Codzienność

Ta historia jest jedną z wielu, jakie przyszło mi w ramach pracy codziennej poznać. Nie wybiera się interwencji, nie klasyfikuje na lepsze i gorsze, nie odwraca głowy i oczu od środowiska, które otacza nas na co dzień. Koty są wszędzie, kradną serca wszystkich, bogatych, biednych, tych prawych, ale i tych, którzy delikatnie otarli się o ciemniejszą stronę życia i płacą rachunek za swoje wyczyny w miejscach, gdzie odbywa się kary w odosobnieniu.

Czytaj dalej

Kocie wybory

Przyjechała do nas dokładnie dwa tygodnie temu. W Puszczy Piskiej została zgrabnie przeprowadzona akcja odłowu kociej rodziny. Mieszkańcy pewnego ośrodka pod dowództwem doktor Anny bezkolizyjnie, błyskawicznie, sprawnie złapali matkę i trzy smarki.
Pakiet trafił w najlepsze ręce znakomitego „oswajacza”, to oprócz leczenia moich futer jest dodatkowym hobby ulubionym mojej przekochanej doktor Anny. Żaden ze współpracujących z Fundacją lekarzy nie może się pochwalić podobną ilością zsocjalizowanych kotów.

Czytaj dalej

Historia pewnej interwencji

Od lat powtarzam: trzymajmy się wypracowanego interwencyjnego schematu, wtedy jest szansa na szybką i skuteczną interwencję, nie zmuszającą mnie do stania między przysłowiowym młotem a kowadłem. Ta akcja na rzecz środowiskowych kotów nadaje się znakomicie na scenariusz do przygodowo- sensacyjnego filmu z gatunku: komedia pomyłek.
Punktem inspirującym do działania w tym wypadku jest przeogromna empatia dwóch kobiet, ich szalona miłość do kotów, a dreszczyku emocji dodającego pikanterii całej sytuacji zafundowała nam również odrobina niewiedzy odnośnie pracy Fundacji, jej wyposażenia oraz kondycji adopcyjnej.

Czytaj dalej

Wysyp

To miejsce odwiedzałam nie raz. Te karmicielki znam od lat. Współpraca jest obustronna, spokojna, rzetelna. Każda ze stron zna swoje prawa i obowiązki. One codziennie karmią, monitorują zdrowie. Ja wydaję karmę, leki, ale czasem czynnie włączam się w pomoc. Kiedy to następuje? W sytuacjach, kiedy im brakuje mojego kociego doświadczenia!

Czytaj dalej

Miska była przygotowana

Sobota rano. Tradycyjnie mam wyciszony telefon, każdy kto mnie zna, wie mimo tego faktu jak się ze mną skontaktować.
Dobija się Maryla! Co tam? Szybko rzucam.
Pani na działce znalazła kotkę sąsiada, okociła się, są cztery małe… Pan nie odbiera telefonu, to człowiek bardzo mocno wiekowy, ma ponad 80 lat, nie widziała go od ubiegłej jesieni, wiesz wszystko mogło się zadziać…

Czytaj dalej

Ostatnie kociaki

Robi się coraz zimniej, to stan raczej normalny o tej porze. Tradycyjnie, zbieramy ostatnie kocie dzieci, szczególnie te pozostawione przez matki. Natura rządzi się swymi prawami i choć nam ludziom często wydaje się, że są okrutne, ale na typowe zachowanie zwierząt nie mamy na szczęście wpływu.

Czytaj dalej

Kocia dziupla

Słowo „ dziupla” kojarzy nam się jednoznacznie z dobrze ukrytym przed ludzkim okiem fantem. Zaczerpnięte zostało z zachowania naszych braci mniejszych przez jego dowcipnych obserwatorów. Nieważne, czy mieli oni na myśli chomiki, szczury, czy też przepiękne wiewiórki. Termin dotyczy sytuacyjnego zachowania, kiedy to bystre zwierzę stara się swoje zbiory ukryć tak dobrze, by nikt inny ze zgromadzonych zapasów nie skorzystał.
Ja w tym roku także skorzystałam z pomocy dziupli, ale dotyczyło to, jak zwykle w moim przypadku, przyjętych do Fundacji kotów.

Czytaj dalej

Sprzęt do zadań specjalnych

Wychowana w ogromnej swobodzie, ale z tradycyjnymi moralnymi granicami, w akceptacji nawet niezrozumiałych dla otoczenia pomysłów, wchodziłam w życie pełna szalonych pomysłów. Dosłownie i w przenośni byłam dzieckiem szczęścia. Jednak, jak powtarzam od lat, życie lubi płatać figle i przyginać kark, nawet wolnym od buty ludziom. Tak było i ze mną. W wieku 13 lat skończyło się moje beztroskie dzieciństwo z powodu ciężkiej nieuleczalnej choroby matki.

Zbyt szybko weszłam w dorosłe życie, zbyt trudne spadły obowiązki na dziewczynkę, która przypominała Anię z Zielonego Wzgórza.

Czytaj dalej

Udany rekonesans

Oby takich interwencji więcej, oby więcej takich fajnych ludzi.

Pani lat 86, syn kociarz też już nie młodzian i córka wspierająca ich działania mieszkająca w Otwocku. Teofilów. Opuszczone działki pracownicze nieopodal ulicy Judyma. Tradycyjnie okociły się te, które miały być kocurami. Automatycznie zrodził się problem, bo nieopodal mieszka miłośnik i hodowca gołębi. Matki buszują na razie w chaszczach i krzakach, ale lada moment cała gromada zacznie się uczyć polować. Chcąc uniknąć dramatu, kociarze udali się po pomoc do najbliższej lecznicy. Otrzymali namiar na Fundację.

Czytaj dalej