Walka o życie Helenki

Nadal w stan przerażenia wprowadza nas informacja: rak trzustki, zapalenie wątroby, niewydolność nerek.
Taka diagnoza zazwyczaj równoznaczna jest z wyrokiem śmierci. Od siły organizmu i stopnia rozwoju choroby zależy tylko jak długo potrwa walka, która i tak jest z góry przegrana.
Oczywiście zdarzają się cuda, ale można je policzyć na palcach jednej ręki.

Jeśli choruje na nią człowiek, wszyscy mobilizują siły: pacjent, lekarze, rodzina i przyjaciele.
Jeśli choruje kot, bywa różnie w zależności od kondycji finansowej opiekuna oraz jego miłości do mruczka.

W przypadku gdyby Helenka zachorowała u swojej poprzedniej opiekunki, mam poważne obawy czyby ktoś o Nią z takim oddaniem walczył. Na swoje szczęście jakiś czas temu trafiła pod skrzydła Kociej Mamy i los Jej się odmienił. Jest kochana, zadbana, rozpieszczana.

Dziwne zachowanie Helenki, kulenie się, płacz w nocy, wymioty i brzydki krwawy stolec bardzo zaniepokoiły Kasię no i oczywiście mnie.

Kotka pojechała na badanie do Gabinetu Weterynaryjnego Perełka i diagnoza niestety nie była zbyt radosna ani optymistyczna: badania, morfologia i USG jednoznacznie wykazały przewlekłe zapalenie trzustki.
Natychmiast wprowadzona została weterynaryjna lecznicza karma oraz leki.

Po 2 tygodniach kuracji są już pierwsze, na szczęście pozytywne efekty. Oprócz kroplówek, wprowadzono w miarę normalne, ale nadal specjalistyczne lecznicze pokarmy: intestinal moderate calorie, kattovit oraz Amyladol.

Konsultacje lekarskie odbywają się co tydzień, morfologia sprawdzająca także ale że rokowania są już o niebo lepsze, niż kilka dni wcześniej, z optymizmem czekamy na efekty kuracji. Najważniejsze to świadomość, że Helena nie cierpi, odzyskuje siły, apetyt i chęć do zabawy.

Lekarka prowadząca sprowadziła nas na ziemię orzekając, iż leczenie kici może potrwać i kilkanaście tygodni.

Sytuacja tej kotki jest w pewien sposób klasyczna: organizm każdej matki mobilizuje się, gdy walczy o życie dzieci, choroba wtedy się rozwija, sieje spustoszenie w organizmie, ale się nie uaktywnia.
Wolę nie myśleć jaki los by ją czekał w poprzednim domu, gdzie nawet nie zadbano by poddać ją sterylizacji, a kiedy powiła dzieci, stała się niewygodnym balastem, od którego bez skrupułów szukano ucieczki.

Nie znamy szczegółów z życia Helenki, nie wiemy czy się urodziła jako dzika kotka, czy jest może znajdą czy chybioną adopcją? Nie potrafimy ustalić czy na obecny stan Jej zdrowia miała wpływ zła dieta w poprzednim domu czy może przebyte jakieś choroby. Stan określono jako przewlekły, nie wiemy wobec tego ile czasu infekcja rozwijała się w organizmie.

Jak zwykle tradycyjnie proszę Sympatyków kotów o wsparcie.
Leki, badania, kosztowna dieta…  Wiemy wszyscy, że na to potrzebne są dość duże środki.
Czarna kotka, z czarnymi dziećmi w sobie tylko wiadomy sposób sprawiła, że trafiła do Fundacji jakby przeczuwała, że tu dostanie od Losu drugą szansę, na dom, na miłość, na spokojne dobre życie.

Na ten moment wygląda na to, że Helenka wygrała, ma się jej na życie. Ja tylko jak zwykle muszę zadbać o koszty związane z koniecznym leczeniem. Ufam, że i tym razem kociarze pomogą mi w tym.

Leczenie Helenki można wesprzeć tu.