Pozwól kotu iść na spacer

Kot wychodzi jak zwykle na poranny spacer, a potem długo nie wraca? A może ładny, przyjazny kot przysiadł sobie w naszym ogródku? Kiedyś z potrzeby chwili powstał na stronie Bank kotów zaginionych…

Czy koty, jak ludzie, wychodzą z domu po chleb i nie ma ich nawet kilka lat, bo tracą pamięć albo ulegają nieszczęśliwym wypadkom, a my dowiadujemy się o tym po latach albo wcale?

Rozmawiając z opiekunami, którzy znaleźli albo napotkali na swojej drodze kota łagodnego, znając zwyczaje i nawyki kotów wychodzących, wysnuwam wnioski, które dla mnie, kociej opiekunki, są bardzo jasne i czytelne. Sądzę, że jest grupa ludzi, która całkiem nieświadomie i z dobrego serca przygarnia kota domowego mieszkającego w domu z ogrodem, na parterze w bloku czy kamienicy, który zwyczajnie lubi sobie spacerować.

A jak dochodzi do takiej sytuacji?

Koty mieszkające z nami dzielą się na dwie grupy. Te które lubią wychodzić na podwórko czy do ogrodu i takie, które nawet przy otwartych całymi dniami drzwiach i oknach nie wyjdą z domu. Dla nich wystarczającą atrakcją jest oglądanie świata z parapetu bądź z dachu. Są bojaźliwe, ostrożne i nawet jeśli opuszczą na moment dom, to muszą mieć w zasięgu wzroku opiekunów albo świadomość, że w każdej chwili mogą bez przeszkód wrócić. I jest druga grupa kotów – one są żądne przygód, niespokojne, im każda zabawa szybko się nudzi, cięgle wymyślają jakieś psoty i figle. I właśnie ta nuda jest przyczyną, że kiedy już poznają każdy zakamarek podwórka, wędrują w poszukiwaniu przygód dalej.

Kiedy spotkamy na swej drodze kota miłego, zadbanego, który nawet się do nas łasi i przymila, a jest to okolica zamieszkała, nie zabierajmy go ze sobą. Kot pomyszkuje po okolicy i wróci sam do domu. Możemy, dla własnego spokoju, zapytać napotkanych ludzi czy wiedzą coś o tym kocie, ale na tym powinna się zakończyć nasza interwencja.
 To samo dotyczy kotów mieszkających na wsi.

Wiadomo, że z edukacją prozwierzęcą nasze społeczeństwo często nie ma kontaktu, a wśród ludzi pokutują jeszcze dziwne przesądy i zabobony. Ludzie wierzą, że kotki po sterylizacji są leniwe, a kastracja to okaleczanie kocura. Efekt jest taki, że długo jeszcze będziemy walczyć z nadmierną populacją kotów na polskich wsiach.

Natury się nie oszuka, ona ma swoje prawa. Koty niekastrowane będą zawsze wędrować po okolicy w poszukiwaniu kotek chętnych na kocie zaloty, dlatego takich kotów nie zabieramy także.

Musimy mieć świadomość, że ktoś na te koty czeka. Skoro nie są chude, brudne, zagłodzone, to oznacza, że mają swego opiekuna, który może nie postępuje tak, jakbyśmy sobie życzyli, ale nie krzywdzi kota i jest jego przyjacielem. Miejmy tę wyobraźnię. Jak sami byśmy tęsknili i byli zaniepokojeni, gdyby nasz kot nie wrócił z codziennego spaceru?

Nie zabierajcie do domów kotów, które są łagodne, zdrowe i czyste. Jeśli nawet taki kot idzie za Wami do domu, po nakarmieniu sprawdźcie, czy nie chce wyjść z powrotem na dwór, wywieście ogłoszenia w widocznych miejscach, że opiekujecie się kotem zagubionym.