Różne rodzaje okien życia

Jakiś czas temu zaczął funkcjonować w świadomości kociarzy termin „okno życia”. Nazwa ta niestety wprowadza w błąd osoby niezwiązane na co dzień z pracą na rzecz zwierząt środowiskowych, czyli kotów bytujących w pobliżu ludzi, ale ceniących sobie wolność i niezależność.


Od kilku lat z uwagą obserwuję działania władz pewnego miasta leżącego nieopodal Łodzi i jestem pod ogromnym wrażeniem jakiej wielkości generują budżet, by wesprzeć zwierzęta właścicielskie, kiedy u nas organizacje borykają się same z problemem stosownego zaopiekowania tymi, o które nikt nie zawalczy, a społecznicy są ich pierwszymi obrońcami, jeśli już uda się dzikusy złapać, wyleczyć i socjalizować. „Okno życia” utworzone dla zwierząt mających prawnych opiekunów, pośrednio znosi z nich obowiązki, które nakładane są na osoby adoptujące zwierzaki z Fundacji. Obowiązek kastracji, szczepienia, leczenia i zapewnienia odpowiedniego pokarmu to najważniejszy cel świadomej tytanicznej pracy zmierzającej do polepszenia życia odławianych kotów. Tymczasem do tego dziwnego „okna życia”, można oddać bez tłumaczenia zwierzaki rozmnożone w sumie świadomie i na dodatek otrzymać w prezencie bezpłatny zabieg kastracji.

Zabezpieczenie miotów pod kątem weterynaryjnym, bez względu, ile ich jest oraz adopcja, pozostają w gestii gabinetu finansowanego z budżetu miasta, u nas natomiast nikogo nie interesuje z jakich środków Fundacja Kocia Mama pokryje koszty związane z prowadzonym przez siebie „oknem życia”, które nie są miejscem do przekazywania prywatnych miotów, a autentyczną ostoją, w której ratowane są niesamodzielne przez innych skazane na eutanazję oseski.
Ustawa dopuszcza takie postępowanie jako jedną z form do walki z bezdomnością i działaniem zmierzającym do ograniczenia populacji wolno bytujących. Nie raz już poruszałam ten temat, więc sympatycy i obserwatorzy naszych działań znają moje stanowisko w tej kwestii i ten temat nie dotyczy moich refleksji, a “dziwna” troska o mioty zwierząt właścicielskich. Pytam, dlaczego ma prawo do życia stadko rozmnożone świadomie, a z taką łatwością kradnie się dzieci dzikiej kotce i niesie na uśpienie do gabinetu? Dlaczego nie stawia się za przykład na forach internetowych moich wolontariuszek, które z oddaniem wstają po nocach, by sprawdzić czy koci koszyk śpi spokojnie, czy aby żaden malec nie kwili z głodu?

Prawdziwe „okna życia”, nawet te w poprzednich epokach, przyjmowały do siebie dzieci, ale wyłącznie noworodki, takie których matki z obawy o opinię środowiska podejmowały drastyczną decyzję, ale wolały by dziecko dostało szansę na dobre życie. „Okno życia” Fundacji Kocia Mama przyjmuje i zabezpiecza oseski, które straciły biologiczną matkę. Tradycyjnie nosimy w czapkach kociaki, karmiąc je co 3 godziny, ewentualnie jeśli mamy na pokładzie kocią mamkę, jej podkładamy. Nikt z tego powodu nie pisze hymnów pochwalnych, wręcz przeciwnie, takie zachowanie jest hejtowane i negowane.

Nie rozumiem, jak można działać na rzecz zwierząt, walczyć o lepsze dla nich bytowanie, promować różnego rodzaju trendy żywieniowe, a jednocześnie z taką łatwością wydawać na maleństwa wyrok śmierci!
Od lat niezmienne wierna tym zasadom jakoś nie mam problemu z adopcją i każdy kot czy kociak, który tylko wejdzie na nasz pokład może liczyć tylko na miłość, opiekę i troskę. Nigdy dotąd w historii Kociej Mamy z obawy o koszty związane z zaopatrzeniem nie wydałam wyroku na kociaki, nawet jeśli domy tymczasowe zapakowane były po kokardy.

Jak co roku o tej porze, kiedy każdy dom pęka w szwach, kiedy padamy ze zmęczenia po nieprzespanych nocach, proszę o pomoc w zakupie mleka dla tych, które ludzie mi znoszą.
Dla nich wyczynem godnym uznania, jest fakt, że nie odwrócili głowy, kiedy na spacerze w lesie czy w parku natknęli się na pudełko pełne maleńkich kociaków.
Poczta pantoflowa działa skutecznie i sprawnie, na przekór temu, co publikowane jest na forach. Ludzie, mimo iż czytają te paskudne paszkwile, prośby o pomoc kierują do Fundacji. Wiedzą, że każde kocię chore, zaropiałe, pokryte larwami much dostanie pomoc, opiekę i szansę na dalsze fajne życie. Im bardziej biedne, tym bardziej będzie wyniańczone.