Z cyklu moje pomysły

Wielkanoc była brzydka. Szara, bura, deszczowa i zimna. Mimo to chciałam wyjechać choćby na kilka dni. Inaczej nie mam szansy na spacer, spanie do oporu, na książkę, na relaks. Dziwna szefowa, dziwnej Fundacji.
– W całym kraju ma padać, prognozy nie nastrajają optymistycznie, nie zmienisz decyzji? – pytanie, a może prośba, zawisło w powietrzu.
– Nie, muszę złapać oddech, dystans, zebrać myśli – tłumaczyłam wiedząc, że zaraz wybuchnę.

Deszcz tłukł o szybę, monotonnie, miarowo, liczyłam krople, popadając w leniwą zadumę.

– Mam pomysł… Pituś powinien pomagać takim jak On…
– Co masz na myśli?
– Coś na kształt nagrody, wsparcia dla dzieci z jego bajki…
Zamiast komentarza badawcze spojrzenie i stwierdzenie.
– Nie pasujesz na ten czas!
– No fakt! Na każdym niemal kroku czuję to!

– I jak było? – Tradycyjnie, pytają te najbliższe sercu.
– Przywiozłam Wam Wiosnę i pomysł…
– Mam się bać? – zapytała Emilia.
– Hmmmm, coś powiesz? – dociekała Renata.
– Znaczy się mam robotę od strony księgowej? – skonstatowała Marta.
Znają mnie! Zaczęłam wprost. Z nimi nie muszę bawić się w zbędne konwenanse, one znają moją duszę:
– Wiem. Miała być kocia fundacja. Wyszło jak wyszło, samo tak się zadziało. Skupiamy koło siebie dzieci i młodzież wycofaną, chorą, z niepełnosprawnościami, nie tylko koty ratujemy. Ten kot zmienił świadomość wszystkich, to nasze logo, wizytówka, znak wodny tej Fundacji jak kiedyś z patosem rzekł o Nim pewien pan… Każdego dnia zadziwiał, szedł przez życie z dumą, ale był i pokorny, a kiedy trzeba było, umiał walczyć. Miał w sobie nadzieję, odwagę i ogromną wolę życia. Dużo nauczył bliskich. Ci, którzy nawet przez moment mieli szansę Go poznać, od razu wyczuwali Jego wyjątkowość.  Odkąd stał się kocią twarzą Fundacji, odkąd firmuje prawie wszystkie projekty, mam maleńki niedosyt, wrażenie, że nie umiem Jego charyzmy dostatecznie przekuć na cele charytatywne. Zawsze w moim domu mieszkają koty chore. Jestem im oddana bezgranicznie do ostatnich chwil ich życia. Jednak żadnego nie umiem z Pitusiem porównać.
On był jeden jedyny, wyjątkowy, cudak w każdym calu, ale czyniący wyłącznie dobro! Otaczała Go niesamowita aura bezinteresownej dobroci, roztaczał swoistą magię, dzięki której postrzegaliśmy świat w piękniejszych kolorach. Każdemu uśmiech pakował się na buzię, gdy widział kota z dumnie uniesionym ogonem o pięknych, mądrych miodowych oczach, który chwiejąc się kroczył. Tak więc podsumowując trzeba oczywiście uporządkować wszelkie aspekty legalizujące pomysł, skoro wyrażacie zgodę.

– Wiesz – wtrąciła rozsądnie Emilka – to w końcu nasza Fundacja, mamy prawo do samodzielności decyzyjnej, a Ty świetnie pilnujesz naszego skarbca, nie wydajesz pieniędzy na jakieś bzdury, a co dość istotne umiesz je przede wszystkim zarobić. Zarys koncepcji mam, poproszę o tekst, zabieram się za projekt graficzny. Fiu fiu ciekawe co wymyślisz jeszcze!

– Jak chcesz rozwiązać kwestię finansową? – To pytanie prawie jednocześnie zadały Renia z Martą.
– Laurka bądź dyplom dla dziecka, a kasę z konta na konto, by potem opisać księgowo, musi się zgadzać wszystko!
– Ale trzeba napisać regulamin, opracować zasady, powołać Kapitułę, która będzie oceniać kandydatury i przyznawać wsparcie.
– Takie są plany na przyszłość, teraz zobaczmy jak to zatrybi, zrobimy inaugurację przy okazji Łódzkich Skrzydeł. Zatem zabieramy się do roboty.

Z pomysłem zapoznałam Radę i Zarząd, zawsze tak działam, im więcej głów myśli, tym ładniejsza jest forma ostateczna.
Iza Ruda bardzo rozsądnie dołożyła swoje trzy grosze:
– Nie nagroda, bo nie nagradzamy dziecka z tego powodu, że jest chore, tylko wybitnie uzdolnione zatem proponuję: stypendium i nie imienia wyjątkowego kota, bo one wszystkie takie są, a imienia Pitusia, by nigdzie wiedza o Nim się przy okazji bądź przez przypadek nie rozmyła.

No to będzie Stypendium wspierające w realizacji marzeń!
Rekomendowane będą dzieci i młodzież do lat 18, ale z placówek specjalnych, w których pracują zaprzyjaźnione z Fundacją nauczycielki.
Ich ocenie i nominacji kandydatur możemy zaufać.
Listę opracuje Renata, ma w tym zakresie największą wiedzę.

Tak oto wygląda od kuchni fundacyjna burza mózgów.
Miło, konstruktywnie z prawem do własnego zdania, ale bez zbędnych rozmydlających temat dyskusji i dywagacji, czyli dokładnie tak jak lubię: szalenie profesjonalnie i nowocześnie.