nasz dzień kota

To już klasyka, standard, tradycja. W okolicy święta Dnia Kota budzą się wszyscy kociarze, organizując zbiórki w przekonaniu, że fundacja z radością się stawi akurat tego dnia w ich społeczności.


Doceniam chęć wsparcia, intencje, przesłanie, jednak nie mamy takiej mocy sprawczej, by spełnić wszystkie te oczekiwania.
Luty jest trudnym miesiącem, nie dość, że krótkim bardzo, to jeszcze akurat on jest wybrany, by świętować urodziny Kociej Mamy. Z tej przyczyny spotkania odbywamy sporadycznie, ponieważ trudno przygotować w jednym tygodniu kilka ekip, potrafiących sprawnie przeprowadzić edukację.

Tylko z pozoru sytuacja jest łatwa. Nie zmieniają rzeczywistości pozytywne aspekty, składające się na aktywność edukacyjną. Fakt, iż mamy kilka wolontariuszek, prowadzących domy tymczasowe bardzo solidnie i zarazem posiadających rozległą wiedzę o potrzebach, pielęgnacji, żywieniu i zachowaniu futrzaków, nie jest brany pod rozwagę, kiedy montuję ekipy do placówki. Przyczyn jest kilka, a najważniejsze z nich to wiek opiekunki albo miejsce zamieszkania. Nie będę w czasie, kiedy panują infekcje, narażała wolontariuszki w wieku 70 lub 80 plus na kontakt z dziećmi czy młodzieżą. Nie wezmę na swoje barki odpowiedzialności za ich zdrowie.

Druga kwestia, wykluczająca potencjalną edukatorkę, to jej miejsce zamieszkania. Jadąc na dwie godziny do przedszkola, muszę tak zaplanować prowadzący prelekcję duet, by kierowca nie tracił czasu i paliwa na długie trasy. Z taką samą troską dbam o fundacyjne, jak i prywatne konto działających w Kociej Mamie wolontariuszy, dlatego nigdy nie szarżuję, jeśli chodzi o budżet.
Mało kto ma świadomość, jak trudno jest przygotować na przykład pracę dwóch zespołów edukacyjnych. Dograć trzeba logistycznie dostępność wolnego terminu akurat w konkretnej dacie, dyspozycyjnego auta, kompetentnej edukatorki i współpracującego spokojnego kota.
Wystarczy, że jeden z tych czynników szwankuje, a wali się cały misterny plan.

Mam nadzieję, że czytając ten reportaż, osoby zapraszające fundację na zajęcia zrozumieją, dlaczego Katarzyna prosi o dużo wcześniejsze zaklepanie terminu. Proszę pamiętać, my normalnie pracujemy zawodowo. Posiłkuję się tymi osobami, które etaty wykonują w sobie dogodnym trybie. Kocia Mama to w stu procentach wolontariat i jako takowa organizacja, nie kwalifikujemy się do żadnych budżetowych grantów. Pomoc w postaci karmy zapewnia nam systematyczność, jednak bardzo prosimy o wyrozumiałość w trakcie uzgodnienia terminów.
Skoro jest reguła, musi być i wyjątek, to normalna zasada. W przypadku obchodów Dnia Kota jest takie jedno wyjątkowe przedszkole, do którego zawsze zaglądam. Wszyscy mamy przetarte ścieżki, dopracowany logistycznie, sprawdzony schemat. Dzieciaczki podzielone na dwie grupy, wystrojone w kocie ubranka, ze stosownymi opaskami, typowymi dla tego dnia, oczekują na przybycie Iwana.

Ten uparciuch doskonale czuje się w tej społeczności. Wyjątkowo grzecznie pracuje, sam domaga się od dzieci głaskania i przytulania. Chodzi ładnie w kółeczku, podchodząc do każdego. Nie przepuści nikomu, barankując, domaga się miziania.
Zbiórka zawsze jest z cyklu mega ogromnych. Nikt nie agituje, nie namawia na termin, to już stało się naszą wspólną tradycją, że jakoś zawsze uda się wygospodarować dla nich godzinkę.
Dziękuję za kolejne cudowne spotkanie, za sympatię pań opiekunek, za udział grzecznych dzieci i hojność rodziców biorących udział w akcji.