Pauzujemy

Ten rok, a raczej jego dwa ostatnie kwartały, to ogromne przeobrażenie strefy edukacyjnej. Notuję niesamowitą aktywność, intensywność spotkań, ale co mnie szalenie cieszy, przede wszystkim chęć i zapał dziewcząt do tej formy pracy. W tym sezonie edukacyjnym nie dość, że harmonogram pracy był niebywale napięty, to nigdy nie brakowało odpowiedniej ilości ekip prowadzących.

Nie wiem czemu zawdzięczać taką szaloną metamorfozę, gdzie szukać przyczyn tak ogromnej koniunktury, ale jestem zadowolona, bowiem powstała sytuacja wyraźnie potwierdza, że mimo lat pracy w tej sferze rynek nadal nie jest nasycony i placówki chętnie goszczą kocie edukatorki.
Ten rok, to nie tylko ogromna modernizacja edukacji, to także powrót do pracy najlepszych eduktorek, tych, które z przyczyn rodzinnych, zawodowych bądź zdrowotnych musiały chwilkę pauzować.
Wolontariat, jak często podkreślam, to nie jest wcale taka prosta, przyjemna i łatwa sprawa. To nie praca zarobkowa, za którą otrzymujemy określone profity, to ciężka służba, którą należy wykonać nawet jeśli świat wali się nam na głowę, albo mamy tysiące problemów, które spędzają nam sen z powiek. Wolontariusze przypominają powiązane tryby, które, by efekt był pozytywny, muszą ze sobą współdziałać, wspierać się i uzupełniać, by proces przebiegał rytmicznie i bez kolizji.

Z pozycji obserwatora każde zadanie jest łatwe do realizacji, to samo dotyczy każdego zleceniodawcy, czyli osoby, która inicjuje lub sygnalizuje konieczność wprowadzenia zmian, ale sama palcem nie kiwnie, by swoje pomysły wdrożyć w życie. Takich pseudo aktywistów trochę przeszło przez moje życie, generalnie stanowią oni grono obserwujących moją pracę, a kontakt mam z nimi na szczęście sporadyczny, bądź tylko okazjonalny. Irytują mnie tacy sympatycy, ponieważ kiedy sami są zachęcani do działania, prosta czynność urasta do rangi ogromnego przedsięwzięcia.
Piękne zbieramy żniwo w tym sezonie, nie dość, że zawsze wracamy z niezwykle solidną zbiórką karmy, to nieustannie wpisujemy na listę nowych przyjaciół i placówki, które deklarują kontynuację wspólnych działań.

Na ostatnie zajęcia przed przerwą świąteczną, wolontariuszki pojechały beze mnie.
Obie Gosie przyjęły niezwykle spokojnie wiadomość, że tym razem działają bez mojego wsparcia, ale Ela zareagowała maleńką paniką „Szefowa, mam szaloną tremę!”.
Gdyby nie fakt, że czasem zobowiązania prywatne kolidują odrobinę z edukacyjną aktywnością, Ela nie skazana byłaby na stres, Gosia poprowadziłaby zajęcia sama przy udziale koleżanek, jednak konieczność stawienia się o określonej godzinie na uczelni, automatycznie zobligowało edukatorki do prowadzenia równolegle.

Wsparłam Elę dość mocno, nie tylko dodając otuchy, ale pokazując jak może wybrnąć ze stresującej ją sytuacji. Opowiedz dzieciom o swoim przeciętnym dniu, masz przeogromną wiedzę, tą najlepszą, bo nabytą w trakcie prowadzenia domu tymczasowego. To, na jakie jesteśmy skazane czasem sytuacje jest najbardziej fascynującym materiałem do przeprowadzenia każdej pogadanki. Nie musisz bajek pisać, wymyślać scenariuszy, dość, że opowiesz o tym jak maluchy psocą w kocim przedszkolu.

Tak jak przypuszczałam, Ela poprowadziła dzielnie pierwsze, samodzielne zajęcia. Z duszą na ramieniu, troszkę niepewnie, ale spisała się na medal. Jeszcze moment i ona pracować będzie z takim profesjonalizmem z jakim pracują obie Gosie.
Tradycyjnie, kiedy jestem nieobecna, pytam wolontariuszki o recenzje.
Możemy przedszkole wpisać na listę ulubionych, cała trójka była zgodna w opinii.
Małe, klimatyczne, tylko trzy grupy, ale przemiła atmosfera, dzieciaczki żywotne, ale panie bardzo pomagały pilnując by zbyt głośno nie reagowały.

Wiadomo, pojawienie się kotów, zawsze wzbudza emocje a tym razem radość była całkowicie usprawiedliwiona bowiem na spotkanie pojechały kocie dzieci brykające u Eli.
Zajęcia poprowadzone równolegle pozwoliły Gosi dopilnować swoich spraw na uczelni, Ela przełamała nieśmiałość, a koty nawet nie zauważyły, ze na moment zostały zatrudnione do pracy.
Działania w kilku zespołach zapewniają komfort przede wszystkim naszym futrzakom, bowiem o nich emocjach i stresach wszyscy przeważnie zapominają. Na szczęście w niepamięć odeszły czasy, kiedy koty musiały pracować po kilka godzin.

Teraz odpoczywamy, sił nabieramy, gromadzimy nowe pomysły, by w nadchodzącym roku z nową energią rozpocząć kolejny sezon. Pomoce dydaktyczne zgromadzone, krówki z logo Fundacji w ilości wystarczającej zostały zakupione, problem tylko będzie z kocimi kalendarzami, które zawsze wręczamy jako podziękowanie, bowiem w tym roku rozchodzą się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki, ale znając naszą kreatywność, jestem pewna, że i ten problem rozwiążemy pozytywnie.