duety budują się same

Schemat jest taki sam, niezmienny. Kiedy tylko brakuje osoby do ekipy edukacyjnej, nowy wolontariusz dyspozycyjny staje się pomocą na wagę złota. Nie jedna osoba przeszła błyskawiczne mini szkolenie nawet nie przed spotkaniem, a już w jego trakcie. Czas u nas jest na wagę złota, jest bezcenny, dlatego szanować należy każdą chwilkę by bez sensu nie lała się przez ręce. Nowicjusz pracuje zawsze ze mną to naczelna zasada. Przyswaja nie tylko wiadomości z zakresu życia kota, poznaje umiejętność panowania nad zebranymi bez względu na wiek oraz poznaje przeróżne scenariusze, ponieważ dla każdego przedziału wiekowego stosujemy odmienny.

Nie można dzieciaczkom we wczesnych grupach przedszkolnych tłoczyć wiadomości przez bite pół godziny, nie dość, że połowy nie przyswoją, znaczną część zapomną, to na dokładkę wyjdą znudzone z konkluzją, że szkoda było marnować czas na jakieś bzdury zamiast siedzieć w kącie i budować miasta z klocków.

Niestety wiele z organizacji prowadząc tego typu zajęcia popełnia zasadniczy błąd psychologiczny, zamiast niwelować piętrzy bariery. W nawiązaniu fajnej, przyjaznej relacji szalenie ważnych jest kilka elementów, a mianowicie strój, makijaż i biżuteria. Garderoba nie może być w stylu „biurowym”. Garsonki, żakiety jakieś spodiumy i szpilki tylko wywołują atmosferę dystansu, akademii, podniosłej uroczystości, dzieci momentalnie stają się ostrożne, wycofane, boją wychylić, żeby nie popełnić gafy.

Makijaż nie może być zbyt ostry, to nie media, telewizja czy przemówienie na scenie. Biżuteria generalnie każda, która tylko nawet w jakimś fragmencie czy elemencie swoją stylizacją nawiązuje do kociej natychmiast przykuwa uwagę, powoduje lawinę pytań, szczególnie u dziewcząt, które z automatu bez względu na wiek, lubią fajne gadżety. Nie raz ubawiłam się świetnie, kiedy zamiast prowadzić edukację, pierwsze chwile spędziłam otoczona przez fanki kociej biżuterii, a żeby zaciekawić i męską część gromady błysnęłam kocimi tatuażami.

Mam świadomość, że zasadniczo inaczej postrzegam bycie szefową niż czynią to inne liderki podobnych organizacji. Bez patosu, ale z wiedzą nabytą w wyniku doświadczenia zaganiam w róg kompetencją, pomysłem na komunikację i przede wszystkim charyzmą z jaką opiekuję się moją gromadą. Przez te 15 lat szefowania, przez 8 lat prowadzenia kociej grupy, nigdy nie musiałam zniżać się do stwierdzenia: „Ma tak być, bo ja tak chcę! Jestem szefową, proszę wykonać!”

Charyzma, uczciwość, dystans do siebie i szacunek do wolontariuszy buduje autorytet.
Kiedy teraz mam ze względu na stan zdrowia gorszy, trudniejszy czas, fundacja zdaje egzamin na sześć plus! Nie rejestruję najmniejszego rozluźnienia, spowolnienia, opieszałości czy piętrzenia zaległości. Każdy daje siebie jeszcze więcej, zadanie wykonuje szybciej i skrupulatniej, żeby tylko nie dostarczać mi kłopotu, nie robić przykrości. Tak się przejawia szacunek w czystej formie, nie słowa, nie obietnice, nie frazesy bez pokrycia, a praca na pełny gwizdek, by nikt z zewnątrz nie zauważył żadnej różnicy.

Kiedyś powiedziałam ze śmiechem, mając na myśli siebie, Kocią Mamę i Wolontariuszy, że u nas jest wszystko odwrócone do góry nogami i proszę, ile znowu w takim prostym zdaniu jest prawdy.
Kiedy kota nie ma myszy buszują, a tymczasem kocica chora, a myszy wcale nie tańczą beztrosko po kątach, tylko pilnie pracują. Można być dumną z takiego obrotu rzeczy? Nie tylko można, ale wręcz trzeba pękać z dumy!
Teraz, kiedy na kilka miesięcy z przyczyn niezależnych jestem wykluczona, pauzuję grzecznie mając za priorytet zdrowie, fundacja pełną parą działa. Nie muszę przypominać, ponaglać czy dyscyplinować. Projekty są realizowane, prowadzone interwencje, edukacja leci pełną parą w zamian przyjmując prezenty.

Kiedy stało się jasne, że muszę pauzować ani przez moment żaden Wolontariusz się nie wahał w działaniu obawiając się jak to się wszystko zepnie.
Anna podsyła pomysły reportaży, śmiga grupa autek rozwożąc prowiant do domów tymczasowych, a Kasia korzystając z okazji, szkoli w temacie kocich spotkań Grzegorza. Odwiedzają mnie wszyscy chętnie, zdejmują zadania z pleców, bez słów okazują wsparcie, przyjaźń i troskę. Nie słowa, a czyny zawsze są najwymowniejszym akcentem!

Czy mnie zaskoczyli swoją postawą? Ani przez moment, znam swój zespół i mam świadomość jak działa w sytuacjach kryzysowych czy podbramkowych. Kiedy trzeba są odważni moją siłą i wsparciem, ale na szczęście to zachowanie działa w obie strony.
Nie jesteśmy fundacją tylko na dobre dni. Naszą mocą i siłą jest jedność i konsolidacja wtedy, kiedy coś przykrego się dzieje.
Patrzę, jak sobie radzą, jak są aktywni, kreatywni i serce mi się śmieje ze szczęścia, że do mnie trafili.

Każdy jest inny, a jednak tu w Kociej Mamie znaleźli wspólny język i nić porozumienia. Miło mówić o edukacji i w sumie było, bo niech się inni uczą jakie powinny być układy relacyjne szefowej z wolontariuszami, żeby osiągać takie wyniki w pracy.
Kasia nie jak kotka, a raczej kwoka pełni pieczę nad swoim zespołem. Rozkwit edukacji to jej zasługa, to ona rozbujała ten projekt przy zasadniczym wsparciu Ani, a Grzegorz góry nam w Kociej przenosi. Wszędzie go pełno. Teraz rozwija skrzydła i doskonali rolę prelegenta korzystając z podpowiedzi Kasi. Ale już za moment sam spokojnie ogarnie lekcje, ma wszelkie ku temu predyspozycje.