Biegająca rodzina

O tej gromadzie biegającej po wsi usłyszałam kilka tygodni temu. Psia banda składająca się z siedmiu rozbrykanych szczeniaków z małą rudą matką w zależności od napotkanych ludzi była karmiona bądź przeganiania. Wiola przeprowadziła środowiskowy wywiad, więc wiedziałam, że konieczna jest interwencja.

Wtedy jednak miałam związane ręce, bo w kojcu mieszkał Biegun, odłowiony podczas interwencji i chora na trzustkę Magia. Liczyłam, że może jakaś inna działająca na tym terenie organizacja ulituje się nad szczekającą sforą.

Kojec dla psów kupiłam ponieważ, mimo że Kocia Mama jest organizacją skoncentrowaną na pomocy kotom, to jednak zdarzało się w przeszłości, że wolontariuszki trafiały na psy potrzebujące pomocy, a ja w takich sytuacjach byłam zmuszona do ponoszenia wydatków np. na psi hotel. Kalkulacja kosztów nie pozostawiała wątpliwości, że kojec jest po prostu tańszy. Niezależność ma swoją cenę. W tym przypadku to na szczęście tylko koszt zakupu sprzętu.

Mijały tygodnie. Psiaki rosły i biegały dalej beztrosko po wsi. Lokalne zwierzoluby nie kwapiły się do podjęcia interwencji. Magia odeszła za Tęczowy Most – z rakiem trzustki jeszcze nikt nie wygrał. Biegun znalazł nowy dom. Koty z Filii przyjechały do Łodzi. W Wiolowym domu tymczasowym zrobiło się odrobinę luźniej.

Odczekałam tydzień aby dać chwilę na złapanie oddechy po czym w rozmowie zapytałam Wiolę:
– Kochana, a co z tą gromadą? Nadal swobodnie biega? Zainteresował się nimi ktoś?
I interwencja ruszyła…

Dzięki wsparciu FKM w przyszłych sterylizacjach i kastracjach szczeniąt, trzy psiaczki znalazły już stałe domy. Cztery pozostałe, trzy sunie i piesek, są bezpieczne u Wioli. Trochę więcej czasu zajęło nam odłowienie ich matki, która jednak także trafiła do psiej osady.

Sunia jest nieufna, czemu nie trudno się dziwić, mało dobrego spotkało ją jak dotąd ze strony ludzi. Czy Kocia Mama bardziej wejdzie w psi temat? Nie umiem na to pytanie dać jednoznacznej odpowiedzi. Może zdarzyć się tak, jak w tym przypadku, że przy odrobinie dobrej woli i nieodwracaniu głowy, będziemy chciały zwierzakom pomóc. Uważam, że obojętność jest początkiem końca każdej organizacji.

W tym przypadku to ja musiałam się po raz kolejny odważyć, musiałam mieć jakiś pomysł na to w jakim kierunku ma iść ta interwencja. Tak jak z kotami, gdy je przyjmuję, ich kondycja nie jest problemem, bo są fundusze zarówno na zabiegi jak i leczenie, ale zawsze trzeba mieć pomysł na adopcję. Zablokować domy tymczasowe, sparaliżować płynną pracę jest bardzo łatwo, dlatego tyle organizacji traci początkowy impet i chęć działania. Bywa, że dobre chęci nie idą w parze z realną oceną możliwości, a wtedy domy tymczasowe zmieniają status i stają się miejscem, gdzie dożywają swoich dni zwierzęta nieadoptowalne. Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć: stan finansowy i dobra kondycja organizacji to nie przypadek, ani łut szczęścia, to efekt ciężkiej solidnej pracy, dobrego planowania i decyzji, które są zawsze przemyślane.

Psia mama ma w przyszłym tygodniu ma zaklepany zabieg. Maluchy po aklimatyzacji i nauce dobrych manier przygotujemy do adopcji. Na razie Wiola ma dodatkowe atrakcje, ponieważ szczeniaki regularnie uciekają między szczeblami kojca. Próbę sprowadzenia do boksu traktują jak zaproszenie do zabawy, więc dziewczyna lata za nimi w popłochu mając świadomość, że po raz kolejny spóźni się do pracy. Mam nadzieję, że wraz z przybyciem Matki zaprzestaną samodzielnych wypadów do pobliskiego las