Żebym mogła ratować

Teraz jest czas kiedy liczę koty, kiedy piszę na roboczej grupie: „Zakaz przyjęć do odwołania!”

Nie dlatego, bo nie chcemy pomagać czy też marzy nam się praca na pół gwizdka. Zwyczajnie, staję przed murem wyborów i taką muszę podjąć decyzję, by bardziej pomagać niż szkodzić.

Tradycyjnie, jak każdego lata, nazbierałam maluszków po kokardy. Ratowałam, gdzie mogłam i jak mogłam, chwytałam się każdego sposobu. Czasem wystarczyła mocna perswazja poparta rękojmią ewentualnego przyjęcia, by już odwieźć od decyzji o eutanazji. Czasem nie miałam wyboru, przytłoczona wiedzą, że laik w temacie karmienia trzy tygodniowych kociąt, mimo szczerych chęci i wielkiego serca zadaniu nie podoła. Nie chcę ludzi skazywać na dramaty, jakie my przeżywamy, dlatego teraz doszło do maleńkiego zastoju.

Wchodzimy w najtrudniejszy czas. Lipiec to  najgorszy miesiąc w całym kocim roku. Te małe, z pierwszych wiosennych miotów zaczynają być gotowe do adopcji, ale niestety teraz nie takie rzeczy ludziom są w głowach. Marzą o wyjazdach, o plaży, o podróżach. Nijak adopcja kociaka nie wpisuje się w ten czas. Te, które zabrałam z troski o ich los, teraz siedzą i zabierają miejsce tym, które czekają na przyjęcie. Domy tymczasowe także mają prawo do odpoczynku i wakacji więc automatycznie moje pole manewru diametralnie się zwęża.

Ja już nie mam ani czasu ani możliwości, bym tak jak w latach poprzednich miała ten komfort i radość picia porannej kawy w towarzystwie smarków baraszkujących w moim domowym, kocim przedszkolu. W tym roku ochronka u mnie nie ruszy. Zwyczajnie doba dla każdego ma 24 godziny i są sprawy, których dla dobra swojego, rodziny i przede wszystkim Fundacji, zaniedbać nie mogę.

Czekamy rzecz jasna na adopcje ale te przemyślane, rozsądne.

Bardzo buduje i motywuje ale i dodaje sił do pracy świadomość, że mogę liczyć na pomoc naszych Sympatyków i Lubisiów dlatego  napisałam te słowa.

Bym mogła ratować, przyjmować, ochraniać, muszę te kocie dzieci dobrze karmić i być przygotowaną na każdą sytuację. Mleko, saszetki płynne, dobre suche i mokre karmy to tylko fragment wydatków, które składają się finalnie na kondycję malutkich kotów. Pamiętajmy, poruszam się i działam w najtrudniejszej płaszczyźnie, wśród chorych, niedożywionych, osłabionych i zarobaczonych.

Ten pakiet jedzeniowy pomoże nam niesamowicie jeśli każdy kociarz jakąś cegiełkę dorzuci. Sądzę, że wspólnymi siłami uda nam się te oczekujące na adopcję kocięta wykarmić.

Kociątek bagatela mam teraz  57! Wesprzeć ich wykarmienie można poprzez zbiórkę.