kotomania odsłona druga, statuetki i prezenty

Zmiana jakości i formy KotoManii wymusiła kompletnie inne zachowanie niż dotychczas. Imprezy nie są już otwarte dla wszystkich, z uwagi, iż na kolację zapraszani są wyłącznie wolontariusze, przyjaciele lub osoby od lat wspierające fundację. Wiąże się ten nowy zwyczaj z bardzo ważnym komunikatem, a mianowicie potwierdzeniem uczestnictwa na tydzień przed wydarzeniem. Kolacja, żeby była udana, przebiegała w miłej, rodzinnej atmosferze, nie może liczyć wielu gości. Co roku z Anią starannie przygotowujemy listę zaproszonych i każdy z nich zajmuje miejsce w dokładnie oznaczonym wizytówką imienną miejscu.

Pomaga to stworzyć fajny swobodny klimat, ponieważ staramy się by osoby siedzące obok siebie znały się, lubiły i miały wspólny temat rozmowy.
Potwierdzenie udziału to też wskazówka logistyczna szalenie istotna dla gospodarzy imprezy, właścicieli lokalu oraz osób odpowiedzialnych za catering. Kocia Mama z szacunkiem traktuje zaproszonych, dlatego z Anną nie ograniczamy się wyłącznie do lokalizacji gości, ale również pamiętamy o ich gustach kulinarnych. Wegan i wegetarianów nie zmuszamy do konsumpcji potraw zawierających mięso, także dla osób, które przybywają autem są dostępne trunki niezawierające alkoholu.

Wiedza ilu gości nas odwiedzi ułatwia ustawienie stołów, a także dla kucharzy jest wskazówką w jakiej ilości przygotować poszczególne potrawy.
Staramy się zatroszczyć o subtelne szczegóły jak dekoracja Sali czy stołów, wszystko czynimy by podkreślić jak ważni są rocznicowi goście.

Od ubiegłego roku, kiedy to kilka osób dopiero w dniu urodzin, zmieniło zdanie i odrzuciło zaproszenie, podjęłam decyzję, że owa osoba już go ponownie nie otrzyma.
Rozumiem nieobecność powodowaną sytuacją nagłą, chorobą dziecka lub zaproszonego. Kiedy jednak zmiana zdania powodowana jest z innej przyczyny, tak ewidentny brak szacunku jest ogromną przykrością i lekceważeniem, w dniu który z uwagi na święto powinien się kojarzyć tylko sympatycznie i miło.

Powiem wyraźnie, nie ma najmniejszego przymusu w uczestnictwie. Rozumiem awersje do gromadnych biesiad, obawę przed zarażeniem panującym nadal wirusem osób, które nie zdecydowały się na szczepienie. Problem tkwi kompletnie gdzie indziej, otóż z uwagi na ograniczoną przestrzeń musimy starannie selekcjonować gości. Kiedy osoba nagle rezygnuje, zabiera możliwość uczestnictwa innej, która z radością by przybyła.
Takie zachowanie świadczy z jaką nonszalancją traktuje się wyróżnienie, jak mało fundacja dla owej osoby mimo wszystko znaczy. Mam świadomość, że kiedy jesteśmy potrzebne, kiedy jest problem interwencyjny lub prośba o finansowanie zabiegu, pierwsze kroki kierują się do fundacji.

Osobom, które nie zaszczyciły mimo akceptacji i potwierdzenia, nie mam zamiaru odmawiać pomocy, kiedy się zgłoszą.
A jak było, wiedzą Ci, którzy mimo deszczu i psiej pogody dotarli.
Wręczono tradycyjnie statuetki KotoMana. Fundacja wyróżniła cztery flagowe kliniki, na których barkach opiera się nasza praca: najstarszą stażem Cztery Łapy, figurki odebrali osobiście szefowie Agnieszka i Aleksander, z Filemona przybyła właścicielka Ania, Amicusa reprezentował menadżer Karol, a Vetmed moje lubione techniczki Kasia i Paulinka, czyli osoby, które zawsze pomogą mi wepchnąć kota bez kolejki na operację czy leczenie.

