Razem dla Nera

Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie szukał pomocy dla psa akurat u Kociej Mamy. Od lat tłumaczę, że nie mam najmniejszej awersji do szczekających futer, miałam nawet jakieś psy pod opieką, jednak nie umiem kompletnie być tak skuteczną w interwencji czy adopcji, jak w przypadku moich ukochanych kotów. W tej płaszczyźnie czuję się dosłownie, jak przysłowiowa ryba w wodzie. Jednak niekiedy i ja łamię utarte schematy i podejmuję wyzwanie w kompletnie mi obcym obszarze.

Czytaj dalej

Szybko i sprawnie!

Nie chciałam tej interwencji, ale skoro powiedziałam „A” wiadomo, przyszedł czas na „Ą”. Tym razem poszło sprawnie jak po sznurku i co najśmieszniejsze, obyło się także bez pisania durnych dokumentów. Nie mogę idąc za przykładem innych, i bagatelizować już dość skomplikowanej sytuacji udając, że nie dostrzegam problemu. Opiekun jest w takim wieku, że czas raczej ani nam ani psom nie sprzyja. Daleka od pesymizmu i czarnowidzenia realnie oceniam fakty.
Nie chcę, by nauczone wolności zwierzaki, trafiły do schroniska czy przytuliska, trzeba zacząć szukać im odpowiedzialnych domów, ale punktem wyjściowym jest ich kastracja.

Czytaj dalej

I znowu wyjątek

Tym razem będzie krótko, zresztą już kilka tygodni temu sygnalizowałam temat.

Łódź, okolice między Zarzewem a Starym Widzewem, bytuje tam od lat kilka zdziczałych psów. Rodzą się rzecz jasna i psie dzieci. Męskie szczeniaczki mają wzięcie, gorzej z suniami, na nie jest znacznie mniej chętnych. Barierą jest koszt sterylizacji oraz wizja wychodzenia z suką na spacer w towarzystwie adoratorów, kiedy akurat nastaje czas rui.

Czytaj dalej

Z dystansem do tematu

O tych psach usłyszałam jakoś kilka albo kilkanaście miesięcy temu. Informacja na tyle mocno zapisała  się w mojej pamięci, że kiedy temat powracał, wiedziałam, czego konkretnie dotyczy.

Nie reagowałam stojąc na stanowisku, że jasno zdefiniowany jest profil działania, nie chcę poszerzać działalności Fundacji ponieważ  swobodnie poruszam się wyłącznie w kocim  wymiarze i o ile mam pomysł dosłownie na każdego kota, o tyle z psami kompletnie sobie nie radzę.

Czytaj dalej

Iwo

O tym psie usłyszałam kilka miesięcy temu. Pewnego dnia pojawił się w enklawie prowadzonej przez Anetkę. Wielki, kudłaty, ufny, takie ogromne ciele o łagodnym usposobieniu. Obiegł podwórko, obwąchał zakamarki, popatrzył uważnie na gospodarzy, powarczał na koty, machnął kilka razy ogonem, jakby mówiąc: no fajnie kochani, podoba mi się, zostaję!

Czytaj dalej