Codzienność fundacyjna czyli aspekty, o których wspomina się rzadko

Kojarzymy się branżowo, jako organizacja, której aktywność ma wysokie notowania.
Doceniam to bardzo, szczególnie, że wypracowałyśmy sobie taką opinię u współpracujących z nami urzędników. Nie jestem naiwna. Wiem, że każdy sukces ma oprócz sympatyków także wrogów. Taka sytuacja już mnie nie boli, raczej jestem dumna, że nam przypadła w udziale rola przewodnika po tym dość trudnym szlaku.

To inni podpatrują nasze rozwiązania, przejmują sposób działania, naśladują pomysły.
Otwierać te same drzwi, ale w inny, nowy sposób, to bardzo trudna umiejętność. Zyskać naśladowców, osiągnięcie wyjątkowe. Nam udaje się w nowych ramach budować przestrzeń życiową dla bytujących obok kotów.
To największy sukces FKM.

Zespół kobiet, które jedną ręką mieszają zupę, bawią dziecko, albo taszczą zakupy, drugą trzymają telefon – narzędzie bardzo ważne w naszym wolontariacie. Między nami nie ma określonych godzin pracy. Pocztowe odpowiedzi konsultuję z Basią, gdy maleńki Michaś śpi. Z Weroniką, zanim wyruszy do pracy, obie wstajemy bladym świtem. Z Emilką wybieram zdjęcia do kolejnego kalendarza, gdy odprowadza Laurę do szkoły. Z Renią ustalam spotkania edukacyjne, gdy uczy psa odwagi na spacerze. Z czatów korzystają wszystkie, koordynatorki, opiekunki DT, zgłaszające interwencje, mające pytania, zgłaszające potrzeby wyprawkowe bądź lekowe. Wiedzą, że się odezwę.

Żyjemy i działamy w wymiarze kompletnie obcym, nietypowym, diametralnie różniącym się od tradycyjnego trybu pracy organizacji. Obce nam są takie formy jak dyżury w siedzibie, gdzie działaczki tracą godziny oczekując na karmiciela, zebrania czy narady. Myślę, że funkcjonujemy o niebo sprawniej właśnie dzięki niekonwencjonalnej metodzie, która w naszej społeczności sprawdza się, jest efektywna, a co najważniejsze jest w pełni akceptowalna przez wolontariuszki.

Zawsze lubiłam niecodzienne rozwiązania, eksperymenty i nowe pomysły, jednocześnie ceniąc rzetelność, punktualność i kompetencję. Chętnie reorganizowałam pracę mając na uwadze sugestie sztabu odpowiedzialnego za poszczególne aktywności. Pomysł podziału pracy wolontariuszek na grupy tematyczne okazał się strzałem w dziesiątkę. Procentuje szybszą komunikacją, lepszą skutecznością. Jako szefową interesuje mnie wynik finalny, realizacja powierzonego zadania. Wybór metody pozostawiam wolontariuszce.

W nasze aktywności od dawna wpisana jest edukacja, ale i marketing oraz zabieganie o sponsoring. Uważam, że i na tych polach poruszamy się sprawnie. Emilia z powodzeniem negocjuje kampanie reklamowe, ja sprawdzam się w roli menadżera, a Marta pilotuje księgowość.

Zaufanie, świadomość wiedzy oraz kompetencji procentuje świetną pracą. Nie tracimy czasu na czcze dyskusje, prężnie działamy, bo umiemy puścić w niepamięć drobne spory i kontrowersje, dotyczy to także osób spoza ścisłego kręgu regulujących pracą Fundacji.

Propozycję jakby poprawić pracę FKM miało wiele osób, dobrze, że umiem stawiać granice współpracy.
Na trudną zdecydowałam się drogę, sama mocno nadwrażliwa, przyciągająca jak magnes, tak samo niepokorne. Teraz po 10 latach pracy zbieram żniwo serca, otwartości, odwagi, decyzji, kiedy pewnego dnia wpadłyśmy na rewelacyjny pomysł, by mieć swoją fundację.