magia kalendarzy

Odwiedziny przyjaciół fundacji w siedzibie tuż przed Świętami, można by się pokusić o stwierdzenie, iż te świąteczne rytuały stały się miłą tradycją. Schemat jest zawsze taki sam. Najpierw otrzymuję zgłoszenie o przeprowadzeniu akcji, potem ustalamy dogodny termin, na który stawia się szkolna delegacja pod opieką rodzica. Noszą, pomagają układać i opowiadają, jak im upłynął kończący się rok. Darów każdego roku jest mniej więcej tyle samo, zarówno pod względem ilości, jak i różnorodności. Niezmiennie wracają z kocimi kalendarzami, żeby zaistniały w każdej dosłownie klasie. Nie dopytuję, która ekipa, ile uzbierała. Liczy się efekt oraz fakt, że wracają do nas przez tyle lat.

Mam świadomość, że nie tylko koty do mnie lgną. To samo dokładnie zjawisko dotyczy dzieci i młodzieży. Umiem z nimi rozmawiać, nawiązywać relacje, niwelować bariery. Nie są przy mnie sztywni, zakłopotani czy zawstydzeni. Naturalni, bezpośredni, żartują, dopytują o fundacyjne i moje domowe koty. Rozgardiasz, jaki panuje w każdym przecież domu w tym okresie, jest miły i absolutnie niekłopotliwy. Kiedy już wszystkie ozdoby i tematyczne bibeloty zajmą swoje właściwe miejsce, każda przestrzeń nabiera wyjątkowego klimatu.

Młodzież ze Szkoły Podstawowej nr 67 w Łodzi przybywa już któryś raz z rzędu. Od momentu, kiedy poznali Kocią Mamę, są konsekwentni i wierni w gromadzeniu dla nas prezentów. Każdego roku powtarza się ten sam scenariusz: oprócz cegiełek, które mają za cel i zadanie przypominać o naszej fundacji, zawsze pojawia się pytanie dotyczące tytułu oraz źródeł tych początkowych inspiracji, co wymusza na mnie spotkanie z moimi kotami. Nie mam serca im odmówić. Zapraszam do salonu i opowiadam o zmianach, jakie zaszły w stadzie. Omawiam, który kot i z jakiego powodu opuścił nas, odchodząc za Tęczowy Most, który dołączył oraz jakie ma aktualnie problemy zdrowotne. Oczarowani kotami, uczestnicy tych spotkań są już na tyle wyedukowani, że zaraz po zachwyceniu się urodą nowego podopiecznego, padają pytania dotyczące jego pochodzenia i przyczyn przybycia. Lata, kiedy zaglądają nawet na krótką wizytę, nie idą na marne. Zostają w ich głowie nasze szybkie wielotematyczne rozmowy.

Dawno temu już zrozumiałam, jak chłonny jest umysł młodzieży i dzieci. Oni z pozoru oderwane, niespójne ze sobą informacje, segregują właściwie i z szaloną konsekwencją, notując w odpowiednich szufladkach usłyszane wiadomości.

Lubię te zabierające czas odwiedziny. Po Świętach już nie miałyby takiego smaku i znaczenia. Każdy ma świadomość, ile pracy mają kobiety w domu właśnie w tym czasie, ale także jak wiele zadań spoczywa na rodzicach. Też szykują się do Wigilii, a jednak zawsze wyłuskają tę chwilkę, by zajrzeć z prezentami, złożyć życzenia i zapewnić, że za rok znów się pojawią. Dziękuję w imieniu mruczących podopiecznych za przyjaźń i troskę, by dobrze działo się w Kociej Mamie.