Umieranie jest kosztowne

To była dobra decyzja, mimo iż wymuszona zawodową pracą, bym w tym roku zaplanowała swój urlop w kompletnie innym terminie. Mam wrażenie, że koty maczały w tym swoje pazury, one chyba wiedziały, jakie atrakcje spadną na mnie i na wolontariuszki za sprawą głupich decyzji lekarzy.

Koty zaszczepione w ostrej fazie kociego kataru, ze świerzbem wylewającym się z uszu, dodatkowo kompletnie wbrew sztuce medycznej jeszcze w tym samym dniu odrobaczone, aż ciśnie się na usta zapytanie: gdzie pobierali naukę ci weterynarze?
Szczepienie i odrobaczenie jednego dnia chorych kotów to jakaś dziwna dla mnie praktyka.
Od lat zaczynamy od likwidacji pasożytów, powtarzając czynność do momentu aż mamy całkowitą pewność, że w jelitach nie ma niepożądanych mieszkańców.

Te koty dość radykalnie zmieniły statystykę dotyczącą Tęczowego Mostu w tym roku. Od zawsze panuje zasada, że los każdego kota, który zostaje otoczony opieką Kociej Mamy jest wiadomy sympatykom i fanom Fundacji. Nie pomijam milczeniem ich śmierci czy adopcji. To się nazywa rzetelność prowadzenia firmy.  Zbyt mocno szanuję wsparcie nie tylko krajowych kociarzy. Nasza praca nie może budzić najmniejszych zastrzeżeń.

Skoro decyduję się, by przyjąć kociaka czy dorosłego kota pod skrzydła Fundacji, ich wcześniejszym opiekunom należy się informacja co się dalej z mruczkiem dzieje.

W przypadku zaszczepionych kotów, durna decyzja zamiast pomocą okazała się dla Fundacji feralna w skutkach. Byłam na granicy wytrzymałości psychicznej uspokajając płaczące dziewczyny jednocześnie ustalając drogę ocalenia tych maluszków, które dzielnie walczyły.
Cztery lecznice hospitalizowały kocięta. Całodobowa opieka medyczna plus kroplówki i leki to wydatek nie bagatela. Czy tak ma wyglądać pomoc fachowców wspierających pracę społeczną?
Dwa tygodnie nie byłam w stanie napisać słowa, skupić się na pracy. Moje myśli nieustannie zajęte były chorymi kociątkami.

Tęczowy Most także dość mocno zasiliły kocięta zbyt wcześnie zabrane matkom. Tego karygodnego zachowania nie mogę oduczyć opiekunów kotów. Od lat piętnuję ten proceder, jednak jakbym grochem o ścianę rzucała! Pseudo bohaterzy kradną nieporadne dzieci .

To kolejne zbyteczne wydatki: mleko zastępcze, convalescent, gereberki, gotowany kurczak, wreszcie dopiero po kilku tygodniach wytężonej opieki typowo kocia karma.

Nie wiem jakich mam użyć słów, jak dotrzeć do tych zakutych głów, jak skruszyć ich serca? Od zawsze walczę o prawo do życia narodzonych kociąt. Czy dla tych idiotów 20 lat adopcji to zbyt słaby przykład by uszanować moje prośby?

Nie odmawiam pomocy adopcyjnej, więcej, każdego roku dosłownie kolanami maluszki gdzie mogę upycham, by nie narazić na złość i ataki, tych którzy ich nienawidzą. Gdybym jeszcze nie dotrzymywała obietnic, rozumiałabym ich zachowanie, ale w chwili, kiedy staram się ochronić każde kocie maleństwo, ich decyzje są dla mnie kompletnie niepojęte.

Mam nadzieję, że fala rozpaczy, która na chwilę zalała Kocią Mamę już za mną, że to była jedyna wątpliwa atrakcja tego lata, że wreszcie ruszą adopcje, że wszystkie dramaty już się skończą.
Maluszki rosną, są stabilne, jednak my nadal je konsekwentnie ważmy dla własnego spokoju.
Wszyscy cieszymy się z ozdrowieńców. Wreszcie znowu powiało optymizmem i zrobiło się radośnie w naszej kocio ludzkiej gromadzie!

Zachęcam do wsparcia naszych działań poprzez zbiórkę: