Udany rekonesans

Oby takich interwencji więcej, oby więcej takich fajnych ludzi.

Pani lat 86, syn kociarz też już nie młodzian i córka wspierająca ich działania mieszkająca w Otwocku. Teofilów. Opuszczone działki pracownicze nieopodal ulicy Judyma. Tradycyjnie okociły się te, które miały być kocurami. Automatycznie zrodził się problem, bo nieopodal mieszka miłośnik i hodowca gołębi. Matki buszują na razie w chaszczach i krzakach, ale lada moment cała gromada zacznie się uczyć polować. Chcąc uniknąć dramatu, kociarze udali się po pomoc do najbliższej lecznicy. Otrzymali namiar na Fundację.

Przejęci losem swoich mruczących podopiecznych szczegółowo dopytywali jak działa Kocia Mama. Powiem, że bardzo mi było miło usłyszeć, że rekomendowała nas lecznica, z którą nie wiąże mnie współpraca.

„Nie ma lepszej Fundacji w Łodzi, aż miło patrzeć tak te dziewczyny działają!” Tak zachęceni zgłosili się do Maryli. Słysząc w jakim wieku są opiekunowie, nawet moment się nie wahałam. Miłość do kotów rozumiem, ale inaczej karmi się stadko 3-4 wyciętych kotów, a kompletnie inaczej dodatkowo maleńką nieporadną sforę. W tym wieku aktywność może się zmienić diametralnie każdego dnia.

Plan był prosty: zaczniemy od zbadania sytuacji, na ile opiekunowie są w stanie przejąć nasze działanie.

Na miejsce karmienia stawili się całą rodziną.  Zgodnie z umową koty były głodne. Moment zajęło mi złapanie kocurka, który okazał się młodą kotką.

Kiedy opiekun chce pomóc, kiedy rozumie dokładnie zasadę pracy Fundacji, komunikacja nie natrafia na żadne przeszkody. Gosia przeszkoliła jak działa klatka pułapka, ja przygotowałam lecznicę i ruszyła akcja. Już w Vetmedzie odebrałam telefon, że złapany został kolejny osobnik, pojawiły się także małe, które podczas naszej obecności gdzieś spały.

Dobre chęci, odpowiedni sprzęt, wiedza pozyskana od Fundacji gwarantem opanowania sytuacji. Szybko można rozwiązać każdy koci problem, wystarczy, że obie strony wykazują zrozumienie.

Dedykuję tę opowieść każdemu, kto ma postawę roszczeniową wobec Fundacji, kto palcem pokazuje miejsce, w którym karmi koty mówiąc: „To pani założyła Kocią Mamę, proszę przyjechać i zrobić porządek.”

Ci ludzie momentalnie zrozumieli ideę i zasadę naszej pracy. Zjawiamy się, oceniamy sytuację i proponujemy kolejność działania. Dzielimy się wiedzą zdobytą podczas rozlicznych kocich łapanek i przygotowujemy miejsce dla łapanych maluchów. Nie mam w tym momencie żadnego azylu, by przyjąć dorosłe osobniki, one otrzymają na ten moment budy, ale całą rozbrykaną piątkę oczywiście zabezpieczę, by dać im szansę na adopcję.

Szybko, sprawnie, kompetentnie w przemiłej, fajnej atmosferze. Poproszę takich zgłoszeń więcej!