piknik w pasażu

Sądzę, że to niestety ostania plenerowa aktywność w tym sezonie kiermaszowym.

Na szczęście dla organizatorów, występujących, gości i wystawców warunki atmosferyczne dopisały i po serii deszczowych dni, sobota powitała nas piękną, słoneczną pogodą. Jak zwykle pracowaliśmy w trybie dwóch zmian. Pierwsza była chrztem bojowym dla Paulinki i Oliwii, więc do wprowadzenia wolontariuszek w tajniki takowej pracy, poprosiłam stałą bywalczynię na tego rodzaju imprezach, Ewelinkę. Zmiennikami były Gabi z koleżanką. Sukces imprezy leży całkowicie po stronie organizatorów, zapewnili szeroki wachlarz atrakcyjnych wykonawców, super pokazy sportowe, ale i dedykowane najmłodszym takie niespodzianki jak malowanie twarzyczek w koty czy rozwiązywanie rebusów i zagadek z wykorzystaniem kota jako motywu wiodącego.

Kocia Mama ma doskonale przygotowaną nie tylko ofertę sprzedażową, ale co najważniejsze rewelacyjnie radzi sobie z każdym odwiedzającym kiermasz kociarzem bez względu na jego wiek.
Pamiętajmy, że jest to przede wszystkim fundacja kobiet w różnym wieku, z przeróżnym bagażem doświadczeń w życiu, a mając świadomość jak mądrą i empatyczną mam ekipę, trzeba wiedzieć, że my nawet porażkę czy przykry incydent umiemy przekuć na rozwój i takie zachowanie by w przyszłości nie trafiały nam się przykre nauczki.

Kiedy człowiek ze spokojem, uczciwie popatrzy niejako z boku i przeanalizuje sytuacje, które są jego udziałem, z pewnością wyciągnie wnioski dobre przede wszystkim dla siebie.
Ja jako szefowa postępuję dokładnie tak samo. Eliminując z Kociej Mamy osoby nierelacyjne, krnąbrne, zadufane w sobie, z rozbujałym ego, sprawiam, że atmosfera jest czysta i wolna od dziwnych problemów, a pracuje nam się zgodnie w tym szalonym tempie.
Mam świadomość swojego pracoholizmu, braku przyzwolenia na obłudę i egocentryzm. Jesteśmy zespołem o naczyniach połączonych, a wszystkie ścieżki i sznurki niestety zbiegają się u mnie.

W fundacji od lat panuje powiedzenie: Szefowej zdejmujemy, nie dokładamy zadań. I tak przy tylu dziedzinach pracujących na najwyższych obrotach czasem sama się sobie dziwię, że się nie gubię.

Na szczęście wiele mniejszych spraw toczy się poza mną, ja tylko otrzymuję raporty końcowe. Ten piknik uważam za niebywale udany, my jako fundacja, po raz nie wiem już który, byłyśmy hitem dnia.
Po raz kolejny wolontariuszki zadziwiły licznie przybyłych, wiedzą, otwartością, świetną komunikacją z dziećmi.
Mam nadzieję, że także organizatorzy dostrzegli korzyść z zaproszenia Kociej Mamy, która jak zawsze podniosła atrakcyjność imprezy, wprowadziła wiele humoru, dowcipu i radości. Z całego serca serdecznie dziękuję i mam nadzieję na udział w następnych projektach, kocio–kocio, do zobaczenia!