Nietypowa akcja adopcyjna

Każda okazja jest dobra do promocji, reklamy i oczywiście zbiórki karmy. Nie pierwszy raz gościłyśmy w Pasażu Łódzkim w sklepie zoologicznym Leopardus, prowadząc akcję charytatywną. Tym razem była totalnie nietuzinkowa, bo w czasie, kiedy obowiązuje cisza adopcyjna, myśmy zachęcały właśnie do adopcji. Kociaki, rzecz jasna, można sobie poznać poprzez czytanie postów adopcyjnych i zarezerwować, a finalizować sprawy biurokratyczne i samo przekazanie już po zakazie.


Minikiermasz zawsze przyciąga oko, choć nie zawsze klient sięgnie po portfel, by zakupić rękodzieło. Niekiedy wynikiem rozmowy jest przekazanie karmy lub zabawki dla naszych podopiecznych. W tej akcji brali udział nieletni wolontariusze, ale pracowali pod czujnym okiem dorosłych. Jest to najlepszy i najprostszy sposób, by wdrożyć młodych i nauczyć zasad tego rodzaju aktywności.
Przypominam przy okazji, iż Fundacja Kocia Mama jest jedyną organizacją, która daje szansę na realizację społeczną niepełnoletnim osobom. Mam świadomość, że tym sposobem dokładamy na swe barki dodatkowych obowiązków, ale jest to jedyny sposób, by wychować, według naszych reguł, młode kadry.
W myśl przysłowia: „Czym skorupka za młodu itd.”, a także posiłkując się nabytym doświadczeniem, wiem, że jeśli od początku pokażemy, jak można się realizować społecznie na przeróżnych płaszczyznach, to jest bardzo realna szansa, że, po okresie próbnym, młodziak nadal pracuje w Fundacji.

Wiele dziewcząt zgłosiło się do pracy w celu uzyskania potrzebnego w szkole zaświadczenia, by zdobyć dodatkowe punkty. Niektóre zostały w naszej gromadzie, pracują, kończą kolejne szkoły, aktywne są raz bardziej, raz mniej, ale tworzą Kocią Mamę i zawsze mogę liczyć na ich pomoc, wsparcie i aktywność.
Pięknym uwieńczeniem mojej społecznej pracy były słowa pracownika sklepu, z którym znamy się od wielu lat.
-Pani Izo, ale przeszła Pani drogę, kiedyś wszystko było na Pani głowie, a teraz proszę, ilu jest pomocników! Inni plajtują, zamykają Fundację, a Kocia Mama rozwija się i obecna jest już dosłownie wszędzie- obserwuję jak pracujecie!

W branży sklepów zoologicznych jest tak samo jak w każdej innej. Nawet, jeśli ludzie zmieniają miejsce pracy, to starają się, by nowa posada pozwalała na wykorzystanie zdobytej wiedzy, dlatego niektóre znajomości trwają już dokładnie tyle samo lat, ile pracuję społecznie.
Kiedyś, kiedy nie było jeszcze Kociej Mamy, kiedy nawet nie śniłam, że zbuduję tak ogromną społeczność, ludzie pracujący w największych sklepach zoologicznych znali już nas, kocie opiekunki, nie raz bowiem kwestowałyśmy, by pozyskać środki na nasze kocie sierotki.
Grupa opiekunek, jak wtedy nazywałyśmy naszą niewielką gromadkę, już wówczas swoim niekonwencjonalnym podejściem do tematu kotów środowiskowych, do opieki nad nimi, a przede wszystkim do ich traktowania, wzbudzała niemałe kontrowersje wśród łódzkich kociarzy, przyzwyczajonych do skostniałych reguł działania. To w nas była ta odwaga, by odmówić usypiania niesamodzielnych, kalekich, czy białaczkowych.

Teraz, oprócz satysfakcji, że jesteśmy najbardziej widoczne interwencyjnie, edukacyjnie, jesteśmy szalenie dumne z faktu, że mimo początkowych oporów, wygrały nasze rozwiązania i to Kocia Mama dokonała rewolucji, zmieniającej radykalnie sposób traktowania kotów.
O rozwoju firmy, o płaszczyznach aktywności, o nowych pomysłach, o planach, rozmawiałam z ekipą sklepu, bowiem oni też są świadomi zachodzących zmian i przeobrażeń, a znając nas wiele lat, są stałymi, wiernymi pomocnikami, którzy szanując i ceniąc naszą pracę, poprzez takie właśnie okolicznościowe akcje, starają się wesprzeć i dołożyć własną dobroczynną cegiełkę. Z całego serca dziękuję, Kochani, za taką postawę!