Reportaż na życzenie

Fundacja Kocia Mama dawno przestała być małą organizacją zabiegającą wyłącznie o dobrostan zwierząt. Uporządkowane płaszczyzny działania z jasno określonymi zadaniami, systematyczna i rzetelna realizacja obowiązków, charakterystyczna dla nas świetna komunikacja zespołów tematycznie powiązanych, cele przeprowadzane w przyjaznej atmosferze, wszystko to czyni z nas sprawną, skuteczną ekipę.
Takiego rozwoju Fundacji nikt nie był w stanie przewidzieć.

Cechy mojego charakteru w pewien dość istotny sposób rzutują na pracę całej Fundacji.
Nic tak dobrze nie działa jak przykład. Tysiące słów nie zbudują autorytetu, nie one wzbudzą dla nas szacunek. Wytyczne i prośby tracą moc, gdy nie mają przełożenia autentycznie na pracę.
Przykład jest najlepszym obrońcą naszych wymagań, zaleceń czy próśb. To przykład rzutuje na opinię o szefowej czy prezesie. To przykład tworzy wizerunek człowieka, to on decyduje o zaszufladkowaniu, to on buduje autorytet ale potrafi też być bezlitosnym przeciwnikiem.

Bardzo często ludzie popełniają jeden zasadniczy błąd, rzucają słowa na wiatr, dając przyrzeczenia, których nie są w stanie dopełnić. Klasyczne zachowanie typowe dla osób z niską samooceną, niedojrzałością emocjonalną, z brakiem właściwej oceny predyspozycji, umiejętności czy też możliwości. Ignorancja własnego charakteru i pomijanie ograniczeń z jednoczesną próbą wymuszenia określonych zachowań u ludzi związanych zawodowo, branżowo bądź społecznie przeważnie budzi uczucie politowania, a nawet delikatnego lekceważenia. Taka osoba automatycznie staje się obiektem kpin, dowcipów, stawiana jest za negatywny przykład potwierdzający niespójność obietnic ze zobowiązaniami.

Kociarze, to specyficzna delikatna grupa. Pracujemy na wyjątkowo trudnej płaszczyźnie, ponieważ interwencje dotyczą zwierząt wolno żyjących, ale ich ambasadorami są opiekunowie. Zasadniczym celem jest ograniczanie populacji i promocja świadomej adopcji. Do realizacji tych zadań posiadamy wiedzę, umiejętności i bezpieczne narzędzia. Najważniejszym jednak aspektem gwarantującym skuteczność, spójność naszych i opiekunów działań, są emocje ich i nasze. I tutaj dotykamy szalenie delikatnej przestrzeni, problem często dotyczy właściwej oceny relacji i socjalizacji zwierzaka z człowiekiem.

To od nas, od rzetelnego odczytu i analizy postępowania kota zależy kondycja adopcji, powodzenie socjalizacji, jej kategoria. To my, ludzie pracujący w Fundacji, musimy ocenić czy kot abstrahując od wieku rokuje adopcyjnie czy też jego charakter i zachowanie pretenduje tylko do zabezpieczenia pod względem rozrodczym.

Od lat tłukę do głów, że fakt, iż jesteśmy o kilka szczebli wyżej w rozwoju niż nasze koty, powinien mieć przełożenie na wspólną komunikację ale ze szczególnym uwzględnieniem ich potrzeb. Niedopuszczalną arogancją jest odbieranie zwierzakom prawa do samostanowienia. Nie uszczęśliwiajmy ich na siłę, próbując zagłuszyć własne frustracje. Nie wymagam wiele, tylko konsekwencji. Podpisujemy petycje piętnując hodowlę zwierząt na futra, pracę zwierząt w cyrkach, są tacy, którzy idą krok dalej i stają się wegetarianami. Szanuję i rozumiem motywy. Jednak by być wzorem, trzeba być szczerym. Niestety w codziennym działaniu często zaczynają się schody. Zachowanie typowe dla małych kapryśnych dzieci. Tylko jak to się ma do naszego zwykłego życia?

Ten reportaż jest wymuszony dość specyficzną prośbą. Cyklicznie powtarza się sytuacja, gdy pojawiają się w grupie nowe osoby, które określą przestrzeń i zakres działań, automatycznie dostają z ramienia Kociej Mamy opiekuna, mentora, czyli dobrego duszka, który wprowadzi je w działanie. Wolontariusze muszą mieć czas, by się poukładać z Fundacją, wypracować wspólne ścieżki, okrzepnąć od natłoku wiedzy, nabrać odwagi, zaaklimatyzować. Ignorując czas ochronny, czas bycia pod kloszem, czas na nauki, momentalnie znajdują się osoby w ich otoczeniu, które te fundacyjne świeżaki zaczynają atakować roszczeniami i interwencjami czyli dość skutecznie zaburzają ich wolontariat oczekując aktywności, która wykracza poza ich kompetencje. Nie wiem, czy bardziej mi żal wolontariuszki, która zostaje obarczana zadaniami wykraczającymi ewidentnie poza jej zakres pracy, czy petentki, która świadomie pomyliła adresata swych próśb, ignorując informację o poprawnej drodze komunikacji z Fundacją. Aroganckie zachowanie jest przykre dla nowego członka Kociej Mamy. Powoduje niepotrzebne generowanie czasu na wyjaśniania kwestii, które nie są objęte wolontariatem, wprowadza zamieszanie i sieje niepokój. Jest to typowa reakcja zanim przeprowadzona zostanie solidna analiza i konfrontacja informacji.

Szczytem braku odwagi jest przenoszenie złości na mnie, za styl zarządzania, czy za decyzje, na Bogu ducha winne, społecznie oddane dziewczyny. Form i możliwości kontaktu z Kocią Mamą jest kilka. Jest droga mailowa, na portalu społecznościowym, są określone dni, w których jestem dostępna telefonicznie. Mam prośbę do wszystkich, bowiem nie ma ludzi wszechwiedzących i nieomylnych: jeśli macie Państwo pomysły, jak skutecznie usprawnić naszą pracę, jak pozyskać tak niezbędne do aktywności zasoby i wsparcie, zapraszam, podzielcie się proszę ze mną. Wszelkie sugestie mile widziane, bo jak mówi nasz fundacyjny slogan: razem możemy zdziałać więcej na rzecz bezdomnych!!!

I mała informacja tak na marginesie, poprawiaczy szczególnie moich decyzji i pracy, osoby skore wyłącznie do pokazywania palcem zadań, oderwane od rzeczywistości fantastki, upraszam o logiczne formowanie pretensji i żali, o rozsądek, o ocenę wysuwnych roszczeń, o realne i adekwatne do możliwości żądania.
Kocia Mama to instytucja, która pracuje w oparciu o zasady i procedury, i powiem szczerze, nic się w tym zakresie nie zmieni!