Cztery pory roku w Fundacji

Jest rzeczą naturalną, że opiekunowie i karmiciele kotów kierują swe kroki do Fundacji oczekując pomocy, wsparcia, porady, bo jak sama nazwa wskazuje, jest to stricte kocia organizacja.

Żeby uniknąć sytuacji przykrych postanowiłam  pokazać nasze kocie pory aktywności czyli jak działa kocia mama od kuchni. Dla jasności i przejrzystości oraz stopnia aktywności Fundacji zaprezentuję pracę FKM za punkty główne mając pory roku.


zima

Zima jest czasem letargu. Nie mamy w domach małych kociąt, więc staramy się wtedy pomagać kotom starszym i wolnożyjącym.  Pomagamy w adopcjach, leczymy jeśli występuje taka konieczność.

Zimą koty grzeją się na silnikach aut i jest to ogromny problem, bowiem moment nieuwagi z obu stron – człowieka i kota – może w konsekwencji doprowadzić do śmierci bądź trwałego kalectwa zwierzaka.

Jest to też pora na organizowanie zbiórek żywności. Mamy pod opieką kilka kocich enklaw, w których mieszkają koty oporne na wszelkie próby socjalizacji. Fundacja partycypuje w kosztach ich leczenia i żywienia, co jest niestety stałym obciążeniem finansowym.

Zimą częściej pojawiamy się na kiermaszach, na których sprzedajemy kocie gadżety oraz na spotkaniach edukacyjnych. Mimo chłodu i śniegu łatwiej wygospodarować moment na spotkanie w kwestii podjęcia współpracy, czy włączenia się do projektu samorządowego.

Kiedy przyroda odpoczywa, koty gromadzą siły na wiosenne harce i amory, my naprawiamy sprzęty fundacyjne, porządkujemy karmę, przygotowujemy sprawozdania i bilanse.


wiosna

Kiedy wiosną domy tymczasowe świecą pustkami, a na adopcje czeka już tylko kocia młodzież i koty dorosłe, my ruszamy na łowy na koty wolnożyjące. Zaopatrzone w klatki łapki, nie czekamy na program sponsorowany przez Urząd Miasta, odławiamy kocice i kocury, a wydatki pokrywamy ze swoich środków. Wiosną koty się marcują, ale my nie chcemy kolejnych miotów, więc skoro możemy zapobiegać, robimy to.

W tym czasie nadal lekcje edukacyjne przeprowadzane są bardzo intensywnie. Chętnie przyjmujemy zaproszenia, nie ograniczając się do terenu Łodzi.

Wiosna to także ostatni moment na zgromadzenie leków, szczepionek, surowicy i karmy weterynaryjnej, żeby w okresie natężonego wysypu kociąt, generować wydatki tylko z przeznaczeniem na leczenie.

Pod koniec wiosny jak perełki zaczynają się pojawiać pierwsze, przeważnie chore, kocięta. Nie zajmują one jednak długo miejsc w naszych kocich przedszkolach, ponieważ wiosną chętnych na adopcję jest wielu, a kociąt jeszcze mało.


lato

 

Lato dla Fundacji jest także okresem wyjątkowym – to czas wielu, niekoniecznie miłych atrakcji.

Typowo letnim problemem są koty porzucone przez opiekunów, którzy uznali, że najłatwiej tak pozbyć się problemu zorganizowania kotu opieki na czas ich urlopu.
Do nas dzwonią sąsiedzi, rodzina, ludzie postronni… Schemat jest jeden – opiekunowie wyjechali, kot się błąka, dzwoniący nie znają albo nie chcą podawać daty powrotu opiekunów. Prośba ta sama: „Zabierzcie kota, bo oddam do schroniska.” Często przyjmujemy, cóż mamy począć? Godzimy się na szantaż mając na uwadze dobro kota.

W domach tymczasowych jest już pełne obłożenie, a lato jeszcze nie jest na półmetku.  Zewsząd pojawiają się sygnały o miotach kocich osesków. Liczymy te, które trzeba zabrać, karmicieli prosimy o zapisanie daty narodzin kociąt i kontakt z Fundacją, gdy maluchy skończą pięć tygodni. Robimy też listy karmicieli, którzy mają pod opieką karmiące kotki. To wiedza, która staje się bardzo cenna, kiedy pod naszą opiekę trafiają bardzo młode i zupełnie niesamodzielne kocięta.

