Modyfikacja i reorganizacja

Mija ponad rok od zaistnienia zjawiska zwanego potocznie: Pandemia.
Po pierwszym szoku, przerażeniu, po dezorganizacji wywracającej do góry nogami prywatne i zawodowe życie, po zastoju gospodarczym, po lekkim marazmie ekonomicznym, delikatnie jakby z pewnym niepokojem, oporem wracamy do funkcjonowania, jednak nie na starych zasadach, a bogatsze o doświadczenia wynikające z ostatniego okresu. Nadal, mówiąc wprost, wiele pytań kłębi się w naszych głowach, obaw, refleksji, wniosków niekoniecznie nas uspokajających, mimo to, a może wręcz na przekór wszelkim przeciwnościom, my kociary mamy świadomość, że nie możemy zwierząt zostawić na pastwę losu. Koty są obecne w systemie miasta i żadna arogancja czy ignorancja nie może być wobec nich stosowana.

Kotki przechodzą rujki, kocury wędrują stymulowane odwieczną chęcią rozmnażania i co najgorsze, nadal rodzą się kocie dzieci, często przez ludzi porzucane jak zbędne śmieci. Sezon na małe kociaki znajdowane w krzakach już się rozpoczął, choć w tym roku z uwagi na brzydką pogodę, dość późno.
Jedną z form towarzyszących podstawowej aktywności jest edukacja. Z uwagi na wydarzenia ostatnich miesięcy i ona raczej trwała w uśpieniu. W chwili, kiedy wszyscy okrzepli, zaakceptowali nowe warunki, pomału zaczęto wracać do niektórych aktywności.

Nam na szczęście udało się przetrwać najcięższy czas i mam nadzieję, że ani koty, ani związani z nami ich opiekunowie nie ucierpieli w wyniku Covid-19. Staramy się pracować normalnym trybem, jednak nie ma co ukrywać spotkania w szkołach i przedszkolach nie były tylko działaniem edukacyjnym, reklamowym, a jedną z najważniejszych ich ról były organizowane zbiórki karmy.
Nie mam pojęcia czy wirus faktycznie odpuszcza czy jest już mniejszym zagrożeniem, ważne dla mnie jest to, że szkoły wreszcie włączyły się do pomocy. Z tych licznych zaprzyjaźnionych, często odwiedzanych, dwie społeczności odważyły się spróbować nowej formy edukacji, czyli on-line wykorzystać nie tylko jako narzędzie służące obowiązkowej edukacji, ale poszły krok dalej i zorganizowały zajęcia z Kocią Mamą. Szkołę Podstawową nr 33 znamy od lat z prowadzącego wspólnie projektu: Na cztery łapy.

Dzięki szalenie społecznej, szczególnie prozwierzęco-empatycznej kadrze pedagogicznej tejże placówki, gościmy w przyjaznych progach, co rok przekazując zwiększoną ilość i jakość wiadomości dotyczących kwestii związanych z opieką, bytowaniem, pielęgnacją i potrzebami, ale także włączamy tematy towarzyszące, generalnie w przystępnej formie prezentacji multimedialnych, których to tematy Ania wybiera sobie sama.
Przy takim natłoku codziennych zadań, przy tylu toczących się jednocześnie projektach, nie mam serca ani odwagi dokładać zadań, czy wymyślać nowe.
Zresztą kompletnie tego nie muszę robić, ponieważ każda odpowiedzialna za swoją dziedzinę pracy wolontariuszka, doskonale dostrzega braki, mankamenty i detale, które należy uzupełnić lub poprawić. To jest niekończąca się praca, bowiem nowe projekty wiążą się z koniecznością aktualizacji.

Prowadząca dialog edukacyjny z Fundacją, Pani Renata, po pierwszym chrzcie bojowym, kiedy na wspólne spotkanie stawiło się prawie 60 uczniów, odważyła się pójść za ciosem i zorganizowała drugie, tym razem dla klas starszych, szóstych, siódmych i ósmych. Bagatela, na każdej z dwu zaplanowanych lekcji, miały pojawić się społeczności 3-4 klas jednocześnie. O ile zachowanie, pomysły i atrakcje jakie mogą nas spotkać w przypadku młodzieży klas 1-3 są łatwe do przewidzenia, o tyle w przypadku starszej, dorastającej, bardziej kreatywnej, zawsze są jedną wielką niewiadomą.
Zespół edukatorek prowadzący te zajęcia był pod wszystkimi aspektami szalenie kompetentny, Ania – pedagog, biolog z wieloletnim stażem, nigdy nie traci opanowania, rezonu, nie gubi wątku, Kasia – mama trójki dzieci w wieku najlepszym, bo zmuszającym do radzenia w obliczu przeróżnych okoliczności, jakie w ramach zabijania nudy dnia codziennego zafundują jej słodkie pociechy i ja od zawsze mieszkająca z kotami trudnymi, chorymi ale przepięknymi, których życie i droga do Fundacji zawsze należy do historii niesamowicie ciekawych zakrawających o formułę filmów z dreszczykiem, nie było zatem opcji, by spotkanie mogło zakończyć się fiaskiem. Zresztą, ta społeczność już zna doskonale reguły i zasady naszej współpracy: jest czas na pracę, na pytania, na luźne pogaduchy dotykające przeróżne tematy.

