Z naszego podwórka czyli lekko paranoiczne zachowania karmicieli

Zbudowałam Fundację o solidnych podstawach.
Wspiera mnie Zarząd, doradza ta sama od lat Rada Nadzorcza, współdziała świetna grupa koordynatorek, asystentek, dziewcząt pracujących na pierwszej linii frontu czyli obsługujących poczty i telefony fundacyjne. One mają największy wpływ na budowanie opinii o naszej pracy, ale dla mnie priorytetem jest ich inna aktywność: budują właściwe zachowanie dzwoniących po rady opiekunów kotów oraz zdejmują z moich obowiązków zadania mniej ważne i istotne.

O takim zespole marzy każdy, kto prowadzi organizację. Z takim zespołem nie trzeba nikomu palcem pokazywać zakresu zadań, nie trzeba organizować spotkań stymulujących pracę, szkoleń motywujących ani dodających energii i chęci. Świadoma wolontariuszka to bezcenny dar szczególnie, gdy się działa na tak trudnym polu jaki wybrała sobie Kocia Mama.

Misja i cele nadrzędne wytyczone kilka lat temu, nadal stymulują każdą aktywnością, którą podejmuje Fundacja.

Zgromadziłyśmy sprzęt zapewniający systematyczną, ciągłą pracę opiekunów.  Nikt nie oczekuje w długich kolejkach by wypożyczyć klatkę łapkę, kontener czy kennel. Posiadamy kuszę, a nawet chwytaki. Pobieramy za użyczenie kaucje, bo nadal w świadomości pokutuje przekonanie, że społeczne znaczy niczyje i że „ktoś ” im sprzęt naprawi, umyje czy odkupi zepsute.
Otóż za takie myślenie odpowiada głupota.
Klatki i kontenery same się nie umyją, same nie naprawią, a już nikt na pewno nie będzie się zamartwiał skąd zgromadzę zasoby by nowe zakupić.

Upraszam zatem o odrobinę wyobraźni drogich, szacownych, wymagających od Fundacji cudów, karmicieli bezdomnych kotów!
Dewastując fundacyjny sprzęt, stawiacie nas przed dylematem na jaki cel przeznaczyć budżet: wyleczyć chorego kota czy odkupić popsutą klatkę łapkę.

Niewłaściwe użytkowanie wypożyczonego sprzętu przytrafia nam się raczej sporadycznie, brudny natomiast oddawany jest nagminnie. Wolę nie pamiętać ile razy musiałam myć kontenery, kuwety i klatki, wstyd mi za tych niby świadomych karmicieli.

Drugą dość często spotykającą nas sytuacją, jest oczekiwanie, że Fundacja przejmie każdą zgłoszoną interwencję. Ludzie piszą maile, dzwonią i informują: „Na ulicy X bytuje kotka, ma kilka małych, obok się kręcą kocury, musicie coś z tym fantem zrobić, koty brudzą, walczą ze sobą, niszczą samochody”
Niestety tacy ludzie często nie przyjmują żadnych argumentów zachęcających do współpracy.
Roszczenia są jednoznaczne: „To Wy jesteście Fundacją, proszę przyjechać, przeprowadzić interwencję.” Uwagę o tym, że wszystkie osoby działające w Fundacji to wolontariuszki, które zwyczajnie nie mają czasu na jeżdżenie, łapanie i rozwiązywanie wszelkich lokalnych kocich problemów, puszczają mimo uszu.

Ze zdumieniem rejestruję złość moich znajomych, jak bez żenady szkalują Fundację, w momencie kiedy stawiam bariery, określam przestrzeń, która ogranicza naszą aktywność.
Ręce opadają w obliczu niektórych zachowań, trwam w szoku kompletnie zdziwiona postawą.

Przestaję rozumieć zachowania ludzi.
Podam tylko kilka dość znamiennych kamyczków, które wpadają na nasze kocie podwórko:

Często młode dziewczyny oczekują wsparcia przy ustawianiu klatki łapki, jakby to była nie wiem jaka trudność. Są zdrowe, sprawne, bywa, że i mobilne, ale nie podejmą wysiłku by zabezpieczyć kota. To zadanie próbują powierzyć Fundacji, bo taka aktywność totalnie je przerasta, fizycznie, emocjonalnie i mentalnie. Argumentują, że są zbyt słabe psychicznie, by patrzeć jak zwierzę szamoce się w łapce. O przełożenie do kontenera, mowy już nie ma, to zbyt niebezpieczne. Oczyma wyobraźni widzą tysiące chorób jakie na nie spadną jako skutek uboczny ich dobrego serca. Według nich Fundacja z pewnością zrobi to sprawniej, profesjonalniej, skuteczniej.
Doceniam ich filantropię i zaufanie do Fundacji.

Osoby dorosłe często też stanowią dość specyficzną grupę. Nie przebierają w środkach, nie tracą czasu na grzeczność, pragną przerzucić odpowiedzialność nie bawią się w żadną kurtuazję. Posuwają się do kłamstwa, szantażu, gróźb, pomówień. Ważny jest cel ale nie droga, którą do niego zmierzają. Ta filozofia też mnie zadziwia nieustannie, jak można szkalować kogoś od kogo oczekuje się pomocy i wsparcia? Dysponując dużą ilością wolnego czasu, nagle wymagają, żeby wolontariuszka zamiast do pracy ruszyła na łapankę.
Stając się aktywnymi sporadycznie, bezdusznie domagają się towarzystwa w sytuacjach, które nie wymagają naszego zaangażowania, kierują roszczenia kompletnie zaburzające nasze zawodowe i prywatne życie.
Odrzucają świadomie wiedzę o modelu pracy, wywierają naciski próbując szkalować na forach i w internecie.

Przykre są te aktywności, tym bardziej, że Fundacja rzadko odmawia.
Wszystkich karmicieli i opiekunów zapraszam serdecznie do lektury, w jaki sposób Fundacja pracuje, jaki jest zakres pracy, jak wygląda oferta pomocy.
Te informacje znajdą Państwo na naszej stronie ale i na bardzo popularnym obecnie portalu społecznościowym.

Jesteśmy otwarte na rozmaite rozwiązania i propozycje, ale te rozsądne. Nie będę tolerowała pieniaczy, egoistów, ludzi, którzy chcą zaburzyć wypracowany przez lata pracy system. Wymagam zrozumienia i szacunku dla osób pracujących w Fundacji.

Dla niewtajemniczonych dodam, mija 10 rok pracy FKM , która wcześniej kilka lat funkcjonowała jako nieformalna grupa kocich opiekunek Izy Milińskiej. Nie było szampana, nie było dziwnych przemówień, planów, nie padły też żadne obietnice, kiedy grupa przyjęła nazwę Kocia Mama. Nadszedł dzień, w którym zrozumiałam, że jest nas zbyt dużo, zbyt wiele robimy, że skończyła się praca w dziwnym szalonym trybie, że trzeba nadać osobowość prawną, zadbać o konto, budżet, zacząć działać w oparciu o Statut.

Wtedy to nastąpiła lekka transformacja, której my wolontariuszki tak na prawdę nie odczułyśmy.
Zawsze złość we mnie zbiera, kiedy słyszę: „Bo pani ma Fundację, to zakres pani pracy!”
Wyjaśnię, żyjemy w wolnym kraju, każdy ma taką samą możliwość założyć organizację, być za nią odpowiedzialnym, zadbać o koty, rozwój, sprzęt, budżet. Zapraszam do działania. Im nas, fantastów będzie więcej, tym szybciej zmienimy na lepsze kocią szarą rzeczywistość!