Z poczty fundacyjnej

„Ludzie listy piszą…” – wszyscy znają słowa popularnej piosenki Skaldów, zmieniła się tylko forma. Kiedyś pocztę dostarczał listonosz, teraz przychodzi sama, elektronicznie. Szybkość przekazu umożliwia podejmowanie decyzji i interwencji oraz niezwykle usprawnia wszelkie ustalenia.

Mając świadomość, że jest pewna grupa karmicieli, którym trudność sprawia tego rodzaju kontakt, dodatkowo funkcjonuje forma bardziej przystępna, telefoniczna.

Kto zna Fundację Kocia Mama, ten wie, że tu nic nie dzieje się przypadkiem. Wszelkie decyzje i zadania zawsze są bardzo przemyślane.

Budując zespół wolontariuszek odpowiedzialny za komunikację, dokonałam podziału na dziedziny aktywności, dokładnie precyzując poszczególne kompetencje. Dodatkowo tak dobrałam ekipę, by ułatwiona była możliwość kontaktu z Fundacją przez cały dzień.
Wyeliminowałam błądzenie po omacku, uprościłam drogę komunikacji.

I tak, każdy kto ma konieczność pożyczenia sprzętu nie będzie dzwonił do Renty, która odpowiedzialna jest za spotkania edukacyjne, czy do Emilii zajmującej się promocją i reklamą. W przypadku, gdy koty wymagają zabezpieczenia lekarskiego przy telefonie dyżur pełni Monika.
Sprawy konfliktowe, sporne i precedensowe rozstrzyga Szefowa dyżurując w określone dni.

Każda Fundacja pracuje w określonym trybie, ma wytyczone cele główne i najważniejsze zadania. Forma aktywności w oparciu o pełen wolontariat modeluje naszą pracę. Powtarzam od lat, jesteśmy skoncentrowane przede wszystkim na edukacji, świadomej adopcji i zabezpieczaniu  pod względem rozmnażania.

Zgromadziłam sprzęt w ilości dostatecznej, by udostępniać go karmicielom i opiekunom kotów. Możemy współdziałać w interwencjach, partycypować w kosztach leczenia, lecz te kwestie należy na wstępnie dokładnie omówić. Zapewniam wszystkich, że telefony fundacyjne są rzetelnie odbierane, a wolontariuszki pracujące w kontakcie są sumienne, kompetentne i odpowiedzialne.

Kłamstwem i jawnym szkalowaniem jest rozgłaszanie informacji jakoby fundacyjne telefony milczały. Dowodem najprostszym jest liczba kotów przebywających w DT oraz aktywność, z jaką Anna wypożycza sprzęt.

Nie raz już prosiłam, by nie wypisywać w internecie głupot bez pokrycia, opowieści wyssanych z palca mających negatywnie uaktywnić opinię publiczną, wywołać wyimaginowaną aferę, tylko raczej w dość wątpliwym celu. Oświadczam z mocą, znając dziewczyny posiadające fundacyjne telefony, że każdy, kto twierdzi, że z premedytacją unikamy przyjmowania zgłoszeń, zwyczajnie kłamie.

Wszystkie bez wyjątku sprawdzamy nieodebrane połączenia.

Trzeba przyswoić sobie wreszcie wiedzę, że my także pracujemy. Jesteśmy chętne do pomocy ale w porze przez nas określonej. Nie będziemy prowadzić interwencji podczas wykonywania obowiązków bezpośrednio związanych z naszą zawodową pracą. Dotąd nie sądziłam, że muszę wyjaśniać i tłumaczyć fakty dla średnio inteligentnej osoby raczej oczywiste…

Dla mnie miarodajna jest informacja: „Pani Izo, o godzinie… próbowałam nawiązać kontakt z … „i tu podajemy imiona dziewcząt, które nie były uprzejme telefonu odebrać. To się, drodzy państwo, nazywa konkretna informacja, która mnie, szefową obliguje do sprawdzenia i wyjaśnienia sytuacji. Natomiast wszelkie enigmatyczne pisane wywody, bez faktycznych dowodów odbieram jako złośliwe insynuacje, zachowanie aferalne szkalujące ewidentnie Fundację. Ludzie dorośli nie boją się konfrontacji. Prawo do pytań i wyjaśnień jest w Kociej Mamie od samego początku jej działania respektowane.

Kolejny temat, dość często powracający, to zgłoszenia przez nas nazywane „interwencje palca wskazującego”: np. „Informuję uprzejmie, że przy ulicy… bytują koty, trzeba koniecznie zrobić porządek, dorosłe zabezpieczyć a małe wyłapać i oswoić, taką decyzję podjęła jednomyślnie Rada Osiedla.”
Albo w tonie bardziej lub mniej grzecznym: „Od czego jesteście? U mnie pod blokiem rozmnażają się koty!”. Na tupnięciu nogą zazwyczaj kończy się aktywność osoby zgłaszającej.

Wyjaśniam więc: nie przyjmujemy zgłoszeń w tym stylu, nie przewiduję budżetu na tego rodzaju aktywność czyli stworzenie etatu dla patrolu pracującego na żądanie, który będzie podejmował takowe interwencje.

Oczywiście pomagamy łapać bezdomne koty, ale tylko w przypadkach, gdy opiekun stada jest osobą w dość zaawansowanym wieku, niepełnosprawną bądź ma kłopoty z ogarnięciem logistycznym interwencji. Wszystkim innym zapewnimy szeroko rozumiane wsparcie  czyli prowadzenie wręcz krok po kroku, ale oczywiście poszczególne etapy opiekun pokonuje sam.
Łapanie kotów i oswajanie maluchów jest banalnie proste, wystarczy zachować określone procedury.

Jak to w życiu, bywają wyjątki, wtedy przejmujemy pakiet czyli zabezpieczamy kompleksowo matkę i kocie dzieci, ale odławianie kotów wolno bytujących na zabieg jest działaniem tak schematycznie prostym, iż uważam naszą aktywność za zbędną.

Przypominam raz jeszcze: nie odmawiamy pomocy, nie bagatelizujemy zgłoszeń, ale jednocześnie apeluję o odrobinę wyobraźni, my pracujemy zawodowo, mamy normalne rodziny, należy uszanować nasze prawo do odpoczynku i prywatności. Dlatego proszę respektować komunikację w określonych godzinach.