Bandzior, który szukał domu

Ten kot pojawił się niespodziewanie na pracowniczych działkach i zamieszkał, uzurpując sobie prawo do bycia szefem, zgodnie z bezczelną kocią filozofią narzucania innym swoich postanowień. I tak zawsze pierwszy był przy misce, zawsze niestrudzenie witał odwiedzające stado opiekunki, zawsze niezłomnie przeganiał inne koty sam zabiegając o „merdy” i „mizianki”. Towarzyszył ludziom krok w krok zachowując się bardziej jak pies. Kłopot z nim był ogromny, bowiem mimo miłości do ludzi, relacja z innymi osobnikami tej grupy eliminowała adopcję w rodzaju: „na dokocenie”.

Czytaj dalej

Atrakcje u schyłku zimy… czyli o pechowym Puchaczu, który miał farta

Zima była nijaka, raczej mało kłopotliwa, ale żebyśmy tak zupełnie nie zapomnieli co oznaczają dwucyfrowe mrozy, postanowiła nam trochę dokuczyć, jak to mówiła moja Babcia: żeby wygonić choroby. Od razu poszły w ruch czapki, szale, kominy, wyciągnęliśmy z szaf grube płaszcze, puchowe kurtki i kożuchy. Mały był ruch na ulicach, przechodnie szybko przemykali z pracy do domu. Szkoda tylko, że Zima nie była na tyle szczodra, by sypnąć puchatym śniegiem, wtedy byłoby cudnie szczególnie dla dzieci.

Z punktu widzenia Kociary inaczej odbieram srogie mrozy. Rozdaję więcej suchej karmy, przydzielam domki i budki styropianowe. Mam świadomość, że niska temperatura nie tylko dla ludzi jest bardzo przykra.

Czytaj dalej

Dziki kocur z Rudy

Ruda, dzielnica na skraju Łodzi. Niezwykła, malownicza, klimatyczna. Zielona, położona na pagórkach, bogata w tajemnicze ścieżki spacerowe. Godzinami można wędrować podziwiając stare, przedwojenne wille, perełki architektury tak unikatowe, że objęte ochroną konserwatora. Lubię tam bywać, szczególnego uroku dodają szemrzące niewidoczne strumyki, ukryte w gąszczu liści rosnących dziko bluszczów i krzaków.

Czytaj dalej