W obliczu wojny

Po raz kolejny, tym razem niestety z okazji dramatycznych wydarzeń, przyszło nam wolontariuszom Fundacji zdawać najtrudniejszy życiowy sprawdzań z empatii, troski o los zwierząt, ale także łączymy siły by wspierać uchodźców, którzy uciekli przed zagładą. Nie jesteśmy politykami, nie jesteśmy żołnierzami, ale postawa całej mojej Kociej Mamy jest jak zwykle wyjątkowa i godna naśladowania. Nie bawimy się w żadne politycznie poprawne spekulacje, nie kręcimy przy okazji pomagania swoich drobnych interesów, jesteśmy w tym co czynimy bezinteresowne, kierujemy się sercem świadome tragedii jaka spotkała napadnięty naród. Pomagamy, jak umiemy.

Czytaj dalej

Ponownie Mały Domek

W Małym Domku spotkałyśmy osoby o wielkim społecznym sercu, z świadomością, jakiej należy pozazdrościć.  Spotkanie z Fundacją zostało zaplanowane po szczególnej i wnikliwej analizie wieloletniej pracy na rzecz kotów, projektów dedykowanych ludziom i dzieciom. Nie było żadnej przypadkowości. Intencje były jasne i czytelne, poparte rzetelną wiedzą na temat naszych prozwierzęcych dokonań. Celem nie było zaproszenie, jakiejś tam pierwszej lepszej organizacji, która wygłosi stosowną pogadankę. Zamiarem było jeszcze lepsze poznanie Kociej Mamy i przeróżnych form działania, ale i sposobu w jaki można nam jeszcze bardziej pomóc.

Czytaj dalej

Kompletnie inaczej

Przykro mi niesłychanie, że nie miałam okazji poznać osobiście nowej społeczności, która z entuzjazmem przyjęła Fundację w swoich progach.

Od początku komunikacja była rewelacyjna, Renata nie zgłaszała najmniejszych zastrzeżeń.
Atmosfery nie zepsuły zmiany pierwotnych ustaleń, a wszystkie poprawki, przyjmowane były z ogromnym wyrozumieniem i aktywnością zmierzającą do konstruktywnego dopięcia szczegółów. Nie trzeba było wyjaśniać kwestii związanych z trybem pracy w wolontariacie. Nie zdziwił fakt pracującej mamy z dzieckiem. Ta wizyta była nam potrzebna. Dodała energii, zapału, odbudowała wiarę w fajnych ludzi. W przypadku tej edukacji spotkałyśmy się wyłącznie z życzliwością, szacunkiem i podziwem.

Czytaj dalej

KotoManiak w akcji czyli historia rowerowej kotki

Ta historia cementuje zasadność wyboru Jacka na pierwszego w historii Kociej Mamy Super Kotomana.

Jest oddany bezgranicznie kotom i Fundacji. Osobiście mam w Nim szczerego przyjaciela. Zawsze, ale to zawsze stara się mnie wesprzeć, zdjąć maksimum obowiązków, rozumiejąc ile zadań spadło na moje barki po założeniu Fundacji. Nie dywaguje, nie szuka wykrętów, nie wymyśla dziwnych argumentów, by wymóc prowadzenie interwencji. Tacy ludzie są bezcenni, dodają wiary, siły, pozytywnego kopniaka do pracy.

Czytaj dalej

Magiczne torebki

Pamiętamy, że kiedyś był taki moment w dziejach Fundacji, kiedy totalnie zmęczona, zaczęłam rozważać zamknięcie Kociej Mamy. Miałam uczucie, że zbudowałam coś, co wymyka mi się spod kontroli, nad czym mam kłopot zapanować, ogarnąć, by uporządkować działania, a urodzony perfekcjonista-pracoholik ciężko godzi się z takim faktem.

Czytaj dalej