inna forma edukacji

Fundacja zagląda do szkół, świetlic środowiskowych, przyjmuje zaproszenia do przedszkoli i klubów seniora. Jesteśmy otwarci na nowe projekty, każdy traktujemy jako nowe, cenne doświadczenie. Nie raz już bywałyśmy również w Domach Dziecka. Tam spotkanie odbywa się w innym niż zazwyczaj trybie. Nie ma podziału na grupy wiekowe, spotykamy się w tym czasie z całą społecznością placówki.
Wizyta przeważnie planowana jest w czasie, kiedy maluchy wrócą z przedszkola, a starsza młodzież z zajęć. Rodzinne Domy Dziecka nie są może najlepszą formą zabezpieczenia namiastki normalnego życia, jednak czasem zbawieniem jest zapewnienie bezpiecznego schronienia. Do takich placówek nie trafiają dzieci z tak zwanych dobrych domów. Żeby odebrać dziecko rodzicom muszą być mocne argumenty, nie przesłanki czy domysły. Bieda, nędza czy nawet ubóstwo nie są dostatecznym wskazaniem.

Zostawiając innym, bardziej wdrożonym w temat kwestie dotyczące formy i trybu funkcjonowania takich placówek, my w tym trudnym środowisku staramy się dotrzeć do empatii młodych ludzi, pokazać korzyści z wolontariatu i drogę do innego życia. Te spotkania nie są ani łatwe, ani proste. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że dzieci i młodzież, którą spotykamy niekiedy doświadczyły i widziały więcej zła niż dobra. Rosły w atmosferze dalekiej od idealnej czy nawet przeciętnej. W każdej rodzinie bywają scysje czy nawet ostra wymiana zdań i nie są to wskazania do drastycznych rozwiązań. Edukatorki stają przed trudnym wyzwaniem, jak tym dzieciom opowiadać o empatii, miłości do kotów czy szacunku, kiedy one same takich uczuć od swoich najbliższych nie doświadczyły.

Rola pedagogów, psychologów, wychowawców jest szalenie trudna, ja porównałabym ją do sytuacji, kiedy my przejmujemy koty skrzywdzone przez ludzi. Mam świadomość z jakim wyzwaniem mierzą się ci ludzie, jak trudno jest nagle istocie nękanej odwrócić w głowie, przewartościować zasady. Na takie spotkanie zawsze jadą edukatorki o bardzo dużym wyczuciu, umiejące odczytać emocje, prowadzące pogadankę tak, by uniknąć przykrych tematów.
Kocia Mama umie pokazać rozwiązania alternatywne. To, że czasem początek drogi wiąże się tylko z bólem, krzywdą, przykrymi wspomnieniami nie oznacza, że nie mamy wpływu na dalsze życie. To od nas zależy, czy będziemy walczyć o siebie, o swoją przyszłość i tę wizję, dodanie otuchy, zachętę do podjęcia próby mają za zadanie niby z pozoru zwyczajne spotkania z fundacją. U nas, my to wiemy, wiedzą to nasi przyjaciele, nie ma hierarchii społecznej, wszyscy dokładnie tak jak w Domu Dziecka, wzajemnie troszczymy i dbamy o siebie. Dobroć nie mierzy się wielkością portfela, metrażem domu, to nasze serce jest wykładnikiem, ile możemy dać z siebie drugiej istocie. Wartością zawsze jest człowiek, sposób w jaki idzie przez życie, jak traktuje innych.

Wolontariuszki mają niekiedy trudne wyzwania, ale mając tak doświadczoną i wrażliwą ekipę, spokojnie możemy na takie zajęcia się stawiać. Przy okazji zwyczajnej tradycyjnej pogadanki, sprawiamy, że dzieciakom zaczynają podnosić się skrzydła. Bardzo dziękuję za pamięć o fundacji, za zaproszenie, za to, że i my mamy okazję zmieniać na lepsze nie tylko koci świat.