Ponownie Nowosolna

W tym sezonie edukacyjnym wracamy do miejsc, w których nie było nas kilka lat. Nie mam żadnej wiedzy dlaczego tak się zadziało, mimo iż zawsze staramy się zostawić dobre wrażenie, nie ponawiano zaproszenia. Jednak wychodząc z założenia, że na pewne działania nie mamy kompletnie wpływu, ze stoickim spokojem przeprowadzałam spotkania, które dość systematycznie ustalała Kasia.

Tym razem miałam ogromny kłopot, Gosia – podstawa naszej ekipy , generalnie zapewniająca transport pochorowała się. Kiedy usłyszałam jej głosik, bardziej przypominjący skrzek małego kociaka zdecydowałam, że najlepszym i najrozsądniejszym zachowaniem jest wizyta u lekarza. Już wszyscy byliśmy uczuleni, by stosować zasady ostrożności wynikające z zachorowań na koronowirusa, ale jeszcze oficjalnie nie wprowadzono żadnych restrykcji ograniczających swobodne przemieszczanie.

Wszelkie prośby i naciski najbliższych na odwołanie zajęć z maluszkami w przedszkolu zbywałam, obiecując, że zachowam się rozważnie. Nie było komunikatów o podjęciu nadzwyczajnych działań, przypominano tylko wyjątkowo często o higienie dnia codziennego.
Do godziny zero czyli wtorku miałam kilka dni. Tego akurat dnia nie był dyspozycyjny nikt z Grupy Autek, to samo dotyczyło mojej rodziny, na której pomoc w ekstremalnych sytuacjach zawsze mogę liczyć. Wolontariat przeniesiony na bliskich.

Każdy wie, że zawsze może liczyć na moją pomoc, dotyczy to dosłownie wszystkich bez względu na wiek, wykształcenie czy stan portfela. Nie klasyfikuję ludzi według ich statusu społecznego, powiem więcej, bardziej proszę o aktywność tych, o których się mówi potocznie, że są w życiu dobrze ustawieni, bo mają środki i dostęp do wielu narzędzi pomocowych.
Szybko przejrzałam listę znajomych, szukając dyspozycyjnych, mobilnych i mieszkających w miarę blisko. Choroba Gosi postawiła mnie w sytuacji patowej, nie dość, że zostałam bez transportu, to jeszcze doszedł dodatkowy kłopot z przerzuceniem Eli z Pabianic z kocim edukatorem.

Blanka zdecydowała nas po spotkaniu rozwieść, ale bezsensem było ją ściągać spod Nowosolnej, gdzie mieszka, po nas rano. Nie znoszę marnotrawstwa i pustych przelotów.
Niedługo szperałam sobie w głowie. Mam! Piotr będzie idealny. Kociarz, mobilny, mieszka nieopodal, sam dyryguje swoją pracą!
Nie usłyszałam żadnej wymówki, nie było próby odmowy. Poprosił tylko o adres Eli i przedszkola. Nie jest wolontariuszem, ale jest fanem Fundacji i jak mówi jego żona Marta, mają ogromny dług wdzięczności dla Kociej Mamy!
Rzecz oczywista, mają ode mnie kota. To była wyjątkowa adopcja, bo ta z cyklu trudnych. Piotr ocalił kota pobitego, który umierał gdzieś tam w stodole pod Łodzią. Porwał, pielęgnował, sumiennie zanosił do weterynarza. Ja tradycyjnie tylko płaciłam faktury. Kiedy poprosił o adopcję, byłam przeszczęśliwa, bo nie ma lepszej opcji niż dom, który tak doskonale kotu się kojarzy. Z pomocą, troską, opieką i miłością. Nigdy nie odmawiam pomocy, nie wysuwam żądań, ale jestem wdzięczna, że są jeszcze ludzie, którzy są bezinteresowni. Kiedy dowiózł nas na miejsce, pomógł zataszczyć mojego Iwna, na do widzenia zapewnił: „jakby co jestem gotowy pomóc!”

Po raz kolejny spadłyśmy na cztery łapki i mam nadzieję, że nie ostatni.
Czy wszystkie dzieci są zdrowe? Zapytałam z uśmiechem wchodząc do przedszkola. Co prawda nie panikuję, ale dałam słowo, że będę ostrożna.
Jak było ktoś zapyta?

Odpowiem pytaniem. A jak może być kiedy edukacja prowadzona jest od serca, nie wykład, a opowieść o tym , co lubią najbardziej robić koty, dlaczego nie słuchają nakazów, w jakim celu je się czesze, ile mają żyć i dlaczego każde dziecko powinno mieć jeśli nie kota to zwierzęcego przyjaciela? Czego uczymy się od naszych braci mniejszych, czym różni się mama od mamy kociej, dlaczego kupujemy mruczkom zabawki, a w jakim celu dzieciaczki uczęszczają do przedszkola. Zmienił się styl pracy eduktorek, ogromna w tym zasługa Kasi, która będąc sama mamą, pokazuje nam jak dotrzeć do młodszych dzieciaczków, jakie poruszać z nimi tematy.
Myślę, że dobrze zrobiła przede wszystkim naszej kociej edukacji zmiana w zespole edukatorek. Wiedza fachowa Ani wynikająca z jej zawodowej pracy i wykształcenia w połączeniu z rewolucyjnymi zmianami dzięki nowej formie zarządzania Kasi, finalnie bardzo mocna zweryfikowała tematy dotąd poruszane. Sugestie, wskazówki i podpowiedzi, jeśli są trafne i weryfikujące pozytywnie zawsze biorę do siebie i staram się wykorzystać. Mam świadomość, że racjonalne, konstruktywne opinie wypowiadane są w celu podniesienia jakości wykładów, a nie bezsensownej krytyki. Przyjęcie ze zrozumieniem porad innych nie jest naruszeniem wolności osobistej, a często bywa tak, że osoby postronne mają świeższe, bardziej przejrzystsze spojrzenie wolne od rutyny, w którą czasem każdy popada wykonując tą samą pracę przez wiele lat.

Miłym akcentem było niespodziewane spotkanie po latach, dwóch szkolnych koleżanek. Jedną stanowiła nasza Blanka, drugą okazała się Pani Dyrektor przedszkola. „Co za zbieg okoliczności”-śmiała się wolontariuszka, gdzie tylko pojawię się z ramienia Kociej Mamy, zaraz wpadam na kogoś znajomego. W poprzednim przedszkolu spotkałam wnuczęta mojej sąsiadki opowiadały po powrocie, że Pani Blanka, to kocia mama!

Wizyta w Nowosolnej była bardzo udana. Szalenie wdzięczna jestem Pani Marcie za super organizację, za zbiórkę karmy niezwykle solidną. Nauczycielkom dziękuję za pomoc podczas zajęć, za zapewnienie materiału do reportażu. Przede wszystkim całej społeczności dziękuję za przemiłą, ciepłą atmosferę, za szczere uśmiechy i szaloną troskę by zapewnić nam komfort, byśmy w każdej sekundzie spotkania czuły się jak długo oczekiwani z utęsknieniem Goście. Do miłego!