Jakie wnioski nasuwają mi się po tym kolejnym spotkaniu? Pierwszy, chyba najważniejszy, że szkoda bardzo, iż tak późno skorzystaliśmy z narzędzi otrzymanych dzięki Covidowi, w tym samym czasie nie dość, że miałyśmy przyjemność pracować w o wiele szerszym gronie, to okazję mieli rodzice i opiekunowie posłuchać, jak prowadzi edukację Fundacja Kocia Mama.
Wychodząc z założenia, że nie ma tego, co by finalnie nie można było przekuć na korzyć, cieszę się, że choć kilka razy dane nam było doświadczyć pracy społecznej on-line. Inne szkoły, trzeba być tu sprawiedliwym, też nie zasypiają gruszek w popiele i o ile nie organizują zajęć w tym trybie, zbierają karmę i tym sposobem skutecznie włączają się do pomocy.
Finalnie, zachęcona dobrymi efektami, zmotywowana naszym entuzjazmem i gotowością, podniesiona na duchu przesympatycznym, dojrzałym społecznie zachowaniem młodzieży, potraktowaniem przez wszystkie strony lekcji jako szalenie priorytetowej aktywności na rzecz zwierząt, Pani Renata już ubolewa, że tak późno się odważyła na kontynuacje projektu.
Jednak, jak zwykle tradycyjnie uważam, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Zwyczajnie, typowo dla ludzi postawionych w nowych realiach, musieliśmy mieć czas by ochłonąć i zweryfikować priorytety. W nowej rzeczywistości, pracy w innym wymiarze, potrzebowaliśmy chwili by się odnaleźć i dostosować.

Lekcje on-line są jeszcze jednym sprawdzianem fundacyjnej pracy, umiejętności dostosowania się do nietypowych okoliczności, do zdalnej pracy zespołowej. Weryfikują Predyspozycje edukatorek, ich zgranie, jakość i atrakcyjność tematów przygotowanych wykładów oraz co najważniejsze, skupienie uwagi kilkunastu grup na poruszanym temacie.
Ani razu nie nastąpiło naruszenie poprawnej komunikacji, a pamiętać musimy, że nowe warunki szczególnie zachęcają do figli i psot, jest to raczej normalne zachowanie dla tej kategorii wiekowej. Tak, jak napisałam już wcześniej, wypadkową szalenie empatycznej kadry pedagogicznej społeczności Szkoły Podstawowej nr 33 w Łodzi jest świadomie i pięknie przygotowana do życia młodzież, która równolegle do klasycznego programu miała szansę poznać bliżej przeróżne formy wolontariatu w odniesieniu zarówno dla ludzi, dzieci i zwierząt. Z ogromną przyjemnością czeka się, przygotowuje merytorycznie i prowadzi takie spotkania, bowiem świadomość na jaki grunt padają nasze słowa i jak dalej procentują jest najpiękniejszym podziękowaniem i satysfakcją, którą trudno określić zwykłymi słowami.

Dziękuję za motywujące zajęcia nie tylko młodzieży, paniom prowadzącym poszczególne klasy, ale przede wszystkim moim edukatorkom, za gotowość do podejmowania nowych wyzwań, do nieustającej pracy, by nie powielać zgranych szablonów, za inspirację, za kreatywność, za wspólne pracowanie w przesympatycznej, koleżeńskiej atmosferze. Z uznaniem śledzę jak podczas zajęć teoria uzupełniana i dopełniana jest przez życiową praktykę, jak zgrabnie i taktownie wchodzą „sobie w słowo” dokumentując właściwymi przykładami tezę.
Za sukces edukacji, za jej wymiar, za zbierane pochwały i słowa uznania, odpowiedzialna jest jedna wielka i nieprzewidywalna emocja zwana potocznie: Pasja!