Miejski Dzień Dziecka z Kocią Mamą

Pandemia zaburzyła wiele dziedzin naszego publicznego życia, nie tylko w kwestii zasad i reguł pracy, ale także promowania i reklamy oraz zabiegania o wsparcie organizacji działających w trybie non profit. Trudno opowiadać o dokonaniach, dzielić się rezultatami, kiedy ma się szalenie okrojone pole manewru. Edukacja online niby była namiastką normalnych spotkań, jednak nie miała żadnego przełożenia na zbiórkę darów dla naszych podopiecznych. Kilka lat temu miałyśmy przyjemność brać udział w obchodach Dnia Dziecka, święta dla wszystkich niezwykle ważnego.

Wspominam z przyjemnością to wydarzenie, bowiem nie dość, że przygotowany był bardzo ciekawy i różnorodny program imprezy, to mieszkańcy wraz z dziećmi chętnie brali w nim udział, spacerując i podziwiając prezentowaną przez organizację ofertę.
Jak zwykle w takich imprezach aż kipi od przeróżnych atrakcji. Są dedykowane dzieciom i młodzieży dosłownie w każdym wieku. Kiedy w tym roku postanowiono wznowić to wydarzenie, menadżerka momentalnie zgłosiła gotowość Kociej Mamy. Tego rodzaju aktywności są szalenie dla nas pomocne, bo nie dość, że promujemy Fundację, to zbieramy fanty, a także dostarczamy fajnych atrakcji goszczącym na stoisku dzieciom. Każdy, kto kocha koty i zna nasze wyniki w pracy, chętnie wrzuci datek do fundacyjnej kociej puszki.

Łodzianie dobrze nas znają i kojarzą, adekwatnie do prowadzonych interwencji, jako stabilną, mocną grupę wolontariuszy oddanych sprawie, jednak nie dających sobie w kaszę dmuchać. Fundacja to nie jest przestrzeń do fundowania darmowej pomocy. Każdy, kto działa z nami, musi przestrzegać obowiązujących zasad. Wspieramy nie tylko domy tymczasowe, ale i karmicieli w opiece nad ich kocimi stadkami. Jednak pomoc ta jest wiązana, opiekun otrzymuje karmę, ale kiedy jest potrzeba, też staje na tymczasowy wolontariat. Nie jestem aż tak hojna, bym sponsorowała samodzielne, indywidualne działania. Kiedy ma się ochotę na niezależność, na stawianie własnych granic, to trzeba mieć dość siły i umiejętności, by zdobyć niezbędne na dany cel fundusze. Nie znam ani jednej organizacji, która jest bezinteresowna i rozdaje swoje zasoby na prawo i lewo, nie kontrolując, na jakie przeznaczane są cele.

Rynek, nawet ten społeczny, rządzi się twardymi zasadami. Każdy pilnuje swojego podwórka, zabiega o darczyńców i sponsorów, nie ma miejsca na altruizm, a dobrobyt i stabilizacja są wynikiem ciężkiej, codziennej pracy.
W tym roku na Miejskim Dniu Dziecka dyżur pełniły młode wolontariuszki, dojrzałe opiekunki oraz nawet mama z dzieckiem.

Przekrój wiekowy pokazuje, że w kociomaminej przestrzeni jest miejsce dla każdego. Na miarę swoich możliwości i adekwatnie do predyspozycji przyjmują zadania, ponieważ czują się również odpowiedzialne za Fundację. Cieszę się, że mam przyjemność prowadzić taki zespół i wspólnie pracować na jego rozwój.