Tym razem przedszkole

Ta Jesień jest senna, spokojna.
Piękna aura nastraja optymistycznie, zachęca do pracy, szczególnie do uławiających życie Fundacji porządków.
Ela poprawia prezentacje multimedialne by podnieść atrakcyjność spotkań z młodzieżą. Ania opracowuje nowe malowanki dbając o ich zgodność tematyczną.

To jest żmudna praca, bowiem Iza bacznie pilnuje, by tym razem wszystkie materiały były przygotowane solidnie i spójnie. Jest uważnym kontrolerem. Dostrzega błędy, nanosi drobne poprawki. Cieszy mnie Jej postawa, bo mam świadomość, że w natłoku codziennych spraw pewne kwestie mi umykają bądź zwyczajnie ich nie dostrzegam, a weryfikacja sprawia iż na stronie zamieszczane są tylko idealne pod każdym względem materiały.

Kasia prowadząca terminarz spotkań jest w swoim żywiole. Tylu zaproszeń dawno nie miałyśmy.
Grafik napięty do końca stycznia. Wprowadziłyśmy nową zasadę, kocie zajęcia przeprowadzamy we wtorki i piątki czyli dwa razy w tygodniu. Na szczęście mamy wsparcie z transportem, nie dostrzegam problemu z obsadą zespołów a i koty jakby znając wagę edukacji grzecznie zakładają smycze i stają gotowe do pracy.
Niedawno gościłyśmy w przedszkolu na Widzewie, jakoś się tak złożyło, że ta dzielnica jest w tym roku bardzo aktywna.
Tego dnia w planie były tylko trzy grupy, choć społeczność przedszkolną stanowi ich aż 11.
Ograniczeniem dość mocnym dla nas były wykłady, na których Gosia musiała być obecna, a i lekcje Mikołaja rozpoczynające się także o godzinie 12.

Z konieczności zajęcia musiałyśmy prowadzić równolegle, wiedząc że tym razem musimy bardzo przestrzegać ramy czasowej by nie zafundować naszym uczniom przymusowych wagarów.
Jak zwykle było przesympatycznie. Obie z Kasią z ogromną przyjemnością opowiadałyśmy dzieciom nie tylko o kotach.
Sensację tradycyjnie wzbudzał Iwan ale i pod adresem Mikołaja padły zapytania o Jego wolontariat.

Chłopiec w wolontariacie jest prawie od urodzenia. Naturalnie wynika to z faktu, że jest jedną z najważniejszych istot w moim życiu, więc moja pasja automatycznie przekłada się na Niego. Ma dobre relacje z naszymi kotami domowymi, więc kiedy plan lekcji pierwszaka nie koliduje z zajęciami, Jego pomoc bardzo mi wiele kwestii ułatwia.
Spotkania edukacyjne odbywają się według określonego schematu, na który składają się kocie opowieści, malowanie buziek oraz wręczanie drobnych pamiątek, które pomogą zapamiętać fajne spotkanie z Kocią Mamą, ale zawsze największym zainteresowaniem wiadomo cieszą się koty. To ich obecność sprawia dzieciom najwięcej radości.

Mało kto umie dostrzec trudność polegającą na wytypowaniu kociego kandydata, który ma opuścić znaną sobie bezpieczną przestrzeń i wyruszyć na spotkanie w sobie obcym środowisku z kompletnie nieznanymi ludźmi, otoczeniem, zapachami i dźwiękami.
Osoba nie znająca zwierząt, nie mająca z nimi kontaktu na co dzień kompletnie nie umie przewidzieć ich zachowania i reakcji na nowe czynniki, na okoliczności do których nie są przygotowane.

Mieszkam obecnie z czterema kotami. Ale tak w istocie, mimo że wszystkie są miłe i łagodne do wyjścia z domu kwalifikuje się wyłącznie Iwan. Dotąd sądziłam, że Jego opanowanie, przyjmowanie ze stoickim spokojem nowych sytuacji wynika z Jego rasy. W chwili kiedy zamieszkał ze mną kolejny norweski leśny, tym razem czarny, 11 letni Wania, zrozumiałam że błędnie budowałam teorię. Wania o ile nie miał najmniejszych problemów aklimatyzacyjnych w moim domu, o tyle ma kompletnie inny charakter niż Iwan. Jest złośliwym panikarzem, który bez zapowiedzi gryzie kiedy na przykład znudzi Mu się Jego zdaniem zbyt długie głaskanie.
Koty swoje emocje i potrzeby wyrażają mrucząc, poruszając w określony sposób ogonem, brudząc albo gryząc. Na szczęście dla nas nie potrafią mówić.
Leon – trzynastoletni maine coon. Reaguje nerwowo kiedy nawet na moment traci mnie z pola widzenia, zatem z uwagi na Jego wielkość i siłę a i lata Jego obecność na edukacji jest wykluczona. Antek – niebieski Brytyjczyk. Jest kocim bokserem, bije wszystkie koty bez wyjątku, a nawet w stosunku do ludzi potrafi być dość nieprzewidywalny.
Mając piękne rasowe koty, wszystkie oczywiście po przejściach, trudne i specyficzne z uwagi na doświadczenia, które nie zawsze były dla Nich miłe, tak naprawdę do komunikacji szczególnie z dziećmi kwalifikuje się wyłącznie Iwan.

Drugie spotkanie z cyklu jesiennej edukacji za nami. To zapisze się w naszych wspomnieniach nie tylko miłymi, rewelacyjnie pracującymi dziećmi, przesympatyczną społecznością, a przede wszystkim zbiórką karmy jakiej dotąd nie było w historii edukacji.

Trzy grupy przedszkolne zebrały taką ilość, że był dość mocny problem by ją w niemałym aucie zapakować. Zaskoczone byłyśmy wszystkie.
Dziękując za wsparcie, za serdeczne przyjęcie, za zaangażowanie z jakim trwały przygotowania na spotkanie z Fundacją, z przyjemnością informuję, że z miłą chęcią zawitamy w tym wyjątkowym przedszkolu ponownie.