Ta historia wydarzyła się naprawdę…

Między wieczorem, a nocą kilka tygodni wcześniej, tradycyjnie dzwoni na pogaduchy Magda.
– Życie mi uratowałaś tą zalewajką, padłabym na bank z głodu.
– Madzia, przecież wiem, jak wygląda Twoje szykowanie do pracy, ze wszystkim zdążysz oprócz jedzenia.

– Pogadamy jak zjawisz się po recepty. – odpaliła bez wahania. I zmieniła temat. – Wiesz… mam kotkę czarną, niewiele ponad pół roku, niezwykle miła i ufna…
Nie zwiódł mnie jej wstęp.
– Madzia w czym jest problem?
– Ona ma zaszytą dupkę.
– Co Ty znowu opowiadasz? Jak to się stało, kto Jej to zrobił?
Moja wyobraźnia szalała podsuwając rozmaite obrazy. Momentalnie odeszła ochota na sen.
– Ja i Wojtek…
Ulżyło mi
– No Pani, lat prawie 80, nie zauważyła, że kotka zjadała ze szpulki nici… Dała Jej do zabawy, bo wełny nie miała, a kojarzyła, że koty lubią tego rodzaju zabawki. Kilka dni kotka nie miała apetytu, robiła dziwnie zabarwioną kupę, ale dopiero krwotok sprawił, że trafiła do lecznicy. Biegiem robiliśmy prześwietlenie i Wojtek w trybie ratującym życie operował, usunął niestrawione nitki, ale niestety one były trochę elastyczne, więc poszarpały jelita. Żeby kot w miarę normalnie funkcjonował nie można zbyt dużo amputować, stomii kotu się nie zakłada. Dlatego, by mogły się zabliźnić i zrosnąć, by nie było odruchu parcia, ma zaszyty odbyt, podajemy kroplówki i leki gojące rany. Myślę, że za tydzień zaczniemy podawać odrobinę jedzenia.
– To jakiś horror co opowiadasz, brak wyobraźni to mało powiedziane, jakiś pomysł co do dalszych losów kociaka?
– Pani twierdzi, że bardzo Ją kocha…
– Daj mi do Fundacji, u mnie będzie bezpieczna.
– Nie umiem, nie mam odwagi Jej zwierzaka zabrać…
– Dobrze, więc chociaż wyznacz wizyty kontrolne.

Kilka dni temu, jak zwykle wieczorem.
– Pamiętasz tę czarną kotkę…?
Struchlałam.
– Czym Ją znowu napasła?
– Nie piekl się. Tym razem postraszyłam Tobą. No wiesz powiedziałam, że dopytujesz o Małą, bo ją widziałaś, kiedy przebywała w szpitalu. Musiałam…
Tłumaczyła się jakbym miała z tym faktem problem. Iza, ewidentnie jest źle sprawowana opieka, bo oprócz zaniedbania doszła anemia czyli złe żywienie. Z uwagi na operację kilka tygodni musi być na specjalistycznej diecie, powiedziałam, że dla Pani korzystniej będzie, jeśli zrzeknie się kota dobrowolnie, zanim Fundacja podejmie tryb odebrania kota z uwagi na uchybienia, które można zakwalifikować jako działanie ze szkodą dla zdrowia zwierzaka, za to są przecież sankcje.
– Bardzo dobrze, no jestem pod wrażeniem, jeszcze kilka dni wcześniej tłumaczyłaś nieporadną opiekunkę.
– Zezłościła mnie. – przyznała zgodnie ze stanem faktycznym Magda. – Ty widzisz i kojarzysz te fakty szybciej, ja się waham kompletnie niepotrzebnie.
– Madzia, o jakiej Ty trosce i miłości tej Pani mówimy? Przecież przez cały pobyt Małej w lecznicowym szpitalu nie była uprzejma przyjść w odwiedziny! Ona nawet nie ma imienia!!!

Następny dzień.
– Stało się coś? – niepokój w głosie Magdy.
– Nie, przyszłam się przywitać z nową podopieczną, mogę iść na dół?
– Nie pytaj o takie rzeczy. – zamyka gabinet, ma chwilę przerwy, idziemy obie. – Ona w ogóle coś jadła?
Ze zgrozą patrzyłam na kotkę.
– Ona powinna mieć na imię Sucharka, ale żebyś doktor nie wpadła na genialny pomysł by Ją oddać. Nazwę Ją Niteczka, to powinno dość skutecznie przypieczętować rozstanie z poprzednią właścicielką.

Niteczka przebywa w lecznicowym szpitalu na rekonwalescencji, nie tylko tej jelitowo-gastrycznej. Musimy wyciszyć Jej psychikę i nauczyć zaufania do ludzi. Obróżka feromonowa bardzo w tym przypadku się sprawdza.
Pan Cerowany i Niteczka to dość niebanalni i wyjątkowi nawet jak na Żyrafę rezydenci.