Niecodzienne spotkanie

Co wyróżnia Kocią Mamę spośród innych organizacji to fakt, iż w tym samym roku, w którym  oficjalnie rozpoczęłyśmy społeczną działalność, otrzymałyśmy statut OPP i, co było dla mnie nie lada zaskoczeniem, a jednocześnie odpowiedzią  na moje wahanie i niepewność, czy aby porwać się na taką aktywność, było zaufanie  lokalnych kociarzy i nie tylko, którzy przekazali Kociej Mamie swój procent odpisu podatkowego. Zasilił on konto na tyle, iż  rozpoczęłam szefowanie, wyposażona w narzędzie najważniejsze, zapewniające mi komfort działania, czyli  pieniądze, które niestety są warunkiem każdej podejmowanej interwencji.

Lata mijały i Kocia Mama rozwijała się, wkraczając ze swoją aktywnością w przestrzenie obce dotąd dla zwierzęcych organizacji. Prowadziła kampanie i akcje społeczne, organizowała wydarzenia, zapraszając przeróżne organizacje, stawała się pomostem umożliwiającym poznanie i nawiązanie współpracy. Od zawsze byłyśmy niezależne, niezawisłe, ponad wszelkimi układami politycznymi, społecznymi, wolne od każdej religijnej ideologii, a jednocześnie szalenie kontrowersyjne, bo zawsze mające swoje zdanie, oparte na rozumie, logice i doświadczeniu, a nie mrzonkach i marzeniach. Niby słabe, delikatne kobiety, a jednak z silnymi, nietuzinkowymi charakterami.

Od kilku lat przestałam dawać szansę każdemu na bycie z nami. Mam podstawy, by ufać swojej kociej intuicji, jeszcze nigdy mnie ona nie zawiodła, dlatego nie klasyfikuję ludzi według zasobności portfela, wykształcenia czy statusu społecznego, ale tego, co mi deklarują i w jakim zakresie wykonują.

Pomylić się może każdy, źle rozpatrzyć sytuację i podjąć błędną decyzję także, jednak do kłamstwa trzeba już się przygotować i mieć tłumaczenie pomocowe, dlatego raz przyłapana na takim zachowaniu osoba nie ma prawa dalej z nami pracować. Tego bezpardonowego zachowania nauczyło mnie bycie Szefową tej gromady. Z troski o komfort i atmosferę pracy, eliminuję bez żalu wszelkich mataczy, opowiadaczy i bajkopisarzy.

Obiecywać można wiele, ale trzeba szanować swoje słowa, zatem i siebie. Z tego powodu wolę pracować w oparciu o solidnych wolontariuszy niż udawać, że nie widzę działań pozorowanych.

Żadna z nas, która pomagała mi w tworzeniu Kociej Mamy, w najśmielszych marzeniach nie przypuszczała, że dojedziemy do takiego poziomu aktywności.

Za spotkanie w Łódzkiej Izbie Przemysłowo- Handlowej odpowiedzialna jest Emilka, Przewodnicząca Rady Nadzorczej, istota o takiej samej empatii, wrażliwości i z tym samym podejściem do świata, co ja. Takie drugie, młodsze ja.

W życiu tak już się dzieje, że czasem spotykamy ludzi, którzy zadają pytanie wprost: -Dlaczego tyle lat działasz w Fundacji? Co cię w niej trzyma? Dlaczego aż tak mocno się z nią identyfikujesz? Czym się wyróżniacie i na czym się skupiacie?

Emilka, nawet gdyby chciała, nie umiałaby w dwóch zdaniach opisać tego wszystkiego, co się w Kociej Mamie wyprawia, dosłownie i w przenośni. Mnogość zajęć, tryb ich realizacji, perfekcjonizm i respektowanie panującego moralnego kodeksu, o tych i innych aspektach fundacyjnej pracy można opowiedzieć tylko podczas bezpośredniej rozmowy. Mam świadomość jakie opinie panują na temat pracy organizacji społecznych i jak diametralnie się różnią w zależności od tego, na jaką się akurat trafi. Są dobre i złe też. Na pewne pytania tylko osoba odpowiedzialna umie odpowiedzieć, z porażającą niekiedy szczerością. Doświadczenie ponad 20 lat prowadzenia kociej grupy upoważnia mnie do czasem brutalnego i zaskakującego trafną konkluzją mówienia o pewnych faktach wprost. Nigdy nie udawałam  naiwnej. Doskonale znam zarówno branżę, jak i środowisko, w którym działam, dlatego nie unikam odpowiedzi nawet na trudne pytania, tak się bowiem buduje zaufanie i współpracę.

Co wyniknie z tego przemiłego spotkania, kompletnie nie mam pojęcia. Jakie będą działania pomocowe, na jaką skalę i w jakim zakresie, też jest to dla mnie niewiadomą.

Poznałyśmy się i to jest istotne. Rzetelnie i precyzyjnie odpowiadałam na pytanie, świadoma zdziwienia Fundacją, moją osobą, jak i filozofią wykonywanej pracy.

To czy i w jakim zakresie Iza wejdzie w naszą przestrzeń zostawiam pomysłowi Pani Anny. Ja jak zwykle tradycyjnie nie będę grymasić. Ma ona już elementarną wiedzę, jakie są potrzeby i które płaszczyzny można wspomóc.