Brakuje mi dystansu…

Od prawie dwudziestu lat wydaję koty do adopcji. Różne, małe, młode, stare i nawet chore. Moje ogłoszenie o dwóch kotach, które poznały się w schronisku i zaprzyjaźniły, a wspólnie miały 6 łap zrobiło furorę w gazecie, do której to systematycznie słałam posty adopcyjne.

Od zawsze umiałam zdobyć pomocników w ratowaniu kotów. Wtedy, dzięki kotom łapanym u pewnego pana, który wyhodował na swoim tarasie ponad 20 dzikusków, szukając im domów trafiłam na dwie cudowne istoty, też kociary, które pracowały w biurze ogłoszeń. Co tydzień Sylwia z Anną pilnowały, bym przygotowała pakiet anonsów i ,co było znamienne, właścicielka biura zrezygnowała z pobierania ode mnie opłat. To był zaczątek kociego wolontariatu.

Koty trójłapki rozpoczęły nowy etap mojej kociej pracy. Bardziej skierowałam się na pomaganie chorym, niepełnosprawnym, wycofanym.

Czytaj dalej

Adopcje w pakiecie – jak to się zaczęło…

Pomysł adopcji w pakiecie zrodził się samoistnie. Ludzie wiedzą, że mam szczególnie miękkie serce do tych kalekich. Ja, taka twarda kobieta, mocno stąpająca po ziemi, jestem w stanie zawrzeć pakt z diabłem dla dobra tych z odrobinę innej bajki.

Mam ja i one to szczęście, że stworzyłam mocną ekipę ratującą. Wyjątkowi wolontariusze, mega zdolni lekarze, można wspólnie góry przenosić.

Czytaj dalej

Łapanie ślepka

Mówimy o Niej Ruda, bez względu na to jakiego koloru obecnie są Jej włosy.
Wiele nam to ułatwia w fundacyjnej komunikacji, bowiem jakoś trzeba sobie poradzić w sytuacji kiedy trzy Izy działają w Kociej Mamie.

Czytaj dalej

Mówią o nich koty patrzące sercem…

Odczekałam kilka dni. To był konieczny czas na uspokojenie emocji. Na ochłonięcie.
Każdemu. Dla Werki, dla mnie, dla weterynarzy. Miałam już koty ślepe, ale nie tyle jednocześnie.

Sobota.
Narada.
Daria, szefowa Vet- Medu:
– Kiedy weszłam na szpital, zamurowało mnie, pierwsza myśl, to eutanazja, ale kiedy przeczytałam pod czyją opieką są te kociaki, natychmiast zrozumiałam, że przede mną i zespołem jeszcze jedno trudne wyzwanie.
Ja, szefowa Kociej Mamy:
– Cóż. Doktor jaki mamy plan?

Czytaj dalej

Nikt dramatu nie wróży…

Zawsze tak jest. Kiedy otrzymało się pomoc raz i to skutecznie, chętniej się znowu do znajomych drzwi stuka.

Trzy lata mijają odkąd prowadziłyśmy interwencję w Uniejowie.

Znamy wszyscy sławne już termy, nieopodal położony jest Borysew z mini zoo i ciekawymi zwierzakami, wioska indiańska z atrakcjami, zamek Cystersów, rzeka Warta zapewniająca ukojenie nerwów dla wędkarzy i fajne grzybowe lasy i w tym wszystkim tkwią niestety kociarze kompletnie skazani na samych siebie.

Kiedy działała Filia w Szadku znaleźli drogę do Kociej Mamy.
Czytaj dalej

Fundacja a reszta niby kociego świata

Historia kota jest przykładem sposobu pracy Fundacji. Będzie anonimowa.
Ze względu na osoby trzecie, ale i wypracowany styl.  Nie chcę powielać złych wzorów ani też nikogo oceniać. Nie będziemy piętnować, wzbudzać sensacji a już tym bardziej pisać, że każde 5 zł to datek, który uratuje tego kota.

Czytaj dalej

Kocie drogi

Koty się włóczą,  wszystkie, bez wyjątku, zarówno domowe jak i te wolno żyjące.
Obserwuję swoje, puchate, wypieszczone, siłą zabierane na noc do domu. Rano godzinami krążą po ogrodzie sprawdzając tropy, wietrząc nosem zapach gościa, który buszował na ich terytorium w nocy. One rzecz jasna wolałyby pełnić nocną wartę, ale wątpię czy wtedy spałabym spokojnie. Dlatego stosuję to lekkie zniewolenie, zawsze wieczorem wabię je do do domu podstępem. Rytuał powtarza się codziennie o tej samej porze, dlatego podejrzewam, że traktują moją nadopiekuńczość jak element fajnej zabawy. Z kotem się nie wygra. Gdyby chciały, to tak by się schowały, że nawet znając każdy zakamarek ogrodu i tak bym ich nie znalazła.

Czytaj dalej