W tym roku statuetki swoim strojem nawiązywały do barw Ukrainy, ponieważ wyróżnione kliniki pomogły fundacji zabezpieczyć stu kocich wojennych uchodźców.
Żeby ten wyczyn miał skuteczne przełożenie, logistycznie kwestią adopcji zajęła się Agatka prowadząca dom tymczasowy. Zawodowo oficer Policji uzyskawszy zgodę i zielone światło od przełożonych, napisała do branżowej społeczności wiadomość o akcji. Funkcjonariusze natychmiast odpowiedzieli na apel i z całego regionu zgłaszali się w celu adopcji kocich sierot – ofiar bestialskiej wojny.
15 rocznica świętowana była huczna. Tradycyjnie wręczone zostało stypendium im. Pitusia.
Dyplom dla najmłodszej graficzki Laury oraz dla firmy Gruszeczki za przemiłą gościnę.
Jak przystało na okoliczność w połowie wieczoru był tort, świeczki, kwiaty, życzenia no i oczywiście prezenty.

Kochane są te moje fundacyjne robaczki, zawsze tak mocno się starają by mi sprawić radość, choć przecież przysparzają mi dumy swoim wolontariatem przez wszystkie dni każdego roku.
Ale skoro są urodziny i ja zabiegam by dobrze się czuły na kolacji, to one w szalonej tajemnicy knują jak by ponownie wywołać na mej twarzy łzy.
Czuję intuicyjnie te emocje, zapytania niby z pozoru bez sensu, jakieś uśmiechy i zdania rzucone jakby od niechcenia.
Ucieczki w rozmowie, omijanie i zmianę tematu, kiedy konwersacja staje się dla nich niewygodna.

Zapominają o jednym maleńkim fakcie, ja ich wszystkich doskonale znam. Ich reakcje, nastroje i zachowanie. Doskonale wiem, kiedy kręcą, kiedy chcą mnie przechytrzyć.
I powiem szczerze, mając taką szatańsko pomysłową i mądrą gromadę, zawsze staną na wysokości zadania i uda im się osiągnąć cel.
Kto bowiem bardziej może mnie wzruszyć jak nie moje przekochane sierściuchy! Oczywiście zawsze kwiaty są miłym prezentem, jednak kurtka z wizerunkiem Pitusia bardzo przypadła mi do serca. Jak znam życie będzie często noszona, bo jest dla mnie ten kot jak dla wszystkich, którzy Go znali, symbolem i kwintesencją działania Kociej Mamy.

Znają mnie i mój pragmatyzm, awersję do bzdurnych wydatków, dlatego jeszcze bardziej rozczuliły mnie otrzymane prezenty, bowiem wszystkie były nie dość, że niezbędne akurat dla mnie w codziennym życiu, to również były świadectwem jak bliskie uczucia nas łączą. Nie jestem dla nich tylko szefową, jestem powierniczką radości i smutków, trosk, kłopotów, ale i sukcesów.
15 lat niezwykłej pracy za nami. Wszystkie prezenty tego dnia miały w sobie coś kociego. Portret z Zośką wręczyli mi Olek z Agą, Karol przybył z cudnym kotem i stosowną czerwoną poduchą w koty, goście wszystkie prezenty dla mruczków pakowali oczywiście w kocie torebki. Długopisy i kubek w czarne koty na szczęście i jedyne najważniejsze dla obecnych życzenie, wypowiedziane przy torcie: Oby nam koty nie chorowały!

Kociary, kociarze, nawet uczuleni na nie, tego wieczoru bawili się świetnie. Byłam szczęśliwa widząc ich wszystkich autentycznie radosnych, pięknie ubranych, świętujących w miłym gronie. Widzimy się kochani za rok. Do miłego, kocio kocio, dziękuję, że mogłam z tak cudnymi istotami czcić fajną rocznicę!