białaczkowy jasiek

Znaleziony przy ulicy Budziszyńskiej, przekazany przez Animal Patrol Straży Miejskiej do Fundacji w ramach projektu wspierania kotów środowiskowych, aby uniknąć zbyt dużej liczby zwierząt w schronisku, a jednocześnie, zgodnie z zapisem w statucie, otaczać opieką te wyjątkowo chore.
Jasiek miał także rodzeństwo – siostrę i brata. Niestety, pomimo usilnych starań weterynarzy, nie mieli tyle szczęścia i odeszli za Tęczowy Most.
Koci katar w tym roku zbierał szalone żniwo. Mutacja do panleukopenii dokonała reszty. Umierały seriami. Nie miałam siły, by na bieżąco składać relacje – ta sytuacja zbyt bolała, by zdobyć się na jakiekolwiek słowa. Musiał minąć czas. On zawsze leczy, koi rany, ale też uczy, jak postępować, by uniknąć powtórnego dramatu. Zawsze panicznie bałam się tej choroby. Na samą myśl o niej przechodziły mnie dreszcze. Tak jak nie zapomina się katastrofy czy żywiołu, który zabiera ukochany, wypieszczony dom, tak samo ja mocno trzymam w pamięci wszystkie te kociątka, które odeszły.
Jaśkowi się udało! To, że nie widzi, nie stanowi dla niego żadnego problemu. Znamy powiedzenie: „Koty patrzą sercem”. I właśnie tak on patrzy na każdego, kto go tuli, głaszcze, całuje w słodki pyszczek. Jest nam, ludziom, wdzięczny, co widać na każdym etapie jego życia. Najpierw dzielnie znosił oczekiwanie na zabieg, potem nie protestował podczas czynności pielęgnacyjnych. Jakby tego było mało, właśnie u Jaśka wykluła się białaczka. Przeszedł terapię bez sprzeciwu. Obecnie czekamy na kontrolną morfologię, a po konsultacji z prowadzącym lekarzem zdecydujemy, co dalej.
Czy chcę go przygotować do adopcji? Przyznam szczerze, jeszcze tego nie rozważałam. Dotychczas skupiłam się na ocaleniu maluszka, a kwestie adopcji nie były w ogóle brane pod uwagę. W domu Danuty ma spokój, koty, które uwielbia, troskliwą, solidną opiekę i pomoc medyczną w zasięgu ręki.
Ta aukcja to moja serdeczna prośba o wsparcie w zapewnieniu kociemu dziecku wszystkiego, co najlepsze. Diagnostyka zawsze jest bardzo kosztowna, a ta specjalistyczna potrafi przyprawić o zawrót głowy.

perełki dyżurowe – dyspozycyjność

Są tematy w Fundacji, które można określić jednym słowem: bumerang.
Wiemy wszyscy, co oznacza to słowo i dlaczego używamy go, żeby podkreślić jeszcze mocniej sytuację lub okoliczności, które mimo podejmowania licznych oraz uporczywych prób, nadal zdarzają się nie w trybie sporadycznym, a raczej permanentnym. Czytaj dalej

perełki dyżurowe, u mnie będą miały najlepiej

Codziennie, od poniedziałku do piątku w godzinach 17:00 – 18:30, przez cały rok, odbieram rzetelnie telefony, oddzwaniam, odpowiadam na sms-y, informuję, instruuję, doradzam, tłumaczę. Skracam drogę otrzymania pomocy maksymalnie, działam kompletnie inaczej niż inni. Nie zapraszam do siebie osób, dla których pomoc zamyka się tylko do wyznaczenia kliniki na zabieg. Działam rutynowo, pełniąc rolę pośrednika, zakładając, że interwencja, czy pierwsze wsparcie, zaczyna się od eliminacji dalszego rozmnażania. Czytaj dalej

motywacje

Szefowa zarządza, nadzoruje, modeluje, akceptuje projekty, przydziela zadania oraz reprezentuje organizację w mediach, urzędach i na wydarzeniach. Ponadto wspiera, doradza i roztacza opiekę nie tylko nad dorosłymi wolontariuszami. Czytaj dalej

misje z dedykacją

Fundacja zawsze jako pierwsza staje do pomocy — mamy ten odruch dosłownie w trybie „bezwarunkowym”. Nigdy nie działamy na pół gwizdka, delikatnie czy niedbale. Nasze wsparcie jest zawsze przemyślane i dostosowane do potrzeb poszkodowanych. To, że zaangażujemy się w pomoc, jest tak pewne, jak to, że słońce świeci w dzień, a księżyc w nocy. W Kociej Mamie nie istnieją okoliczności wykluczające troskę o potrzebujące istoty. Nie wybieramy, komu pomagamy. Czytaj dalej