Nasze domy tymczasowe zapełniają się błyskawicznie, potencjalni chętni podróżują, karmiciele kotów również myślą o wyjazdach, więc proszą o przejęcie opieki, robi się gęsta atmosfera, nie tylko od temperatury powietrza… Mamy wrażenie, jakby wszystkie koty świata czyhały na nas, jesteśmy przemęczone, przytłoczone ogromem próśb o interwencję. Zaczynamy nerwowo reagować na ludzkie żądania, dzwoniące telefony, na żale, na pretensje, wymówki, często czujemy się rozgoryczone postawą ludzi, ich brakiem aktywności i chęci współpracy.

Domy przepełnione małymi kotami. Dodatkowo bardzo często są to mioty chore, zatem spędzamy długie godziny na kroplówkach w lecznicach, podajemy leki, robimy zastrzyki. W międzyczasie chodzimy do pracy, sprzątamy kuwety, czytamy dzieciom bajki przed snem, smarujemy pokąsane dłonie, gotujemy obiady, odbieramy setny telefon z w sprawie kotów…

O lekcjach i pogadankach w sezonie letnim zapominamy, nikt nie ma czasu ani siły na te spotkania.

Następną letnią atrakcją są wypadki lokomocyjne. Koty jak ludzie, nagle poczuły ochotę na podróże, tracą czujność, ostrożność i mamy pacjenta kwalifikującego się do operacji kostnej.

Swoje epidemie ma każde lato. Był czas kaliciwirozy, panleukopenii, kociego kataru – dziwnej mutacji opornej na stosowane leki. Bakterie i wirusy co roku mutują, więc nigdy nie wiemy, co nas w danym roku zaskoczy.

Lato to dla Fundacji czas najgorszy. Z jednej strony opieka nad kociętami wiąże się z ogromnymi wydatkami finansowymi. Z drugiej zawsze nadchodzi moment, kiedy wszystkie nasze skrupulatne plany biorą w łeb i pozostaje nam improwizacja, by jakoś ogarnąć chaos wokół nas. Skuteczne opanowywanie kolejnych kryzysów bardzo nas cieszy, ale i męczy emocjonalnie. Dlatego z radością witamy koniec lata, totalnie zmęczone, czekamy na jesień.


jesień

Gromadzimy zbiory i szykujemy się do zimy!
Kociaki podrosły, zdrowieją te, które były chore, no i wreszcie zaczynają się adopcje – telefony dzwonią, dziewczyny przepytują chętnych, przekazują koty pod opiekę tym, którzy przeszli weryfikację pozytywnie i spokojniejsze już, zabieramy sukcesywnie oczekujące maluchy. Pustoszeją również lecznice współpracujące z Kocią Mamą. Kocięta wyleczone, wolne od kociego kataru czy grzybicy stają się radością w kolejnych domach.

To także czas do adopcji dorosłych kotów. Już się nie boimy, że futrzak pojedzie na działkę by zastępować łapkę na myszy i tam zostanie na zimę.

Ludzie wracają z działek, przejmujemy od nich koty dorosłe, którymi się opiekowali, bo ktoś wyrzucił je latem w ramach porządków, bądź zapomniał je zabrać, wracając do miasta.

Jesienią wracamy też do przeprowadzania spotkań edukacyjnych, zaległych interwencji, skupiamy się na organizowaniu zbiorek karmy, leków, zajmujemy się promocją gadżetów na Allegro. Uaktywniamy te formy, na które nie było ani czasu, ani siły latem.

Jesień to także pora, kiedy mamy czas na naukę nowych wolontariuszy, na reorganizację grupy, na nowe projekty. Zwalniamy obroty, odpoczywamy, nadrabiamy zaległości.
To też okres, kiedy kupujemy i stawiamy kocie budki, by kociaki przed zimą poznały ich przydatność i zamieszkały w nich.