W głowie się nie mieści…

Lato. Wakacje. Żyjemy odrobinę w innym trybie.
Jedni pakują walizki i wyjeżdżają na wakacje, inni czynią w domu generalne remonty. Każdy inaczej organizuje wolny czas.

Poniedziałek, kilka tygodni temu, bladym świtem. Pod pewien blok w Łodzi firma sprzątająca podstawiła kontener na gruz. Około godziny ósmej przybyli robotnicy.  Rozpoczęli pracę i niebawem pojawili się z wiadrami gruzu, których zawartość wrzucili do kontenera. Rozległ się potworny, śmiertelny skowyt, więc przerażeni zajrzeli do środka i zobaczyli reklamówkę z małymi kociętami… Dwa maluchy na szczęście ocalały, dwa zginęły na miejscu.

Pracownicy przeżyli szok. Niedowierzanie, jak można być tak bezlitosnym draniem?!
Patrzyli na siebie, na małe zdruzgotane zwłoki, na dwa przerażone, ale ocalałe maluchy.
W milczeniu wykopali mały grób.  Nie było komentarzy, nie padły żadne słowa. Groza zbrodni przytłoczyła wszystkich, tym razem okrucieństwa dokonano na kotach… Poraziła biorących udział w tym incydencie bezwzględność, okrucieństwo wręcz bestialstwo.

Kompleks bloków graniczy z kwartałem domków jednorodzinnych i kilku kamieniczek. Jest to stara część miasta, generalnie wszyscy się znają, spotykają się w okolicznej piekarni, aptece, mięsnym sklepie. Wymieniają grzecznościowe uśmiechy, jakieś kurtuazyjne powitania. Te kociaki skazał na zagładę sąsiad, ktoś, kto mieszka za przysłowiową ścianą. To mogła być miła pani spod piątki albo uczynny sąsiad, który przepuścił w kolejce.

Za na pozór serdecznym uśmiechem czai się mentalny demon, upiór wyzuty z uczuć, kompletnie pozbawiony wyobraźni, wyprawny z empatii i godności, która powinna być w każdym człowieku.

A podobno kociarze to lepszy sort ludzi, dlaczego więc coraz częściej trafiają się tak dramatyczne interwencje?

Dwa, cudem uratowane maluchy pojechały do fundacyjnej lecznicy. Mimo kiepskiego startu w samodzielne życie, teraz każdy ich dzień to fantastyczna opieka pełna miłości i zrozumienia, jakbyśmy chciały wymazać całe zajście przede wszystkim ze swojej pamięci. Jest nam wstyd za tych, u których przyszły na świat. Z rozmysłem staram się nie używać słów „opiekun”, „człowiek”, „ludzka istota”, bowiem żadne określenie do tego bydlaka nijak nie pasuje.

Epikryza.
Nie napisałam z intencją, by szokować.
Mam prośbę: sprawdzajcie kochani przy okazji remontów, zanim wyrzucicie śmieci inne odpady czy aby puszki i kontenery są puste. Jak widać nie wiemy, co dewiantom psychicznym strzeli do głowy, jakie mają pomysły na pozbawienie się własnych kociąt.

Raz jeszcze zatem przypominam fakty oczywiste: wszystkich, ale to absolutnie wszystkich, którzy z różnych przyczyn nie potrafią zapobiec rozmnażaniu nawet swoich domowych zwierząt, zapraszam do kontaktu z Fundacją, pomożemy.

Zachowujmy się godnie jak przystało istocie homo sapiens, nie bądźmy gorsi od zwierząt. One zabijają, by przeżyć, takie są bowiem odwieczne prawa natury, my natomiast mordujemy z premedytacją Bogu ducha winne kocięta.