jak zwykle kłopot

Znowu stanęłam przed trudnym zadaniem. Czekają na przejęcie dwa mruczki w wieku dość poważnym. Kotka trikolorka, bardzo miła i łagodna, 16 lat oraz czarno-biały kocur lat 10.
Oba koty są sierotami. Pani odeszła na raka, futrzakami opiekuje się sąsiadka. Biedactwa zostały zgłoszone fundacji w celu przejęcia opieki. Do czasu zdania lokalu, miski stawia i sprząta kuwety znajoma zmarłej. Koty, z uwagi na długą i przewlekłą chorobę opiekunki, niestety wymagają na chwilę obecną kontroli weterynaryjnej i oceny stanu zdrowia. Wszelkie koszty związane z diagnostyką, analizami i zabiegami niestety przypadły w udziale fundacji. Koty nie mają patrona, sponsora ani prawnego opiekuna. Nie mam serca oddać ich do schroniska, nikt się nie pochyli nad nimi, a skutki, wynikające z nagłej zmiany otoczenia, mogą finalnie okazać się dramatyczne. Stres wywołany pobytem w klatce w przestrzeni, w której mieszają się przeróżne dźwięki, niestety często przekłada się na pojawienie apatii bądź depresji, co może prowadzić do śmiertelnej choroby.

Nie raz już schodziły nam koty z powodu nagłego pojawienia się zapalenia trzustki, niewydolności nerek czy raka wątroby. Dziwnie się dzieje, ale niestety jest to przykra prawda, iż zwierzak, tak samo jak człowiek, kiepsko sobie radzi z sytuacją kryzysową i dość często przekuwa się to na jego stan zdrowia.
Kiepsko widzę przyszłość tych kotów w jakimkolwiek przytulisku. Jedynym ratunkiem jest adopcja do spokojnej, wyważonej starszej osoby, tak, by zmiana w ich dotychczasowym życiu nie była drastyczna, a dokonała się łagodnie, bez atrakcji, których te koty zwyczajnie nie znają.
Problem związany z obciążeniem, wynikającym z konieczności ich przeleczenia, Kocia Mama bierze jak zwykle na siebie. Mamy świetnych fachowców na każdym etapie aktywności weterynaryjnej, diagnostów i operatorów, a także wspierających w sprawowaniu opieki techników, pracujących we współpracujących klinikach. Wszyscy razem tworzymy fajny zespół, bez rywalizacji, pracując solidarnie.

Pierwsze etapy tej nowej interwencji za nami. Zgłoszenie przyjęłam, Paulina zrobiła rekonesans. Kolejne kroki to wizyta w gabinecie na rutynowy przegląd obu i przygotowanie do zabiegu usunięcia guza, który wybudował się z tyłu głowy trikolorki.
W wieku 16 lat operacja wymaga umiejętnego przygotowania, czyli koszty nie sprowadzają się wyłącznie do morfologii geriatrycznej, ale trzeba wykonać szereg zdjęć RTG całego ciała, by wykluczyć wystąpienie przerzutów. Mało kto ma świadomość, jak trudne bywają przed nami wyzwania i zadania.

Z pozoru banalne zgłoszenie, a wymaga tyle zabiegów.
Nikt świadomy własnej śmiertelnej choroby nie troszczy się o zdrowie swoich pupili, zapewnia im tylko potrzeby wynikające z dnia codziennego.
Ich zdrowie nagle staje się automatyczne mniej ważne i warte.
Osoba, która dorywczo sprawuje nad nimi pieczę i tak jest dla mnie aniołem miłosierdzia. Sama w wieku niemal 80 lat, obciążona chorobami, ma jeszcze w sobie tyle empatii, by codziennie do nich zaglądać.

W tym konkretnym przypadku działam wielotorowo.
Szukam dla kotów nowej miejscówki, mogą iść razem albo oddzielnie, byle do osoby świadomej ich przeszłości, cierpliwej, wyrozumiałej i mającej wiedzę, że czas jest potrzebny na aklimatyzację w nowej przestrzeni. O ile kotka bez problemu moim zdaniem odnajdzie się w każdym domu, o tyle kocur indywidualista potrzebuje odrobinę czasu na akceptację zmiany.
Moja Zośka, przejęta w wieku 13 lat, potrzebowała aż 3 lat, by przerobić w głowie zmianę życiowej sytuacji, iż skończył się czas rozrodu w pseudohodowli, a rozpoczął się nowy rozdział, który niesie spokojne, stabilne, w dobrobycie i rozpieszczeniu życie.
Lilka, mieszkająca ze mną od roku, jeszcze jest dość nieufna.
Niby wymusza kontakt, jednak na swoich warunkach. Ma 8 lat i dwa z nich niestety trwała w permanentnym bólu wywołanym 4 kamieniami, tkwiącymi w pęcherzu. Jej człowiek nie kojarzy się niestety dobrze, teraz ja pracuję, by tę krzywdę naprawić, staram się zmienić nastawienie, akceptując jej formy komunikacji.

Jednak zanim koty zostaną umieszczone w nowych domach, trzeba wykonać wszystkie weterynaryjne czynności, by nie obciążać przyszłych opiekunów lub opiekuna.
Proszę tradycyjnie o pomoc w opłaceniu kosztów, związanych z naprawą mruczków. Sądzę, że budżet około 3 tysięcy pozwoli wykonać wszystkie analizy i zabiegi.