Z wizytą w Aleksandrowie

– Moja siostra będzie dzwoniła do Renaty – rzuciła kiedyś Wiola – chcą nas zaprosić na edukację.
– Nie mają tam bliżej jakiejś organizacji? – zapytałam mając świadomość zimy i jak zwykle kłopotów z transportem.

Zespół edukatorek nie stanowi problemu, koty także nie ogłaszają zbyt radykalnych strajków, ale z samochodami zawsze jest problem. Jak nie auto odmawia współpracy (zimą wszystko mniej sprawnie funkcjonuje) to kierowca jest niedyspozycyjny, bo dziecko akurat dostało wysokiej gorączki. Mając fundację złożoną przeważnie z kobiet, nie mogę ignorować faktu, że najważniejszym ich działaniem nie jest wolontariat, a bycie mamą.
– Izunia, oni bardzo się nakręcili na naszą wizytę, dużo dobrych opinii krąży o tym jak świetnie pracujecie z dziećmi, te wasze kocie opowieści, prezenty, niespodzianki, wątpię by szukali innej fundacji.
Wzruszyłam ramionami.
– Dobrze, niech zatem piszą maila, ale proszę by wszelkie ustalenia zostawić nauczycielkom i Renacie, wiesz, żeby nie było rozbieżnych ustaleń.

Zima w tym roku jest piękna, mroźna i śnieżna. Termin zajęć został ustalony. Pierwsza edukacja w styczniu, wizyta w Aleksandrowie rozpoczyna zatem drugą turę corocznych działań.
„Z kim pojedziemy do tego Aleksandrowa?” zastanawiałam się lekko zdenerwowana, eliminując kolejne samochody. Ani Krzyś ma anginę, drugiej Ani akumulator odmówił współpracy, Bożena wyjechała, Dorota w przedszkolu do 14, Daria ma tego dnia wizytę u lekarza, reszta mobilnych dziewcząt pracuje przeważnie do 16. „Zachciało mi się tej edukacji, tylko z nią kłopoty.”
Ale swoim zwyczajem, kamienna twarz, zero emocji na form fundacji, czekałam na rozwój sytuacji, modląc się jak zwykle o cud!

– Zima paraliżuje nam pracę, musiałem odwołać montaż – usłyszałam, gdy weszłam do pracowni.
„O jak dobrze!” pomyślałam, a głośno zapytałam:
– To jakie macie plany na jutro? Jakieś napięte terminowo realizacje?
– Nie, raczej nie!
– To świetnie, zatem czy pomożesz fundacji? Jak zwykle posypał mi się transport – rzekłam uśmiechając się słodko.
Zrezygnowana mina była satysfakcjonującą mnie odpowiedzią.

W drodze ustalałyśmy plan zajęć. Do pracy jechała ekipa moja ulubiona: Renata, Olga no i rzecz jasna koty.  Leon jak zwykle zrejterował pod sypialniane łóżko, tradycyjnie musiałam odrobinę go zmusić, by raczył pojechać do pracy. „Wstydu nie masz, Pituś mimo choroby bez sprzeciwu pracował dla fundacji, a ty choć zdrowy, masz w sobie zapędy na obiboka i lenia, byś się wstydził”. Nie wiem ile dotarło do jego kociej głowy, jak bardzo przejął się reprymendą, faktem jest, że pracował tym razem bardzo sumiennie, nie warczał, nie uciekał do kontenera, spolegliwie znosił głaskanie, chętnie demonstrując dzieciom swoją niezwykłą urodę.

Jakie to było spotkanie?
Powiem krótko: fantastyczne.
Tym razem w każdym aspekcie działanie było spójne, rzeczowe, konstruktywne, logistycznie dopięte na szóstkę. Była kawa i gorąca herbata, dary dla kotów opakowane w świąteczne worki.
Miłe, sympatyczne panie nauczycielki i dzieciaczki super grzeczne.
Fama o spotkaniu szybko obiegła całą szkołę, dobrze nie ochłonęłyśmy po bardzo intensywnych zajęciach, a już padały zewsząd pytania o kolejne terminy, zapytanie o działania na terenie świetlic i przedszkoli.
– Spokojnie – studziłam rozemocjonowane głowy – Wszędzie dojedziemy, ale zawsze punktem wyjściowym jest mail do prezesowej, ona bowiem dyktuje reguły i panuje nad harmonogramem.

Wzbudziłyśmy, powiem szczerze, niezłą sensację. Nauczycielki klas początkowych były pod ogromnym wrażeniem, szczególnie tematów poruszanych z dziećmi.
– Niesamowite, nigdy bym się nie odważyła rozmawiać z nimi o bezdomności, o ograniczaniu populacji, o chorobach i zasadach komunikacji. Sądziłam, ze są zbyt małe, a tu proszę, pełne zaskoczenie, rewelacyjnie zrozumiały i prawidłowo reagowały.
– Nie, nie mamy – zgodnie zaprzeczyłyśmy obie, wyprzedzając pytanie o doświadczenie pedagogiczne – Pracujemy w oparciu o wyczucie i lata praktyki, wystarczy nam chwila rozmowy i wiemy na jakim poziomie możemy edukować. Poza tym my obie lubimy zajęcia z dziećmi i stanowimy świetny duet, taka mieszanka zawsze przynosi dobry efekt.