Adopcja Neptuna

Ten kot poruszył wszystkich, miły, sympatyczny, jednak z wilczym biletem. Był pozytywny FELV i to wykluczało go adopcyjnie, ponieważ ludzie boją się brać takie koty. Nie miał obaw Jerzy, znał mnie ponad 15 lat i był świadom, że słowo dla mnie więcej warte niż worki z pieniędzmi. Nie było między nami spisanej tradycyjnej umowy, nie było czasu na zbędne ruchy, kot płakał w klatce w klinice i ten fakt miał priorytet.


-Umowę spiszemy przy okazji, przy kawie- niestety los zadrwił i nie ma już wśród nas tego nieprzeciętnego człowieka.
Kot wrócił ponownie do Ani do Filemona i ponowiła się historia.
Ci, którzy byli chętni mieli już liczne stadko, a ci samotni zwyczajnie się obawiali, że nie dotrzymam słowa.

Pewnego dnia przyszła po wyprawkę Józia, kociara, nieomalże wolontariuszka. Tworzy swoisty duet z moją Danutą, dwie teściowe w świetnej komitywie.
-Józia, masz kota?
Pokręciła głową przecząc.
-No to już masz – powiedziałam ze śmiechem – jutro Ci przekażę z Filemona, bo jadę na wizytę moje małe smarki pokazać.
Opowiedziałam życiorys, nakreśliłam aspekty, na jakie koniecznie ma zwracać uwagę. I tyle. Nie musiałam pisać glejtu, określać warunków pomocowych, ma świadomość, że skoro powierzam jej takiego rodzaju kota, to jest wyraz mojego ogromnego zaufania.

Ma wiedzę, jak wszyscy którzy mnie znają, że są koty wyjątkowe i w tej gromadzie znalazł się także Neptun. Formalności rzecz jasna dopełnimy, ale to zadanie powierzam oczywiście Danusi.
Informacje z nowego już docelowego wreszcie domu płyną znakomite.
Śpi w łóżku pod kocykiem, otrzymał swoją osobistą poduszkę, już zaczyna grymasić przy misce, więc są to doskonałe sygnały. Oboje jego nowi opiekunowie są w takim wieku, kiedy bardzo sobie cenimy spokój, ciszę, wolniejszy rytm życia. Wnuczęta także mają ode mnie swoje koty, bo kiedy z domów wyszli, to jakoś dziwnie im się wracało do mieszkania bez mruczka.

Trafił najlepiej, nie dość, że do kociarzy, to jeszcze do ludzi, z którymi 30 lat temu robiłam porządek z rozmnażającymi się kotami na kolejnej ważnej ulicy w moim życiu zwanej Korzeniowskiego!