Kocia Mama od kuchni

Za ten cykl reportaży odpowiedzialność ponosi Ania opiekująca się fanpejdżem Kociej Mamy. Znamy się prawie całe nasze dorosłe życie. Od pewnego momentu skrzyżowały się nasze ścieżki i fundacyjna znajomość przerodziła się w przyjaźń, ale taką, w której jedna drugą mądrze wspiera nie wyjadając sobie nieszczerze z dzióbków. Do Fundacji generalnie kierują swe kroki dwa rodzaje osób.

Te, które mają świadomość, że dołączają do jednej z najprężniej działających w regionie i moją dobroduszność źle odczytują, próbując narzucić swoje wizje poprzez wymuszanie realizacji dziwnych, niekiedy głupich pomysłów. Są albo służalczo miłe, albo niegrzecznie agresywne. Ich kariera przeważnie nie trwa długo. I jest ten drugi rodzaj wolontariuszek, które nie sieją najmniejszego zamętu, wchodzą w swoją rolę i wykonują ją bezbłędnie. Spokojnie, sumiennie, realizują się na swoim odcinku pracy, nie zaburzając pracy koleżanek, nie wtrącając niepotrzebnych trzech groszy.

Ta machina działa bezbłędnie od lat. Każda z nas doskonale wywiązuje się ze przyjętych obowiązków. Nie mam zamiaru narzucać Emilce konwencji w jakiej wykonuje plakaty ani Eli, kiedy zrobi korektę moich tekstów. Działamy już tyle lat, że pewne historie uległy zapomnieniu, powody i przyczyny pewnych najważniejszych ustaleń regulujących funkcjonowaniem Kociej Mamy zostały zapomniane, osoby pracujące dla Fundacji, że tak powiem na drugim froncie są oddane, ale na co dzień niewidoczne. I ten fakt Ania postanowiła zmienić. To świadczy o nieprzeciętnej uczciwości. Wie, że Jej imię często pojawia się przy opisywaniu interwencji czy zdarzeń, ale dostrzegała, że należy przedstawić i inne pracujące koleżanki i kolegów.

Dlatego najpierw opowiem o kotach, które zdefiniowały i ukierunkowały akcje pomocowe generalnie specjalizując się w ratowaniu kalekich, starych i chorych, potem przedstawię jak to się zadziało, że jesteśmy solą w oku nie godząc się na eutanazję ślepych miotów, co skłoniło nas do zmiany Statutu, jaką filozofią kierowałyśmy się rozbudowując do takiego poziomu płaszczyznę dydaktyczno- edukacyjną, a w między czasie opowiem o całej armii „niewidzialnych” Wolontariuszy. Kiedyś już zrodził się taki pomysł, by przybliżyć Sympatykom i Pomagaczom jak wygląda życie Kociej Mamy od kuchni, teraz w wyniku ograniczeń związanych z pandemią, wreszcie możemy wprowadzić go w życie. Odcinek pierwszy będzie nosił tytuł: “Transakcja wiązana. Adopcja i rozpoczęcie wolontariatu, czyli jak to Iza dołączyła do ekipy”.

“.