tym razem uraz neurologiczny

Trafiają do mnie generalnie, kiedy nie wiedzą, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, w jakiej znaleźli się, rzecz jasna, z powodu kotów.

Problemy mają różną wagę, czasem jest to tylko pomoc przy adopcji, niekiedy prowadzenie za rękę podczas interwencji, ale bywa, że są to sprawy grubszego kalibru, do jakich należą operacje kostne, neurologiczne czy obrażenia wewnętrzne, kiedy zachodzi konieczność walki o zdrowie i życie.

Nigdy nie czekam z pomocą do chwili, aż się zepnie jakaś aukcja czy cel opisujący zdarzenie. Kolejność zawsze jest niezmienna, najpierw działanie, potem dopiero troska, skąd zebrać fundusz na opłatę za fakturę.
Tylko rytmiczna, spokojna praca i rewelacyjna komunikacja z menadżerami klinik, współpracujących z Kocią Mamą, zapewnia nie tylko komfort działania, ale powoduje, że nie podejmuję pochopnych decyzji i nie muszę jęczeć na portalach społecznościowych, że znowu się zagapiłam i przerzuciłam finansowo. Każdy, kto zna mój styl działania, ma świadomość, że pewne zdarzenia są niemożliwe w tej fundacji. Na niektóre sytuacje oczywiście nie mam wpływu, dlatego wyrzucam z pamięci informacje, za którymi nie idą konkretne dowody, potwierdzające te opowieści. To opiekunowie i karmiciele nauczyli mnie nie podejrzliwości, a właśnie ostrożności przed podjęciem w ciemno decyzji o otoczeniu opieką. Niestety zdarzają się sytuacje, kiedy moje osobiste zaufanie zostaje wykorzystane bez skrupułów i wtedy zastanawiam się, dlaczego opiekun tak głupio spalił wszystkie mosty.

Eliminuję naciągaczy dość skutecznie, a czarna lista niestety zapełnia się nowymi nazwiskami.
Teraz gościmy na pokładzie Nelkę, śliczną maleńką trikolorkę, ale z porażeniem neurologicznym. To nie jest sytuacja w stylu „ktoś się pozbył problemu”. Ja ten problem świadomie włożyłam na swe barki, a Paulina miała dość długą wyprawę, nie tylko po to chore kocię, ale pakiet do karmienia i starsze do sterylizacji i kastracji.
Bywa, że spotykamy się z przeogromną ludzką biedą, a przeważnie wywołuje ją brak realnego podejścia do życia, nieporadność, brak motywacji do walki o lepsze jutro, uległość partnerska, ale i przesądy kulturowe, które mimo lotów na księżyc, nadal stymulują i modelują życie ludzi zamieszkujących wsie.

To, że nikt nie dba o koty, to, że normą jest, że same muszą znaleźć sobie pokarm, to, że śpią w komórkach i szopach, a słowo weterynarz wywołuje sarkastyczny uśmiech, to nie moje wymysły, a niestety rzeczywistość.
Społeczność wiejską dzieli się na dwa sektory, tę, która znudzona życiem w hałaśliwym mieście wybrała bytowanie w nowo powstałych osadach, pracując z pozycji domu, bardzo pilnując wszechstronnej edukacji swoich dzieci i tę, którą tworzą mieszkańcy wsi z długą historią. Oni nadal trwają wierni tradycji, jakby bojąc się zmian w swoim życiu. Na taką wieś trafiła przypadkiem Paulina, nie umiała sobie poradzić z wielkością dramatu, o jaki nagle się otarła. Jedna słuszna i właściwa droga, to relacja szefowej z sytuacji.

Decyzja zapadła błyskawicznie: Jedziesz, zabierasz!
Szczęściem w tej koszmarnej sytuacji, jest fakt, że nikt kotów w tej rodzinie nie prześladuje ani nie dręczy, a wręcz przeciwnie, znajdują u nich schronienie wszystkie wyrzucone z domów bidy.
Starsze koty wróciły po sterylizacji i kastracji. Maluchy pielęgnuje wolontariuszka, a neurologiczna Nelka diagnozowana była w klinice Amicus. Komplet badań wykluczył uszkodzenie mechaniczne w rodzaju uderzenia, potrącenia czy pogryzienia. Toksoplazmoza też nie rozwiązała zagadki, dlaczego kotka chodząc, kiwa się na boki, a czasem przewraca. Moje prywatne skojarzenie momentalnie przypomina o Pitusiu, karzełku z porażeniem mózgowym, po silnym zarobaczeniu. Takie koty żyją zawsze krócej, jednak zawsze znajdują się wyjątkowi ludzie, którzy je adoptują.

Nela korzysta z kuwety, nie boi się innych dużych, dorosłych zwierząt, zarówno kotów jak i psów.
Jest przesympatyczna, wesoła, aktywna. Jeśli ktoś ma wielkie serce, taki defekt jest tylko dowodem na silnie rozwiniętą empatię. Mam nadzieję, że znajdzie się super odpowiedzialny dom, jak zwykle ta kotka zawsze będzie pod opieką Kociej Mamy, w myśl obowiązujących reguł, dotyczących aniołkowych kotów.
Weryfikacja adopcyjna przypadnie, jak zwykle w takich okolicznościach, szefowej.
Rokowania są ostrożne, dopiero od kilkunastu dni kotka jest z nami. Prowadzący neurolog nie wyklucza lekkiej poprawy, na ten moment mała nie przyjmuje leków ani nie wymaga specjalistycznej opieki czy badań.