Spontaniczna wizyta

Anię poznałam kilkanaście lat temu, kiedy przyszła adoptować Stasia, którego przechrzciła na Czesia. I tak upłynęło 11 lat, a kiedy kot pofrunął za Tęczowy Most, ponownie zjawiła się w Fundacji tym razem po czarną dorosłą już kotkę. Kiedy Maryla zadzwoniła z radosną wiadomością, że właśnie za moment Pani pojawi się z karmą, kompletnie nie przeczuwałam czekającej mnie niebawem miłej niespodzianki.


-Maryla, opamiętaj się proszę, nie mogę teraz z Panią się spotkać, mam zajęty cały dzień, nawet pół godziny nie wyskrobię by odebrać karmę, moment porozmawiać i zrobić jakąś pamiątkową fotkę, poproszę telefon do Pani.
Nie było trudno z Panią się porozumieć, szybko, rzeczowo toczyła się rozmowa.
Zjawili się wieczorem, w niedzielę, całą rodziną, od wejścia już wołając:
-Mamy kotkę od Pani Danuty, tę matkę, która karmiła maluszki, u nas ma na imię Szyszka, bardzo ją wszyscy kochamy!

Synowie, jak Mama, kontaktowi szalenie, bezpośredni, uśmiechnięci, zero tremy podczas spotkania, z ciekawością zaglądali przez okno wypatrując w domu kotów.
-Z jakiej okazji ten fajny prezent? – pytam Anię jak zwykle w takiej sytuacji. Nie jeden adoptujący wraca do mnie ze wsparciem, samemu sobie wybierając okazję czy powód wsparcia. Czasem jest to z okazji świąt forma prezentu, czasem poryw serca, niekiedy jakiś znajomy wskaże, poleci, podpowie, bywa także i z innej przyczyny, a mianowicie kapryśnego, wybrednego pupila.
-Świętowałam urodziny i z tej okazji poprosiłam klientki o kocią karmę, a że jestem kosmetyczką i mam dość rozległe kontakty, całkiem sporą ilość udało się uzbierać.

Cieszą takie dni, radują takie sytuacje. Poryw serca, spontaniczne decyzje, akcje pomocowe na własną skalę. Cenię takie osoby, nie muszą a widzą, docenia tą społeczną pracę i na ile mogą też pomagają.
Panuje opinia, że w salonie kosmetycznym rozprawia się o wszystkim, porusza przeróżne tematy, zachodzę w głowę jak to się stało, że dwie kociary Ania i moja wolontariuszka Kasia, koordynatorka od edukacji, podczas upiększania pazurów o Fundacji się nie zgadały! Dopiero zdjęcie z przekazania prezentów zamieszczone na portalu sprawiło, że obie dziewczyny zostały zaskoczone faktem jaki nasz koci świat jest mały i wszystkie ścieżki mimo swoich krętości prowadzą jednak do Kociej Mamy.

Mam już obiecane kolejne wizyty, a znając Anię, mam świadomość, iż nie są to czcze deklaracje. Zatem do zobaczenia wkrótce!