Nowa strona internetowa

Od prawie dwóch lat na pocztę fundacyjną przychodziły oferty od rozmaitych firm w kwestii modernizacji strony internetowej Fundacji.

Propozycje miały różne formy. Jedni pisali grzecznie sygnalizując, że strona jest przestarzała, mało czytelna i nie spełnia wymaganych obecnie standardów. Inni pomijając wszelkie konwenanse donosili, że wstyd, by taka firma miała tak archaiczne narzędzie pracy i natychmiast powinnam skorzystać z ich usług i zlecić wykonanie nowego projektu.

Doprowadzały mnie te maile do złości. Dziwiłam się jak można posądzać osobę, która zbudowała rewelacyjnie działającą organizację o naiwność i brak świadomości odnośnie konieczności modernizacji.

Wiedziałam doskonale o nieuniknionym zadaniu. Jednak Fundacja działa na rzecz ochrony kotów, a ja znając przybliżone koszty, odsuwałam ten wydatek na plan dalszy. I tak minęło sporo czasu, aż pewnego dnia Magda obwieściła radosną nowinę:

– Moja koleżanka Ania jest chętna zrobić nam nową stronę.

– Jakie są koszty? – od razu przeszłam do najważniejszej dla mnie kwestii.

– W ramach wolontariatu. Jest pod wrażeniem naszych dokonań. Zwyczajnie chce nam pomóc.

– Historia się powtarza. – roześmiałam się. – Z tych samych przyczyn kiedyś pomogła nam Marta z Andrzejem przy wsparciu Danuty i Emilki. Niech zatem działa, wrócę ze Lwowa, odezwę się, przegadamy temat. Poproś żeby szykowała projekt.
Z ramienia Fundacji Madzię upoważniłam do reprezentowania i pilnowania naszych interesów. Jest moją prawą ręką, osobistą asystentką, zna moje zdanie, dopilnuje by wszystko było zgodnie z panującymi u nas zasadami.

Dziewczyny dostały zielone światło, a ja wyruszyłam po leki.

Wydarzenia kolejnych dni zaburzyły moją typową aktywność.

Chora krtań uniemożliwiała wszelkie rozmowy. Słynę z udanych pomysłów, więc założyłam grupę roboczą, w skład której weszli  informatycy działający dla Kociej Mamy, graficzki, fotografowie i dziewczyny klepiące reportaże na stronkę. Zaczęła się intensywna praca. Konsultowałyśmy pomysły, wybierałyśmy zdjęcia, zakładki.

Wstępnie byłyśmy umówione na spotkanie, wtedy to złamałam rękę. Myślę, że tak musiało się stać, bo w przeciwnym razie odkładałabym pracę i poznanie się w nieskończoność. Ania podjęła decyzję:

– Ja do Was  przyjadę na weekend, musimy się naradzić i podjąć ostateczne decyzje.

Od pierwszej chwili sympatyczny rudzielec wpasował się świetnie w nasz zespół, nie było barier, sztywności, szybko złapałyśmy fajny kontakt.

Burza mózgów trwała cały dzień. Koło 18 wszystkie byłyśmy zmęczone, ale Ani nie można było oderwać od pracy, co rusz zadawała pytanie, wyjaśnienie kwitując uśmiechem.

Znam je, ich reakcje. Wiem co i kiedy je cieszy.

– Czasowo zgrałyśmy się idealnie. – podsumowała Ania zarządzająca dotychczasową stroną. – Stara strona właśnie odmówiła współpracy, nic nie mogę zamieścić, zapakowałyśmy ją po kokardy.

Działałyśmy równolegle nad nową – przygotowaniem do odpalenia i starą nad skomasowaniem zawartych w niej wiadomości, by zwolnić miejsce na serwerze.

Naiwnie sądziłam, że mając rękę w gipsie będę skazana na bezczynność i nudę. Okazało się, że nowa Ania ma ważną zaletę: umie utrzymać tempo pracy i świetnie zarządza zespołem, jasno precyzując zadania. Określiła termin uruchomienia. Miałyśmy świadomość ogromu praca jaka jeszcze jest przed nami. Dziewczyny modyfikowały teksty, poprawiały, dostosowując do nowych potrzeb.

Sprawdzając codziennie wyniki ich pracy, zastanawiałam się mają czas na sen. Magda zgłaszała delikatne problemy, gasiłam pożary, jak to szefowa.

Wreszcie padło oczekiwane zdanie:
– Nowa strona gotowa, kiedy odsłaniamy?
– Startuj!!!
Jednocześnie obie z Magdą podałyśmy komunikat : Mamy ogromną przyjemność zaprosić przyjaciół i sympatyków  Fundacji Kocia Mama na stronę Fundacji w kompletnie nowej odsłonie. Dodam, że pękam z dumy, bo cała praca została – jak to u nas –  wykonana w wolontariacie!

Dziękuję serdecznie z całego serca.