Działania dodatkowe

Zmiana Statutu umożliwiła mi podejmować i realizować projekty dedykowane chorym dzieciom – “stypendium im. Pitusia wyjątkowego kota” wręczane pacjentom Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki, warsztaty z ludźmi dotkniętymi chorobą otępienną mózgu – w Łódzkim Towarzystwie Alzheimerowskim oraz co obecnie jest niezwykle istotne, ubiegać się o pomoc w ramach ogólnopolskiego programu nie marnowania jedzenia, które nie kwalifikuje się do sprzedaży, a jeszcze stanowi pełnowartościowy produkt oraz aplikować do programu wsparcia biednych rodzin w ramach programu prowadzonego przez Unię Europejską, w którym przydzielane są produkty świetnej jakości o długim terminie ważności.


Sytuacja społeczna jest ogólnie ciężka, przez pandemię i Covid-19 wiele osób straciło miejsce pracy, nastąpiły redukcje etatów, upadły małe, rodzinne firmy, generalnie handel, gastronomia oraz branża turystyczno-hotelarska to obszary, które najbardziej ucierpiały. W Fundacji generalnie pracują kobiety, matki samotnie wychowujące dzieci oraz emeryci pobierający bardzo niskie wynagrodzenie. Pomoc żywieniowa nadeszła dokładnie w chwili ogłoszenia pierwszych obostrzeń, kiedy zostaliśmy wszyscy zamknięci w domu i każde wyjście z domu musiało być wiarygodnie udokumentowane.

Procedury biurokratyczne były dosłownie drogą przez mękę, wypełniałyśmy setki dokumentów, ubiegałyśmy się o jakieś durne dla nas kompletnie niezrozumiałe zgody, ale dzięki wytrwałości i uporowi menadżerki Iwonki, wreszcie pokonałyśmy wszystkie bariery i zostałyśmy wpisane na listę organizacji, którym takie wsparcie przysługuje. Z tej małej wygranej cieszyli się wszyscy, bowiem asortyment był przebogaty od prozaicznych pieczarek czy ziemniaków, po awokado, gigi, limonki i granaty. Nasze dzieci miały po dziurki w nosie arbuzów i rozmaitych ciastek. Rzeczą oczywistą jest, że kiedy jest pełna lodówka, bardziej optymistycznie patrzy się nawet w dość niepewną przyszłość. Dzięki odbiorom wsparcia z marketów Fundacja mogła zatroszczyć się o swoich wolontariuszy.

Po pewnym czasie wróciła spokojna wesoła atmosfera. Dziewczyny zaczęły żartować: nie gotuję tego na co akurat mam apetyt, ale to co dyktują mi zapasy zgromadzone w lodówce, albo padały pytania: “Co to jest? Owoc czy warzywo? Jak albo z czym to sporządzić i spożywać?”. W wielu obudziły cię ogrodniczki, na parapetach okiennych pojawiły się hodowle mango, awokado, ananasów i imbiru.
Dzięki tej akcji szalenie skonsolidowała i scaliła się jeszcze mocniej i tak już niezwykle zgrana ekipa. Największy ciężar tego działania spoczywa niestety na mojej rodzinie, z uwagi na transport – konieczność odbioru dużym autem oraz przestrzenią niezbędną do przygotowywania paczek. Trzy razy w tygodniu pojawiają się na moim podwórku kurierzy – zabierają i rozwożą jedzenie. Dziewczyny są dzielne, dźwigają ciężkie paczki pod same drzwi starszym, chorym koleżankom, z uśmiechem na ustach, świadome ogromnej wzajemnej pomocy. Ta ich radość z misji przekuwa się na moją energię, a w sumie i satysfakcję, że i w takiej płaszczyźnie Fundacja się świetnie odnalazła.

Każdy, kto mnie zna, wie, że nie grzeszę cierpliwością, ale także wie, że nie uruchamiam się bez przyczyny. Zbyt wiele zadań na głowie, zbyt perfekcyjne zarządzanie, przekuwa się niekiedy na lekkie zniecierpliwienie, bo niestety czas jest tym narzędziem, którego zawsze mi brakuje najbardziej, a mimo tylu podjętych projektów nadal koty i związane z nimi interwencje są centralnym moim zadaniem, misją, od której nie chcę się uwolnić. Próbowałam nie raz przekazać interwencje i komunikację z klinikami w inne ręce i o ile praca na fundacyjnych pocztach jest wykonywana przez wolontariuszki fenomenalnie, o tyle żadna nie ma mojej kociej intuicji, dociekliwości w ustalaniu autentycznych faktów czy zadawania pytań wprost, co jest gwarancją i podstawą właściwej decyzji.
Działanie ostatniego roku jeszcze mocniej wyróżnia organizację na tle innych funkcjonujących na terenie miasta. W zasadzie to wpisuje się w naszą przestrzeń, ponieważ nie spoczęłam na ratowaniu chorych kotów, jakby naturalnie pojawiły się kalekie dzieci, osoby z niepełnosprawnościami.

Nie wiem co mi przyjdzie jeszcze do głowy, w jaką niszę pomocową wkręcę Kocią Mamę, ale obserwując siebie, na spokój i nudę wolontariuszki raczej nie mają szans.

 

Opublikowano w kategoriach: Akcje