Fundacja pozytywnych czarownic

Tylko życie potrafi napisać taki scenariusz.
Środek tygodnia. Schyłek dnia. Szczęśliwa po wczorajszej udanej akcji tercetu do zadań specjalnych, zajęta organizowaniem wyprawki dla kociej mamy i jej trzech smarków, popatrzyłam na wyciszony telefon- zawsze tak robię, gdy mam pilną robotę.

Niby zakres moich zadań i terminy kontaktu są określone, ale i tak część opiekunów sądzi, że jak zgłoszą problem u szefowej, to więcej ugrają. Są w wielkim błędzie, ale niestety próbują. Od lat konsekwentnie powtarzam, że nie znoszę żadnych układów, kumoterstwa i wymuszeń. Wobec kotów potrzebujących naszej pomocy wszyscy mamy te same obowiązki zarówno pan doktor jak i dziekan, policjant czy woźny. Nikt nie może liczyć na wyjątkowe względy czy przywileje. Fundacja wszystkich traktuje i wspiera tak samo.

– Co się dzieje Ania? – zapytałam oddzwaniając natychmiast, zaniepokojona liczbą nieodebranych połączeń z Filemona.
– Moi klienci, w sensie ludzie leczący u mnie swoje zwierzaki, byli na rowerach w parku, w krzakach znaleźli trójkę kociąt, co mam zrobić ? Moja Mamka nie wykarmi dziewiątki! Poza tym moje są o dwa tygodnie starsze.
– Spokojnie, mam drugą kotkę, wczoraj dziewczyny ją zabezpieczyły z trójką kociąt, które są w podobnym wieku. To wina Renaty! Wyczarowała te małe!
I opowiedziałam o wczorajszym proroctwie.

Ustaliłyśmy strategię na najbliższe godziny.
– Ty podkładasz swojej mamce kociaki z parku, ja dzwonię do Izy.
Wieczorem kotka przyjęła trzy, około 2 tygodniowe maluszki, starsze Ania wypuściła z kennela, by nie robiły trudności z dostępem do maminego mleka. Akcja ratująca życie zakończyła się sukcesem. Trzymałyśmy kciuki, by druga kotka była też skora do współpracy.

Iza informację o dokoceniu przyjęła bez emocji, złość i wzburzenie okazała dopiero gdy opowiedziałam ich historię. Rano sierotki pojechały do nowej mamy, a ta, jakby świadoma ważności swej roli, z pokorą i troską przyjęła dodatkowy obowiązek.

Mądre kotki, fantastyczne matki. Zawsze jestem pełna podziwu dla nich. Od lat zabiegam o to, by ograniczyć liczbę tych, błąkających się w poszukiwaniu strawy i schronienia, walczących o przetrwanie swoich dzieci. Trwam pod ogromnym wrażeniem mądrości, z jaką uczą swe dzieci ich kociego życia, jak szykują na niespodzianki niekoniecznie miłe, chyba, że tak jak obie te, łaciate wygrają los i trafią na dziewczyny z Kociej Mamy.
Wtedy kończą się już ich wszelkie troski i problemy, zabezpieczamy im dostatnie życie.