Historia Neptuna czyli łzy same płyną kiedy sie czyta jego historie

Ten kot przyjechał w pierwszym transporcie uchodźców z Ukrainy.

Nie znamy dobrze jego historii, ale stan zdrowia świadczył o raczej trudnym życiu. Oko zmienione po kocim katarze, pozytywny wynik FIV, wycieńczony, chudy, z anemią i potworną giardią raczej kiepsko rokował adopcyjnie. Jednak Kocia Mama od zawsze walczy o takie właśnie koty, staje na głowie, by dać im szansę na dobre, fajne życie.

Kilka miesięcy temu sądziłam, że znalazłam dla Neptuna wymarzoną osobę, jednak szalenie się zawiodłam. Oddała kota, bo zwyczajnie się bała. Mam świadomość, że miała takie prawo, tylko zapomniała, że zabierając kota do domu niepotrzebnie zafundowała mu nadzieję. Powrót kota do kliniki okazał się katastrofą, wtedy to poprosiłam o adopcję mojego przyjaciela Jerzego – weterynarza, byłego dyrektora łódzkiego ZOO. To był celny strzał, dwaj panowie zaprzyjaźnili się natychmiast. Kot wolniutko dochodził do siebie, nabierał masy pokonywał kolejne choroby. Zniknęła anemia, robaczyca, giardia, nawet zapalenie płuc. Minęło kilka fajnych miesięcy, kiedy znowu stanęłam przed faktem konieczności szukania Neptunowi domu i to nie z powodu kaprysu, a zwalającej z nóg choroby jego opiekuna.

Kot wygląda cudnie, ma piękną mięciutką puszystą sierść, apetyt i co w tej sytuacji najbardziej boli, to dramatycznie pragnie być z człowiekiem, on nie ma pojęcia, że pozytywny wynik testu tak bardzo wpływa na jego sytuację i konieczność izolacji, ponieważ obecnie mieszka w klinice.
Nic mu nie dolega, nie ma gorączki i co najgorsze on ma dopiero 2 lata!
Nie mam pojęcia jak wybrnąć z sytuacji, nie mam pomysłu na przerwanie impasu.

Jest rada: adopcja do domu, w którym nie ma kota, ale mogą być inne zwierzaki albo do towarzystwa dla drugiego takiego samego osobnika.
Mam przykład jednej cudownej osoby, która mając w domu rasowego wydmuchanego kota zdecydowała się na przyjęcie uchodźca, który również ma pozytywny test. Wiktor przyjechał tym samym transportem co Neptun. Opiekunka czarnego nie miała serca kota oddać, przyjęła, pokochała i zachowując zalecone przez lekarza środki ostrożności nie wyobraża sobie, żeby mogła się z nim rozstać. Różni są ludzie, różne kierują nimi pobudki. Nie zawsze ten co przed nami klęka i całuje z szacunkiem ręce czyni to z potrzeby serca albo autentycznego szacunku do sprawy, która jest najważniejszą ideą mojego życia.

Różne już miałam przyjemność przeżyć sytuacje w życiu, czasem mnie żenują, czasem szokują, ale niekiedy i faktycznie zostają jako przemiłe cudne wspomnienia.
Proszę o dom dla Neptuna, nawet tymczasowy. Całość opieki nad nim, czyli wszelkie akcesoria do zabawy, jedzenie i żwirek są oczywiście po stronie Kociej Mamy. Może wspólnymi siłami uda nam się znaleźć cudowną osobę, zdecydowaną na wspólne życie z przekochanym miziakiem.