Nikt dramatu nie wróży…

Zawsze tak jest. Kiedy otrzymało się pomoc raz i to skutecznie, chętniej się znowu do znajomych drzwi stuka.

Trzy lata mijają odkąd prowadziłyśmy interwencję w Uniejowie.

Znamy wszyscy sławne już termy, nieopodal położony jest Borysew z mini zoo i ciekawymi zwierzakami, wioska indiańska z atrakcjami, zamek Cystersów, rzeka Warta zapewniająca ukojenie nerwów dla wędkarzy i fajne grzybowe lasy i w tym wszystkim tkwią niestety kociarze kompletnie skazani na samych siebie.

Kiedy działała Filia w Szadku znaleźli drogę do Kociej Mamy.
Czytaj dalej

Korzenie czyli kolejny desant czarnych kotów

Kiedyś chodziłam po wsi i pożyczałam koty. Jeden kot to zbyt mało.
Potem Babcia wpadła na pomysł, poradziła bym pożyczała koty dla Ciotki…
I tak przez kilka kolejnych wakacji ktoś z rodziny był wyróżniony, aż dorosłam i zrozumiałam jaką im sprawiałam „przysługę”.

Koty się rozmnażały, selekcja była naturalna. Jak to na wsi, cenne jest tylko zwierzę pracujące lub przynoszące dochód, wyjątkiem jest pies z racji pełnionych obowiązków, a kot darmozjad mógł liczyć na resztki z psiej miski. Dobrze znam realia wiejskie. Może to było jedną z przyczyn, że zawoziłam do ciotek i znajomych koty po zabiegach, by ich przekonać, do zmiany nawyków.

Kiedy założyłam Filię w Szadku, wrócił dzięki lokalnym kociarzom temat uniejowskich mruczków.
Czytaj dalej