnie, by nie płakał z bólu.
Diagnoza nie jest optymistyczna, zapalenie kości, dlatego pojawiła się bolesność, opuchlizna i kulawizna.

Wprowadzono leki i Katarzyna zabrała Go do siebie. Często tak praktykujemy, szczególnie kiedy łagodne kociaki lub koty kwalifikują się do dłuższego leczenia. By nie generować niepotrzebnie kosztów Fundacji opłacania pobytu w lecznicy, opiekę przejmuje techniczka z tejże kliniki. Pieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu można by rzec, bowiem kociak jest non stop monitorowany przez fachowca, który obserwuje reakcję na podawane leki. Wizja raka kości nie jest optymistyczną diagnozą, ale dopóki jej nie wykluczymy nie zaprezentujemy czarnuszka do adopcji.

Znając Katarzynę sama wypatrzy Kajtkowi super dom, teraz tylko trzymajmy kciuki, by nie spełniła się koszmarna hipoteza.